Minister obrony gra Amerykanom marsza, ale nikt nie słucha. Opinia

Jako pierwsza w niemieckim rządzie, minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer przedstawia konkretną zmianę polityki Niemiec wobec USA. Ale to skazane na niepowodzenie, uważa Michaela Kuefner.

Nie ma wątpliwości: nowe mierzenie świata – bez mocarstwa ochronnego USA – już się rozpoczęło. I to także (nawet!) w Niemczech. Niezależnie od tego, czy wybory 3 listopada wygra Trump czy Biden, cztery lata prezydentury Trumpa zmusiły Europejczyków do zastanowienia się, jak mógłby wyglądać świat bez przywódczej roli USA.

Jako pierwsza członkini niemieckiego rządu, Annegret Kramp-Karrenbauer nie tylko publicznie to przyznała, lecz także przedstawiła strategiczny rozkład jazdy z nowymi kierunkami transatlantyckich relacji.

Partnerskie relacje

Kramp-Karrenbauer domaga się relacji partnerskich, i to nawet kosztem gospodarki. Zupełnie pewna siebie, nawołuje Waszyngton do tego, by najpierw pokazał swym sojusznikom w Europie, „że obronę naszych interesów i wartości pojmuje jako wspólny projekt”. Niezależnie od wyników wyborów, Kramp-Karrenbauer najwyraźniej nie liczy na to, że nawet demokratyczny prezydent Joe Biden powróci do kursu z epoki Obamy. Także i jego niemiecka polityk ostrożnie uprzedza, że Niemcy nie będą popierać „destrukcyjnego stylu polityki”.

Dlatego, jej zdaniem, Niemcy nie mogą już dłużej pozostawać „strategicznym biorcą”, lecz powinny stać się „strategicznym dawcą”. Można to odczytać jako kuksaniec dla Angeli Merkel, której polityczny styl jest tyle samo podziwiany, co okrzyczany jako pozbawiony wizji.

Domagając się „kluczowej roli” Niemiec, Kramp-Karrenbauer staje się – to bardzo nie w niemieckim stylu – wręcz konkretna. Niemcy muszą wyraźnie pokazać, za co jesteśmy gotowi płacić cenę i zademonstrować coraz bardziej krytycznym wobec NATO Amerykanom, „że Europejczycy potrafią sami skutecznie działać”. Tak, obok rosnących kosztów wojskowych oznacza to także udział w misjach zagranicznych, bo przecież tylko w ten sposób Europa osiągnie „partnerskie relacje”. W polityce wewnętrznej Niemiec żądanie większego zaangażowania wojskowego nadal jednak jest jak wymagające odwagi sięgnięcie do politycznej szafy z trucizną.

Poświęcić interesy gospodarcze

Annegret Kramp-Karrenbauer na równym poziomie stawia izolację USA i zagrożenia dla wolnego handlu, co „agresywnie sterowany państwowy kapitalizm Chin”. Umowa handlowa z USA jest częścią ceny, którą trzeba brać pod uwagę. Jednak tym razem nie chodzi przy tym o dobry „deal” dla Europy, lecz o wysłanie „sygnału” tam, gdzie powinien zostać usłyszany. Kramp-Karrenbauer ma na myśli Chiny i Rosję.

Tym samym członkini niemieckiego rządu pokazuje gotowość, by dla strategicznych więzi Niemiec i Europy poświęcić intratne interesy gospodarcze – w sposób widoczny dla świata i dla swoich obywateli. Wyobraźmy sobie taką wypowiedź w ustach amerykańskiego sekretarza obrony Marka Espera. Nie do wiary, że tak mocne słowa nie są od razu interpretowane jako zmiana polityki. Ale w Waszyngtonie obowiązuje tylko to, co mówi Merkel.

Milcząca kanclerz

Wprawdzie minister spraw zagranicznych uspokaja, że po wyborach  Niemcy zwrócą się do Waszyngtowu „z propozycjami” i że potrzebne jest nowe wspólne rozumienie globalnych „reguł gry”. Jednak wszyscy wiedzą, że zarówno krytyka, jak i nowe określenie strategicznych kierunków w relacjach transatlantyckich, pozostają niewiążącą biurową pogawędką przy rządowym stole, dopóki Angela Merkel nie zmieni stanowiska. A ona tego nie zrobi.

Bo wie, że Niemców i Europy na to nie stać, że ani Niemcy ani Europa nie mogą „same stać na scenie”, jak wyraziła podczas inauguracji niemieckiej prezydencji w Radzie UE. Akurat tę analizę podziela jej minister obrony. Jednak w przeciwieństwie do Merkel, chce publicznej debaty o tym, jak można to zmienić. Chce tego, mimo że jako przewodnicząca CDU wie, że jej własna partia nie ma ochoty robić z polityki zagranicznej tematu kampanii przed przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu.

A więc przejmująca cisza z urzędu kanclerskiego zagłusza także próbę dyskusji nad nową strategią Niemiec i Europy. Tymczasem nowe mierzenie świata w wydaniu Kramp-Karrenbauer staje się szukaniem szerokości i głębokości politycznych luk, które pozostawi po sobie Angela Merkel, gdy zgodnie z zapowiedzią, jesienią 2021 roku opuści urząd kanclerski na zawsze.

Michaela Küfner

Więcej postów