Kapitan zginął. Nikt za tę TRAGEDIĘ nie poniósł odpowiedzialności. Rodzina nie dostała od wojska odszkodowania

Kapitan zginął

Kapitan Krzysztof Sobański zginął, bo w czasie awarii samolotu nie zadziałał źle zmodernizowany fotel katapultowy. Reporterzy „Czarno na białym” wrócili do katastrofy pod Pasłękiem i do śmierci pilota samolotu MiG-29. Dotąd nikt za tę tragedię nie poniósł odpowiedzialności. Rodzina twierdzi, że do tej pory nie dostała od wojska odpowiedniego odszkodowania. W rozmowie z Piotrem Świerczkiem pierwszy raz o tragedii opowiada wdowa po pilocie.

Kapitan Krzysztof Sobański zginął 6 sierpnia 2018 roku podczas rutynowego lotu. W trakcie nocnych ćwiczeń zgłosił awarię maszyny – zatkał się filtr paliwa i doszło do wycieku. Pilot musiał się katapultować, ale zanim to zrobił – wybrał miejsce, w które skierował maszynę: nieoświetlone, bez zabudowań. Później, tuż obok wraku, znaleziono fotel katapultowy z przypiętym ciałem i nierozłożoną czaszą spadochronu.

Dochodzenie wykazało, że podczas remontu fotela w Polsce popełniono błędy – użyto dorobionych części i nikt tego nie sprawdził. – Ktoś go zabił. Ktoś ma krew mojego męża na swoich rękach – mówi Marlena Sobańska, wdowa po pilocie samolotu MiG-29.

– Chciałabym, żeby osoby, które przyczyniły się do śmierci mojego męża, w końcu przyszły i powiedziały zwykłe „przepraszam”. A po drugie, oczekuję zadośćuczynienia za śmierć mojego męża i ojca moich dzieci – podkreśla kobieta.

Wdowa po pilocie zwraca uwagę, że obiecano jej rodzinie, że nie będzie zostawiona sama sobie. – A na dzień dzisiejszy jest, jak jest. Jestem sama dla siebie – dodaje. Marlena Sobańska wspomina, że zapewnienia pomocy padły w dniu pogrzebu jej męża.

Podczas mszy pogrzebowej minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapewniał, że państwo polskie nie zapomni o pilocie i jego najbliższych. „Ministerstwo Obrony Narodowej po tragicznej śmierć śp. kpt. pil. Krzysztofa Sobańskiego otoczyło jego rodzinę kompleksową opieką i wsparciem (…). Dotychczasowe wypłaty to łącznie kilkaset tysięcy złotych. Wypłacono m.in. zapomogę, jednorazowe odszkodowanie, odprawę mieszkaniową, odprawę pieniężną (…). Wdowa została zatrudniona w strukturach Sił Zbrojnych RP” – wskazuje w piśmie resort obrony.

„Jakby dalej żył”

– Dostałam od armii wszystkie należności, które mój mąż by wziął, odchodząc na emeryturę, jakby dalej żył. Wziąłby odprawę, która mu się należała. Wziąłby odprawę mieszkaniową. Dostałam rentę, ale uważam, że ta renta nam się należy – ocenia Marlena Sobańska.

Zapytana, dlaczego akurat jej miałoby przysługiwać odszkodowanie, wskazuje, że „jest sporo wdów po Smoleńsku, które dostały odszkodowanie za śmierć swoich mężów”. – Mój mąż jest inny? – pyta.

Katastrofa smoleńska mogła być punktem zwrotnym w traktowaniu rodzin ofiar katastrof. Jeszcze za rządów PO-PSL małżonkom, dzieciom i rodzicom ofiar – w sumie 270 osobom – wypłacono ponad 67 milionów złotych, czyli po 250 tysięcy złotych na osobę.

Po 2015 roku rząd PiS za śmierć 96 osób wypłacił kolejne transze odszkodowań i zadośćuczynień. Ostatnie liczby dotyczące katastrofy w Smoleńsku to łącznie prawie 100 milionów złotych wypłat.

21 lat walki w sądach

Na tej podstawie 250 tysięcy złotych odszkodowania otrzymali też członkowie ofiar katastrofy samolotu transportowego w Mirosławcu, w której zginęło 20 oficerów. Wypłaty otrzymało ponad 50 osób. Wydawało się, że to nowy standard.

– Moje odszkodowania i zadośćuczynienia niestety były dużo, dużo niższe – mówi Agnieszka Pajórek, wdowa po pilocie samolotu Iskra, który zginął w listopadzie 1998 roku. O swoje należności musiała walczyć w sądzie. – To było pięć procesów sądowych i kilka wezwań do próby ugody – dodaje wdowa. Walka trwała 21 lat.

Tomasz Pajórek i Mariusz Oliwa rozbili się, pilotując wojskową iskrę. Pogoda była fatalna, a samolot nie miał odpowiednich urządzeń nawigacyjnych. Poleciał, bo takie wydano polecenie z trybuny honorowej w Warszawie, gdzie trwały obchody Święta Niepodległości.

Sędzia podczas ustnego uzasadnienia orzeczenia zwracał uwagę, że „przelotu w tym dniu nie dało się wykonać”. Wskazano winnych. Zapadły sądowe wyroki. Ale armia latami broniła się przed wypłatą pieniędzy rodzinom ofiar.

Najpierw odbył się kilkuletni proces o odszkodowanie dla żony, potem kolejny proces o odszkodowanie dla dzieci oraz osobny proces o rentę. Ostatni, o zadośćuczynienie, skończył się w grudniu 2019 roku. W trakcie jego trwania kolejne wypłaty z Ministerstwa Obrony Narodowej dostawały rodziny ofiar ze Smoleńska.

– Na pewno MON podzielił nas, jeśli chodzi o te wypłaty, bo one są zróżnicowane. Były zawarte ugody, a ja musiałam iść do sądu, walczyć te 21 lat – zwraca uwagę Agnieszka Pajórek.

„Nie widziałam męża po śmierci”

Teraz być może łatwiej zrozumieć wdowę po pilocie MiG-29, który zginął z powodu błędów Wojskowych Zakładów Lotniczych i braku nadzoru nad remontami w armii.

Marlena Sobańska mówi, że nawet nie dostała po mężu obrączki, bo ktoś ją ukradł. – Komuś się przydała – mówi rozżalona. – Ja nie widziałam męża po śmierci. Nie pożegnałam się z nim. Chciałam bardzo, ale ludzie, którzy go widzieli, powiedzieli, żebym tego nie robiła – dodaje.

Dwaj pracownicy zakładów, gdzie przeprowadzano remont samolotu, usłyszeli zarzuty. Wdowa po pilocie nie ma do nich żalu. – Nie chciałabym nikomu zniszczyć życia, bo ja mam życie zniszczone. Wiem, jak moje dzieci to przeżywają i jak ja to przeżywam, więc po co innym gotować taki los? Po co ktoś ma iść do więzienia, bo zrobił coś, co mu kazano? – pyta.

Wdowa po kpt. Krzysztofie Sobańskim ma żal do osób, które nie przeprowadziły próby po modernizacji fotela. – Oni tę próbę zrobili po śmierci mojego męża, czyli za późno – dodaje.

Jedyne, co dobrze wspomina w kontekście działań polskiej armii, to pogrzeb. – Był piękny – ocenia Marlena Sobańska. – Potem pierwsza rocznica jego śmierci też była ładna – dodaje. Wspomina, że początkowo nie chciała wziąć w niej udziału, ale usłyszała, że jeśli nie przyjdzie, to wojsko „nie musi tego robić”.

„Minęło półtora roku, a tu nadal jest cicho”

Generał Jarosław Mika, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, zapewnia, że wojsko zawsze wraca wspomnieniami do osób, które zmarły. – Nasz kontakt z rodzinami trwa zawsze – dodaje. Mówi, że wojsko pozostaje w kontakcie z rodziną zmarłego pilota kpt. Krzysztofa Sobańskiego.

– Pan generał ze mną rozmawiał, więc na pewno zna tę sprawę, ale kto się tym zajmuje, tego nie wiem. Minęło półtora roku, a tu nadal jest cicho – mówi Marlena Sobańska.

Ministerstwo Obrony twierdzi, że sprawa znajduje się „na etapie rozpatrywania i analiz”, a Wojskowe Zakłady Lotnicze podtrzymują chęć finansowego wsparcia najbliższych pilota. W przesłanym mailu do reporterów „Czarno na białym” twierdzą, że są w kontakcie z pełnomocnikami rodziny.

TVN24.PL

Więcej postów