Wiceminister sportu Łukasz Mejza w czwartek po godzinie 9 ma się stawić w delegaturze CBA w Warszawie – ustalił nieoficjalnie reporter Radia ZET.
„Nieoficjalnie: wiceminister sportu Łukasz Mejza ma stawić się o godzinie 9.30 w delegaturze CBA przy ulicy Poleczki w Warszawie. Został wezwany do złożenia wyjaśnień w postępowaniach kontrolnych prowadzonych przez biuro” – podał reporter Radia ZET, Mariusz Gierszewski.
Nieoficjalnie: Mejza ma się stawić w delegaturze CBA
Przypomnijmy: w środę Mejza wygłosił oświadczenie, w którym odpowiadał na ustalenia reporterów Wirtualnej Polski. Pod koniec listopada opisali oni, że Mejza – nim został posłem – założył firmę, która miała specjalizować się w alternatywnym leczeniu m.in. chorób genetycznych i wysyłać chorych na eksperymentalne terapie do Meksyku (klinika reklamowała się hasłem „Leczymy nieuleczalne”). „Za jedną sesję – i leczenie w Meksyku – oczekiwała jednak 80 tys. dolarów” – podała Wirtualna Polska.
Po ujawnieniu informacji o firmie Mejzy pojawiły się apele – nie tylko posłów opozycji – o jego dymisję. Rodzice chorych dzieci, którym proponowano leczenie za wysokie pieniądze, opowiadali m.in., że „przedstawiciele firmy Vinci NeoClinig przekonywali, że leczenie daje świetne rezultaty. – Zadrżało mi serce, gdy Franciszek Przybyła [obecnie asystent wiceministra Łukasza Mejzy – red.] powiedział, że mają leczenie dla Michałka. Podał się za przedstawiciela firmy Vinci NeoClinic i stwierdził w rozmowie przez telefon, że jego firma ma świetne rezultaty – mówiła w rozmowie z Wp.pl Dagmara Mędrek, mama 15-letniego Michała cierpiącego na adrenoleukodystrofię, chorobę niszczącą komórki w mózgu.
Mejza nie przeprosił, nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. „Wymierzono we mnie ostrze pomówień”
Łukasz Mejza podczas środowego wystąpienia nie przeprosił – nie pokazał też dowodów na swoją niewinność oraz nie zgodził się na zadawanie pytań przez dziennikarzy. – Mamy do czynienia przez ostatnie dni z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i atakiem na większość rządową. Atakiem bezpardonowym i bez precedensu – mówił.
Wymierzono we mnie ostrze fake newsów, pomówień – powtarzał, wskazując, że dziennikarze, którzy opublikowali artykułu na temat jego rzekomej działalności, mieli na celu „urządzenie politycznego polowania, cywilne zniszczenie osoby”. – Kiedyś niektórzy politycy mówili o dorżnięciu watahy, teraz po prostu chcą dorżnąć Mejzę. Za moją działalność polityczną, za moje wybory. (…) Ta spirala hejtu ma na celu psychiczne zniszczenie mnie, abym zrezygnował z bycia posłem na Sejm. Jeśli oddam mandat, to opozycja uzyska większość i wywoła kryzys parlamentarny – podkreślał.
Na konferencji prasowej zjawił się ze swoim – jak określił – przyjecielem, Tomaszem Guzowskim. W rzeczywistości Guzowski był też wspólnikiem Mejzy
Więcej informacji wkrótce.