PIS chce wychować społeczeństwo. By słuchało władzy, jak świnia gmiotu

Młodzi rozczarowali Jarosława Kaczyńskiego, a może nawet srodze go zawiedli. Nie dość, bowiem, że z nagła ruszyli do urn, z czym nikt się w obozie władzy specjalnie nie liczył, to w dodatku w II turze oddali swe głosy na Rafała Trzaskowskiego.

Zrobiło tak trzy czwarte młodzieży. W swym głupim uporze i niedojrzałości intelektualnej nie dostrzegli, jak się Zjednoczona Prawica natęża, by kraj rósł w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Ulegli – rzekł prezes PiS – medialnej propagandzie. Chłonęli ją jak gąbka.

Coś z tym trzeba zrobić – zapewne zadumano się przy Nowogrodzkiej. Plan jest taki, by rządzić przez następnych kilkanaście lat, a jednocześnie w tym właśnie czasie na rynek wyborczy trafiać będzie – co roku – około czterystu tysięcy osiemnastolatków, którzy mogą ów plan zniweczyć. Nie mogąc zmienić struktury demograficznej, która ukształtuje się w tak niekorzystny sposób, można próbować zmieniać stan umysłów.

Tak nadchodzi czas inżynierii społecznej, czyli podjęcia próby stworzenia „nowego człowieka”. To, swoją drogą, fascynujące zagadnienie na styku psychologii i polityki – czy Kaczyński, wychowany w Polsce Ludowej, tak nasiąkł nią do szczętu, że dziś nie potrafi zorganizować państwa inaczej, jak tylko na podobieństwo tamtego systemu, czy też sposób jego działania jest po prostu uniwersalny dla wszystkich autokratów?

Zapowiedzi, w każdym razie, są dość jasne. Trzeba zmienić system edukacji tak, by młodzi stali się wyborcami Prawa i Sprawiedliwości. Trzeba zabrać się za szkoły oraz uniwersytety. Ryszard Terlecki mówi wprawdzie, że chce młodzieży mądrzejszej oraz zorientowanej w rzeczywistości politycznej i historycznej, ale te słowa czytać trzeba na opak. Wszak im lepsze wykształcenie, tym mniejszy odsetek głosujących na PiS.

Dlatego nowy człowiek ma być głupszy. Zindoktrynowany. Zmanipulowany. Poddany inżynierii społecznej od momentu przekroczenia progu szkoły. Jeśli tego nie zrobimy – rzecze Zbigniew Ziobro – to „przegramy bitwę o polskie dusze”. To oczywiste, że rządzący nie chcą mieć wyborców, tylko „rząd dusz” pod pełną kontrolą. Wychować tylko trza najmłodszy narybek, by słuchał potem ministra Ziobry, jak świnia grzmotu.

Inżynieria społeczna to manipulowanie ludźmi, by zachowywali się w ściśle określony sposób. Z definicji to wcale nie musi oznaczać czegoś złego. Wybitny badacz Adam Podgórecki pisał, że za pomocą socjotechniki, władze powinny korygować złe nawyki społeczne. Tyle, że historia udowadnia, że politycy sięgają po inżynierię społeczną niemal wyłącznie po to, by umocnić swoją władzę i ułatwić sobie rządzenie. Władza staje się wtedy wielkim reżyserem, który społeczeństwo traktuje dość przedmiotowo.

Takie sterowanie Polakami marzy się Kaczyńskiemu, Terleckiemu i Ziobrze. Już robią to za pomocą propagandy, sączonej od rana do nocy w publicznych mediach. Efekty widzimy – skutecznie zatruła umysły swych widzów, powtarzane jak mantra językowe klisze trafiły do języka potocznego. Ludzie realnie boją się ideologii LGBT i gender, w starcie cywilizacji życia i cywilizacji śmierci też uwierzyli. Kłamstwo stało się prawdą.

Oprócz technik masowego oddziaływania, czyli właśnie mediów, równie ważne – jeśli nawet nie ważniejsze, jest przejęcie kontroli nad systemem wychowania, by wpływać na i poprzez instytucje edukacyjne, czyli kształtować w pożądanym kierunku głowy najmłodszych. Skutkiem ma być tzw. umysł zamknięty, czyli sztywny i dogmatyczny, widzący świat w czarno-białych barwach, niezdolny do krytycznej analizy i negujący informacje niezgodne z przekonaniami. Takimi „twardogłowymi” łatwo jest rządzić. A przy okazji zaszczepi się i kult jednostek, czyli genialnego stratega i jego brata.W ustroju słusznie minionym już kilkulatkom odczytywano opowiadanie „Lenin wśród dzieci”. Szło to tak: „Dzieci zrozumiały, że Lenin, którego widziały pierwszy raz, jest ich największym przyjacielem i towarzyszem. Odłączyły się od dorosłych i poszły wraz z Leninem na herbatkę; nakładały mu konfitury. A on częstował je orzechami, nalewał im herbatkę, opiekował się nimi (…) Lenin gorąco i szczerze kochał dzieci”. Wstawmy pod „Lenin” – „Kaczyński” i do kanonu lektur. Że to zbyt grubymi nićmi szyte? Drodzy Państwo, wszak PiS zmusza nas nieustannie do przekraczania granic wyobraźni.

Jeszcze wcześniej PiS uderzył w elity, dezawuując je, pozbawiając pracy, odcinając od rządowych pieniędzy, rugując z publicznych mediów. Zaczął tworzyć własne elity, niestety, zwykle podług zasady BMW – bierni, mierni, ale wierni. Teraz przyszedł czas na zajęcie się masami. Im głupsi będziemy jako społeczeństwo, tym lepiej dla PiS-u. Wtedy wcisną nam każdy kit, a rządzić będą po wsze czasy.

KAROLINA LEWICKA

Więcej postów