Były oficer BOR przerywa milczenie w sprawie wypadku Beaty Szydło. Oskarżony komentuje: lepiej późno niż wcale

„Przełom, który mógłby zaoszczędzić prawie 5 lat życia, ale lepiej późno niż wcale” – komentuje na Twitterze Sebastian Kościelnik, oskarżony o spowodowanie wypadku z udziałem kolumny rządowej w 2017 r., w której jechała była premier Beata Szydło. Po czterech latach od wypadku zmowę milczenia przerwał właśnie jeden z byłych oficerów BOR, który przyznał, że on i jego koledzy składali w sądzie fałszywe zeznania.

Od początku kluczową sprawą w śledztwie było ustalenie, czy kolumna rządowa, jadąc przez Oświęcim, miała włączone sygnały dźwiękowe.  Zdaniem obrońcy Sebastiana Kościelnika, oskarżonego o spowodowanie wypadku, od tego zależało, czy kolumnę można było uznać za uprzywilejowaną, czy też nie  .

– Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć – powiedział „Gazecie Wyborczej” były oficer BOR Piotr Piątek. W rozmowie z dziennikarzami ujawnił on kulisy śledztwa w sprawie wypadku z udziałem kolumny rządowej w 2017 r., w której jechała była premier Beata Szydło. Jednocześnie były oficer BOR dodaje, że tamtego wieczoru kolumna nie miała włączonych ani sygnałów świetlnych, ani dźwiękowych.

Piotr Piątek powiedział „Wyborczej”, że on i jego koledzy za wiedzą przełożonych porozumieli się, by składać fałszywe zeznania. Jak twierdzi, dowódca zmiany przekazał funkcjonariuszom, co mają mówić. – On zarządził, jak mamy jechać i jak mamy mówić… To nie było mówione wprost. Raczej „Piotrek, wiesz jak było”, „wiesz, jak będzie dobrze dla nas” – dodaje.

– (…) Nowe fakty mogą zdecydować, czy odpowiedzialność za spowodowanie wypadku ciąży na Sebastianie, czy na Sebastianie i kierowcy BOR, prowadzącym audi wiozące Beatę Szydło – zaznacza obrońca oskarżonego.

Sam Sebastian Kościelnik również postanowił zabrać głos w swojej sprawie i zamieścił wpis na Twitterze.

„Przełom, który mógłby zaoszczędzić prawie 5 lat życia, ale lepiej późno niż wcale” – czytamy we wpisie Kościelnika.

  Reszta tekstu pod materiałem wideo.

Do wypadku doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu. To właśnie wtedy kierujący Fiatem, Sebastian Kościelnik, zamierzał skręcić z ul. Powstańców Śląskich w ul. Orzeszkowej. Na jego drodze znalazła się jednak kolumna składająca się z trzech limuzyn, która wiozła ówczesną premier Szydło, która, jak co weekend, jechała do swojego domu w Brzeszczach.

Pierwsze z aut minęło Kościelnika, jednak drugiego pojazdu kierowca Fiata już nie zauważył. I tak opancerzone Audi A8, w którym znajdowała się premier, po uderzeniu wpadło na drzewo. W wypadku ucierpiała Szydło oraz jej adiutant, oficer BOR.

Co ciekawe, wypadek był jednym z wielu, do których doszło w latach 2016-2020. Liczne wypadki aut wożących członków rządu były doskonałym świadectwem tego, że czystka przeprowadzona w BOR po przejęciu władzy przez PiS w 2015 r. doprowadziła do jego osłabienia i dezorganizacji. Niemniej rządzący od samego początku starali się tuszować sprawy i usprawiedliwiali funkcjonariuszy. Nie inaczej było w przypadku wypadku w 2017 r. Władza robiła wszystko, by odpowiedzialnością za zdarzenie obarczyć kierującego Fiatem Seicento, a politycy PiS szybko winą za wypadek obciążyli Kościelnika.

ONET.PL

Więcej postów