Refleksja w 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Jak zachowaliśmy się wobec przemocy państwa wtedy, jak zachowujemy się dziś

Zestawiłam, zainspirowana przez Timothy’ego Snydera i jego książkę „Skrwawione ziemie”, stan wojenny 1981 i stan bezprawny 2021 nie po to, by zrozumieć jeden i drugi, ale by zrozumieć czas, w którym teraz jesteśmy, i nas samych.

Danuta Kuroń – 13 grudnia 1981 weszła w skład Regionalnego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego z siedzibą w Świdniku, biorąc odpowiedzialność za prasę strajkową. 15 grudnia, na prośbę Przewodniczącego RKS Norberta Wojciechowskiego, przeskakując płot, przedostała się na teren lubelskiej Fabryki Samochodów Ciężarowych, gdzie organizowała Zakładowy Komitet Strajkowy. Po pacyfikacji lubelskich zakładów, która zakończyła się 17 grudnia, ukrywała się do wiosny. Obecnie jest aktywistką w Grupie Granica

Czterdzieści lat temu rządzący PRL uznali, że powstała sytuacja zagrażająca bezpieczeństwu państwa, co uzasadnia zastosowanie środków nadzwyczajnych. Stan wojenny przygotował sztab składający się z aparatu partyjnego oraz funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Obrony Narodowej. Dekret o stanie wojennym uchwaliła o północy 13 grudnia 1981 zebrana naprędce Rada Państwa, a Sejm uchwałą z 25 stycznia 1982 roku stan wojenny zaaprobował.

W sierpniu 2021 roku władze RP uznały, że trzy tysiące osób próbujących się dostać do Unii Europejskiej tzw. szlakiem granic wschodnich – przez Litwę, Łotwę i Polskę, to sytuacja uzasadniająca odejście od przewidzianych w prawie uchodźczym procedur i zastosowanie środków nadzwyczajnych.

20 sierpnia minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński wprowadza zmiany w rozporządzeniu nakazujące Straży Granicznej „zawracać do linii granicy” na mocy „ustnego pouczenia” osoby, które przekroczyły granicę w sposób nieuregulowany. Jest to rozporządzenie „legalizujące” wywózki.

2 września rozporządzeniem Rady Ministrów wprowadzony zostaje na obszarze granicy z Białorusią stan wyjątkowy. Sięga wzdłuż 400 km i obejmuje ludność mieszkającą w 115 miejscowościach województwa podlaskiego oraz w 68 miejscowościach województwa lubelskiego. 6 września Sejm zatwierdza wprowadzenie stanu wyjątkowego, a 30 września decyduje o jego przedłużeniu na kolejne 60 dni.

26 października wchodzi w życie „ustawa wywózkowa” pozwalająca, by Straż Graniczna wydawała cudzoziemcom przekraczającym granicę w sposób nieuregulowany postanowienia o opuszczeniu Polski w trybie natychmiastowego wykonania oraz pozostawiała bez rozpoznania ich wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej.

30 listopada w Dzienniku Ustaw opublikowana zostaje ustawa o zmianie ustawy o ochronie granicy, która faktycznie przedłuża ograniczenia stanu wyjątkowego do marca przyszłego roku.

Wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku dekretem Rady Państwa sprzeczne było z Konstytucją PRL, której art. 31 stanowił, że Rada Państwa może wydawać dekrety jedynie wtedy, gdy Sejm nie obraduje. 13 grudnia 1981 roku Sejm obradował.

Akty prawne z sierpnia-listopada 2021 roku są sprzeczne z Konstytucją RP, konwencją genewską dotyczącą statusu uchodźców oraz prawem unijnym. Łamana jest dyrektywa powrotowa, która przewiduje, że każda osoba, która znajduje się na terytorium Unii Europejskiej bez ważnych dokumentów pobytowych, musi być poddana odpowiednim procedurom. Nikogo nie można „odstawić” na granicę i zmusić do jej przekroczenia w niedozwolonym miejscu. Łamana jest zasada non-refoulement, gdyż nie bada się, czy osobie „odstawionej” nie grozi niebezpieczeństwo w państwie, z którego pochodzi. Łamana jest

zasada indywidualnego i dwuinstancyjnego postępowania oraz nielegalności zbiorowych wydaleń. Łamane są również prawa mieszkańców 183 miejscowości objętych stanem wyjątkowym poprzez faktyczne przedłużenie tego stanu ustawą o zmianie ustawy o ochronie granicy państwowej. Uchwalane specustawy i rozporządzenia, mające nadać działaniom władz pozory legalności, nie mogą zmienić faktu, że jest to bezprawie.

Stan wojenny, który trwał od 13 grudnia 1981 do lipca 1983 roku, wprowadzony został, by zniszczyć 10-milionowy ruch „Solidarności”, przywrócić monopol władzy na organizacje i informacje, odzyskać kontrolę nad społeczeństwem i restytuować stabilność systemu.

Dekret o stanie wojennym zawieszał, bądź ograniczał, prawa obywatelskie na obszarze całego kraju. W szczególności prawo do zrzeszania się, wolności słowa, zgromadzeń, strajków oraz poruszania się. Na jego podstawie zawieszono działalność związków zawodowych, przede wszystkim NSZZ „Solidarność” i NSZZ „Solidarność Rolników Indywidualnych”, stowarzyszeń i związków twórczych. Zawieszono niemal wszystkie tytuły prasowe, z wyjątkiem prasy partyjnej i wojskowej oraz obsadzonych posłusznymi władzy dziennikarzami radia i telewizji.

W czasie stanu wojennego internowano i aresztowano ponad 10 tys. działaczek i działaczy, brutalnie pacyfikowano strajkujące zakłady, około 40 osób straciło życie. Dekret wprowadzał sądy wojskowe i tryb doraźny.

Stan wyjątkowy trwający od 2 września i faktycznie przedłużony do marca 2022 roku na obszarze przy granicy polsko-białoruskiej pozwala na ukrycie przed opinią publiczną działań funkcjonariuszy Straży Granicznej i wspierających ich funkcjonariuszy policji oraz wojska.

Działania te polegają na wyłapywaniu cudzoziemców i wypychaniu ich, bez wszczynania przewidzianych prawem procedur, często brutalnie i wielokrotnie, z powrotem na linię granicy. W rezultacie tysiące kobiet, mężczyzn i dzieci błąka się od sierpnia po puszczy, bagnach i lasach. Nieznana jest prawdziwa liczba tych, którzy z tego powodu stracili życie.

Stan wyjątkowy drastycznie ogranicza prawa mieszkańców strefy do życia osobistego, rodzinnego, kulturalnego, społecznego oraz prowadzenia działalności gospodarczej. Zakłóca spokój i bezpieczeństwo mieszkańców. Zakaz wstępu do strefy dotyczy również organizacji i osób zajmujących się pomocą prawną, humanitarną i medyczną, obejmuje media i niezależnych obserwatorów, w praktyce również posłów i europarlamentarzystów. To dlatego na mieszkańców strefy spadają konsekwencje wywołanego przez władze kryzysu humanitarnego. To na nich spada konieczność świadczenia pomocy błąkającym się i zamarzającym w lasach i bagnach ludziom.

Gdy politycy ograniczają prawa obywatelskie i prawa człowieka, zwykle posługują się retoryką wskazującą na nadzwyczajne okoliczności, na zagrożone bezpieczeństwo państwa, na zagrożoną rację stanu.Wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku władza uzasadniała tym, że radykalizacja „Solidarności” zagraża bezpieczeństwu państwa poprzez „terroryzm strajkowy”, wywołujący zaburzenia w funkcjonowaniu gospodarki, i możliwość wywołania wojny domowej.

Konstytucja RP przewiduje, że stan wyjątkowy można wprowadzić w razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego. Przez granicę białoruską od sierpnia tego roku próbuje się przedostać do Europy, według wyliczeń Frontexu, czyli Europejskiej Agencji Straży Granicznej, mniej niż 7 tys. osób. W tym samym czasie szlakiem bałkańskim, śródziemnomorskim i afrykańskim przedostało się do Europy ok. 150 tys. ludzi.

Nie są to liczby, które by uzasadniały mówienie o kryzysie migracyjnym. Szczególnie że w wypadku Polski, Litwy i Łotwy jest to nie spontaniczny ruch migracyjny, tylko sterowany przez białoruskie władze ruch osób oszukanych przez przemytników. Telefony Merkel i Macrona do Łukaszenki i Putina proceder ten znacząco osłabiły. Próbujące się przedostać przez granicę 7 tys. czy – według innych obliczeń – 10 tys. osób, wśród których są liczne kobiety i dzieci, nie uzasadnia także wojennej retoryki władzy. Śmieszne jest, gdy rządowi propagandyści mówią o śmiertelnym zagrożeniu granic ojczyzny i wykrzykują: „murem za polskim mundurem”.

Przestaje to być śmieszne, gdy narrację władzy przejmują instytucje europejskie i atlantyckie. 3 września szef dyplomacji UE Josep Borrell wyraził solidarność z Litwą, Łotwą i Polską w związku z kryzysem na granicach, a 7 października, w związku z sytuacją na granicy, solidarność okazuje cały Parlament Europejski. Opinia publiczna w Polsce nie wie, co to właściwie znaczy. Gdy 21 października Parlament Europejski debatuje o zawracaniu migrantów i migrantek na Białoruś, możemy się spodziewać, że chodzi o to, że polskie władze łamią prawo. 10 listopada solidarność z państwami graniczącymi z Białorusią wyraża NATO. Ciągle nie wiemy, co to wyrażanie solidarności znaczy.

W tym czasie aktywistki i aktywiści, mieszkanki i mieszkańcy terenów przygranicznych współpracujący ze sobą w Grupie Granica, fundacji Ocalenie oraz wspomagające ich polskie społeczeństwo mierzą się z wyzwaniem, jakim jest pierwszy w Polsce od czasów II wojny światowej kryzys humanitarny. Kryzys ten polega na tym, że w omawianym czasie w pasie przygranicznym po obu stronach granicy polsko-białoruskiej znalazło się około 7 tys. osób, które nie mogą się stamtąd wydostać i wpadły w pułapkę.

Polscy pogranicznicy mniej brutalnie, białoruscy pogranicznicy bardziej brutalnie przerzucają ich między sobą, często wielokrotnie. Ludzie ci pozbawieni są dachu nad głową, żywności, wody, odzienia, dostępu do pomocy medycznej. Wśród nich są osoby starsze, kalekie, przewlekle chore, poranione, w ciąży, po poronieniach. Są wśród nich rodziny, które zostały rozłączone, dzieci, również kilkuletnie, które zgubiły rodziców, oraz rodzice, którzy zgubili dzieci. Trzeba tych ludzi odnaleźć w puszczy, w lesie, na bagnach i udzielić im wszechstronnej pomocy nie tylko humanitarnej, ale również prawnej.

Wszystko to dzieje się dlatego, że minister Kamiński wydał rozporządzenie, którego wykonanie polski kodeks karny (art. 118a) określa jako zbrodnię przeciw ludzkości, a funkcjonariusze Straży Granicznej, zamiast zgodnie z art. 63 ustawy o Straży Granicznej odmówić „wykonania rozkazu lub innego polecenia, które łączy się z popełnieniem przestępstwa”, polecenia takie wykonują.

W tej sytuacji społeczeństwo polskie mogło się spodziewać, że wyrazy solidarności idące z instytucji europejskich i NATO są wyrazami wsparcia dla społecznych działań humanitarnych. Że instytucje te, po rzetelnym zapoznaniu się z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej, uruchomią nie tylko właściwe działania dyplomatyczne, lecz także zastosują konieczne działania długoterminowe, na co wszyscy czekamy, a przede wszystkim skłonią polskie władze, by zaprzestały łapanek, wywózek, stosowania przemocy fizycznej, uruchomiły mosty humanitarne dla wszystkich, a procedury dla tych osób, które znajdują się na terenie państwa polskiego.

W tej sytuacji Grupa Granica z niedowierzaniem i oburzeniem przyjęła przedłożony 1 grudnia przez Komisję Europejską projekt zmian przepisów migracyjnych i azylowych dla Polski, Litwy i Łotwy. Do Ursuli von der Leyen wysłałyśmy List 63 z granicy, w którym piszemy: „Jesteśmy przerażeni faktem, że projekt łamiący prawa człowieka ma być firmowany przez instytucje Unii Europejskiej.

Narusza on przepisy Konwencji Genewskiej dotyczącej statusu uchodźcy oraz europejskie prawo. Uważamy, że takie postępowanie jest niegodne organów głoszących przywiązanie do przestrzegania praw człowieka”.

Wobec faktów mających miejsce na granicy polsko-białoruskiej, absolutnie nie do przyjęcia są stanowiska i rezolucje uchwalone przez radnych Warszawy i Gdańska, w których rady obu miast solidaryzują się ze Strażą Graniczną, Wojskiem Polskim i Policją „ochraniającymi granicę Polski i Unii Europejskiej” pełniącymi „odpowiedzialną służbę”, „strzegącymi granicy polsko-białoruskiej”.

Stolica Polski, „miasto niezłomne”, wraz z Gdańskiem, „miastem wolności i solidarności” i „miastem praw człowieka”, solidaryzują się z wykonawcami polityki państwa, którą kodeks karny określa jako „zbrodnię przeciw ludzkości”. W stanie wojennym (1981-83) zginęło około 40 osób, w stanie bezprawia na granicy polsko-białoruskiej właśnie teraz, w wyniku stosowanej przez polskich pograniczników przemocy fizycznej, umierają ludzie, których prawdopodobnie nigdy nie zdołamy policzyć.

Zestawiłam, zainspirowana przez Timothy’ego Snydera i jego książkę „Skrwawione ziemie”, stan wojenny 1981 i stan bezprawny 2021 nie po to, by zrozumieć jeden i drugi, lecz po to, by zrozumieć czas, w którym teraz jesteśmy, i nas samych. Jak zachowaliśmy się wobec przemocy państwa przed czterdziestu laty, jak zachowujemy się dziś.

Opowieści o strajkach, pacyfikacjach zakładów, organizowaniu informacji, pomocy osobom represjonowanym i ich rodzinom, odbudowywaniu zdewastowanych przez internowania i aresztowania struktur związkowych powtarzamy sobie co roku od czterdziestu lat. Pytanie, czy równie odważni, odważne jesteśmy dziś, gdy trzeba się przeciwstawić instytucjom wolnej Polski, zarówno władzy, jak i opozycji, a bywa, że również Unii Europejskiej.

Jesteśmy świadkami tego, że po obu stronach granicy polsko-białoruskiej rozciąga się pas śmierci. Na obszarze tym uwięzionych jest obecnie kilka tysięcy kobiet, mężczyzn i dzieci. Przez pograniczników białoruskich biciem, strzelaniem pod nogi zmuszani są do atakowania rozciągniętych na granicy drutów żyletkowych. Przez pograniczników polskich wyłapywani, wypychani są z powrotem na granicę. Nie ma potrzeby mobilizować przeciwko nim wojska, nie stanowią żadnego zagrożenia, jest ich coraz mniej i ledwo żyją.

To wszystko nie dzieje się w PRL, to dzieje się w wolnej Polsce, za którą wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Jeśli chcemy uratować życie ludzi uwięzionych na granicy polsko-białoruskiej, musimy spowodować, aby natychmiast zostali przeniesieni z pasa śmierci do miejsc, gdzie będą mieli dach nad głową, żywność i opiekę medyczną.

Czyli musimy przestać solidaryzować się z wojskiem, Policją i Strażą Graniczną jako „obrońcami ojczyzny” i domagać się od nich, by zaprzestali wykonywać polecenia władzy, w wyniku których giną ludzie. Odmowa wykonywania poleceń, które są przestępcze, jest ich obowiązkiem prawnym i moralnym. Od czasu Norymbergi żadne stany wojenne i wyjątkowe już tego nie zmienią.

WYBORCZA.PL, Danuta Kuroń

Więcej postów