Obóz rządowy w ekspresowym tempie uchwalił i wprowadził w życie nowelizację ustawy o ochronie granicy, które umożliwia szefowi MSWiA wprowadzanie zakazu przebywania w strefie przygranicznej. Minister od razu skorzystał z nowego uprawnienia, zamykając na trzy miesiące dostęp do 183 miejscowości przy granicy z Białorusią. Większość opozycji grzmi, że nowe przepisy to bezprawie i łamanie konstytucji. PiS argumentuje, że w obliczu zagrożenia na wschodnich rubieżach Polski takie rozwiązanie to konieczność.
Prawo i Sprawiedliwość w przypadku procedowania ustawy o ochronie granicy nie zaskoczyło niczym nowym. Ustawa zamyka usta ludziom mieszkającym przy granicy, dziennikarzom, organizacjom, opozycji. Prezydent jak zwykle bardzo szybko i na zamówienie podpisał dokument sankcjonujący bezprawie. To jest ustawa, która wprowadzenie stanu wyjątkowego będzie delegowała do rąk ministra. Lewica nie poparła takich rozwiązań. Uważam, że to błąd, kiedy z uprawnień konstytucyjnych, rezygnuje się na rzecz uprawnień na poziomie rozporządzenia.
Ustawa o ochronie granicy to fuszerka, która potwierdza, że rządzący nie wykorzystali trzech miesięcy stanu wyjątkowego, aby stworzyć odpowiednie regulacje prawne i dziś na prędko obchodzi się przepisy polskiej konstytucji dotyczące stanów wyjątkowych. Mamy nowe ograniczenia dotyczące swobody przemieszczania się, swobody prowadzenia działalności gospodarczej, czy wolności słowa. Podobnie jak ze sprawą pandemii, rząd się nie przygotował i w tym przypadku, zaspał i dziś próbuje swoją nieudolność i fuszerkę przykrywać nową ustawą o ochronie granicy.
Lepiej byłoby, gdyby ustawa o ochronie granicy była procedowana na przykład miesiąc wcześniej i w pewnym konsensusie, bo dialog w tak ważnej sprawie, jak bezpieczeństwo, jest naprawdę potrzebny. Ustawa może wzbudzać pewne kontrowersje, jeśli chodzi o umocowanie konstytucyjne, ale zdaję sobie sprawę z ogromnego zagrożenia na granicy. Co do samego kształtu ustawy, to osobiście byłem za wpuszczeniem dziennikarzy w obszar przygraniczny, a także wypłatę odszkodowań podmiotom, które na ograniczeniach tracą. Takie poprawki poparłem w Senacie. Niestety, ostatecznie w Sejmie, one przepadły.
Już na początku, przy wprowadzaniu stanu wyjątkowego przy granicy, podjęliśmy decyzję, że w tak ważnej sprawie, jak bezpieczeństwo i obrona granic nie będziemy przeszkadzać, nawet jeśli rząd jest nieudolny, czy nie zgadzamy się do końca z jego rozwiązaniami. Dlatego wstrzymaliśmy się od głosu w tej sprawie. Składaliśmy poprawki, m.in. dotyczące dostępności akredytowanych dziennikarzy do tego, żebyśmy wygrali wojnę z dezinformacją Łukaszenki, ale poprawki przepadły. Jeśli chodzi o samo procedowanie tej ustawy, to przecież nic nowego: widać nieudolność władzy, która za pięć dwunasta przepycha różne przepisy.
Ustawa o ochronie granicy jest niekonstytucyjna i my swoimi poprawkami staraliśmy się ją ucywilizować, ale niestety, nie udało się. Obecna ustawa przedłuża stan wyjątkowy bezterminowo i w sposób niekontrolowany przez nikogo. Proponowaliśmy comiesięczną kontrolę parlamentu nad tym, co się dzieje na granicy, żeby te rozwiązania nie były bezterminowe, tylko Sejm je zatwierdzał i dodatkowo, żeby co 60 dni parlamentarzyści głosowali na temat przedłużenia tego stanu. Ta ustawa to przepychane na chama, butem, rozwiązania, które mają być „quasi” stanem wyjątkowym, a tak naprawdę są permanentnym stanem wyjątkowym.