Kanclerz Niemiec Olaf Scholz odwiedził Polskę i spotkał się z premierem Mateuszem Morawieckim. Jak pan ocenia nowy niemiecki rząd i jego podejście do Polski?
Prof. Bogdan Musiał: Trudno powiedzieć, jak będzie rozwijała się sytuacja w stosunkach polsko-niemieckich. Plusem jest wola niemieckiego rządu w szukaniu płaszczyzny do porozumienia. Weźmy pod uwagę, że Scholz ma bardzo napięty kalendarz, a mimo to przyjechał do Warszawy zaraz po wizycie w Paryżu. Niemcy są zainteresowane wschodnią flanką UE, a szczególnie mówimy tu o problemach z migracją. Nowy rząd w umowie koalicyjnej zawarł twarde punkty dotyczące polityki migracyjnej. SPD ma inne podejście do migracji od Zielonych. Kanclerz Scholz jest pragmatykiem i podkreślił, że postawa Polski jest dla Niemiec kluczowa. Mamy tu do czynienia z pewną hipokryzją lewicowych elit, które nie są gotowe na zmianę niemieckiej polityki migracyjnej, czy prawa azylowego, ale nie chcą, żeby migranci przyjeżdżali już do Niemiec. Dlatego naciska się, żeby inne kraje UE, jak Polska czy Węgry przyjmowały migrantów do siebie. Przecież wiemy, że ci ludzie chcą trafić do Niemiec. Dlatego dopóki Berlin nie zmieni polityki migracyjnej, nacisk na granice będzie stale istniał.
Czyli Polska jest Niemcom bardzo potrzebna?
Oczywiście, że tak. Jeżeli SPD chce rządzić dłużej, to musi sobie poradzić z problemem migracji. Dlatego Niemcy w tej chwili robią szpagat. Są w rozkroku. Scholz doskonale wie, co robi. Polska wykonuje za Niemcy brudną robotę. Berlin pokazuje, że jest humanitarny, chce pomagać, a z drugiej strony polskie służby zablokują wejście tych ludzi na teren UE, więc nikt do Niemiec nie trafi. Przecież gdyby Berlin naprawdę chciał pomóc tym ludziom, to nie byłoby żadnego problemu wysłać po migrantów do Mińska samoloty. Niemiecką politykę zagraniczną kształtuje kanclerz. Dlatego Scholz przyjechał do Polski i wyraźnie wsparł polską postawę na granicy UE, gdzie blokuje się napływ nielegalnych migrantów gospodarczych.
Jednak nowy niemiecki rząd podkreśla, że UE powinna mówić jednym głosem i pojawiło się w kontekście Polski podkreślenie kwestii praworządności. W tym obszarze nie będzie porozumienia z Niemcami?
To możemy wykluczyć. Powiem tu brutalnie, że media niemieckie wyprały mózgi obywatelom i politykom. W Niemczech panuje przekonanie, że w Polsce dzieją się straszne rzeczy. Tutaj ważną rolę do odegrania ma premier Mateusz Morawiecki, który ma dobry kontakt z Scholzem i może poprzez bezpośrednie spotkania przedstawić rzeczywistą sytuację. Zgodzę się z twierdzeniem, że Polska nie jest praworządna. Tylko nie jest to kwestia obecnego rządu. Gdyby Polska była praworządna, to Jaruzelski nie umarłby w spokoju, a Iwulski nie byłby sędzią. Jak mówić o praworządności w systemie, który chroni bandytów? Sądownictwo wymaga absolutnej reformy i zwalczania korupcji, a to nie wychodzi. Polska potrzebuje reform. Nie może dochodzić do sytuacji, w których przestępcy pokroju ”Hossa”, który był pomysłodawcą ”mafii wnuczkowej” są wypuszczani przez sąd na wolność, a policja musi ich ścigać. Gdy rozmawiam prywatnie z Niemcami, to ci ludzie są przekonani, że polski rząd nie chce się rozliczyć z komunistycznymi sędziami. Oni nie rozumieją polskiej sytuacji, bo uważają, że PiS chce zachować komunistów w sądach. Istotna jest tu oczywiście rola polskiej opozycji, czy takich ludzi jak Olga Tokarczuk, gdyż ci ludzie robią Polsce złą opinie na świecie.
Podczas spotkania premiera z kanclerzem został poruszony temat reparacji. Olaf Scholz odpowiedział, że w kwestiach prawnych sprawa została uregulowana i jest zamknięta. Kanclerz podkreślił jednocześnie, że Niemcy są moralnie odpowiedzialne za brodnie czasów II wojny światowej. Jak pan profesor ocenia taką postawę?
Scholz nie mógł inaczej odpowiedzieć. Kanclerz nie mógł przyjechać do Warszawy i powiedzieć, że Niemcy zapłacą za wszystko bo czują się moralnie odpowiedzialni. Oczywiście mówi nieprawdę twierdząc, że sprawy są uregulowane. Nie zostały. To jest stanowisko niemieckiego rządu, które jest bardzo wygodne dla Berlina. Niepoważne są wywody – nawet polskich specjalistów od prawa międzynarodowego – którzy twierdzą, że aktem prawnym jest ogłoszenie Polskiej Agencji Prasowej. Nie ma aktu prawnego, w którym Polska się zrzekła reparacji wobec Niemiec. Podkreślę – nie ma aktu prawnego. Podam kolokwialny przykład. Jeżeli agencje PAP lub DPA ogłoszą, że jakiś polityk się ożenił, a nie ma na to aktu prawnego, to oznacza, że ożenił?
Istniała przecież deklaracja rządu komunistycznego z 1953 roku, w którym Warszawa zrzekła się reparacji.
To nie ma żadnej mocy prawnej. To nie jest akt prawny. Ja bym to nawet nazwał ”fejk newsem”. Pamiętajmy, że Niemcy są wygodni i będą twierdzić, że sprawa została załatwiona. Mówienie w tym momencie tylko o moralnej odpowiedzialności nie jest prawdą. W prawie międzynarodowym mamy tu do czynienia ze sprawą niezałatwioną. Dodatkowo Niemcy praktycznie od zawsze robią wszystko, żeby chronić wszystkich, którzy dokonali zbrodni w Polsce. Żaden niemiecki zbrodniarz nie został w Niemczech skazany za zbrodnie dokonane na Polakach etnicznych. Nie znam takiego przypadku. Niemcy stworzyli system prawny, który chroni tych zbrodniarzy przed odpowiedzialnością karną, a jednocześnie robili wszystko, żeby nie wypłacić odszkodowań za zniszczenia. Dodajmy, że Niemcy niszczyli Polskę z pełną premedytacją. Chcieli całkowitej likwidacji Polski i narodu polskiego, dlatego nie możemy sobie pozwolić na pranie mózgów, poprzez słowa o moralnej odpowiedzialności.