Unia Europejska sięga po nadzwyczajne środki. We wtorek ogłosiła, że zamyka swoje zewnętrzne granice dla świata. O radykalnej odpowiedzi wspólnoty na zagrożenie koronawirusem poinformowała Ursula von der Leyen (62 l.), szefowa Komisji Europejskiej. Wcześniej na tak śmiałe działania zdecydowały się Polska i Czechy. Teraz Polska namawia pozostałych sojuszników, żeby iść za ciosem i zwiększyć pulę pieniędzy na walkę z zarazą
Pomysł zamknięcia zewnętrznych granic Unii na 30 dni poparły wszystkie jej państwa członkowskie (jest ich 27). – To dobrze, że mamy wspólne podejście – cieszy się Ursula von der Leyen.
Niestety, wirus jest już w Unii i pustoszy kolejne kraje, najbardziej Włochy i Hiszpanię. Na walkę z zarazą potrzebne są ogromne kwoty. Von der Leyen poinformowała, że każdy kraj dostanie na to pieniądze. Ale nie będą to ekstrakwoty, tylko te, które planowo państwa i tak miały otrzymać z unijnego Funduszu Spójności. W normalnych czasach finansuje on wyrównywanie szans między krajami bogatszymi a biedniejszymi.
Polska ze wspólnotowej kasy na walkę z wirusem może przeznaczyć 7,4 mld euro, czyli ponad 33 mld zł. To najwięcej w UE. Inne kraje muszą pogodzić się z mniejszymi wypłatami, np. Włochy dostaną 2,3 mld euro, a Hiszpania 4 mld. Premier Mateusz Morawiecki (52 l.) chce jednak od Unii dodatkowych funduszy. – Dotychczasowe ustalenia są zbyt zachowawcze – mówi Faktowi jeden z polityków z otoczenia premiera.
Podział pieniędzy polscy politycy będą negocjować w UE dziś i w ciągu następnych dni.