Sebastian Furtak zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku w Chinach, gdzie mieszkał i pracował – informuje „Gazeta Wyborcza”. Rodzina i przyjaciele uruchomili zbiórkę pieniędzy „Ostatnia podróż Sebka”, by sprowadzić prochy dziennikarza do Polski.
Ciało Sebastiana Furtaka znaleziono 27 grudnia 2019 r. na schodach budynku, w którym mieszkał. Jak poinformowała chińska policja, mężczyzna zmarł w wyniku upadku ze schodów, wykluczono udział osób trzecich.
Rodzina twierdzi jednak, że nikt nie poinformował jej o śmierci Sebastiana. Dowiedzieli się dopiero, gdy zgłosili policji zaginięcie. Nie znają żadnych szczegółów dotyczących wypadku. O śmierci dziennikarza nie zostały poinformowana również ambasada i konsulat RP w Chinach – podaje „Gazeta Wyborcza”.
Sebastian Furtak jak dziennikarz pracował m.in. w TVP Info, trójmiejskim oddziale Superstacji, potem w biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Pełnił również funkcję PR managera w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Gdańsku. Przed wyjazdem do Chin pracował dla radia TOK FM. Jak czytamy w „Wyborczej”, przez ostatnie dwa lata mieszkał i pracował w Chinach.
Miał 39 lat.
„Żył z pasją. Miał ogromne poczucie humoru. Wszędobylski i ciekawski. Nie znamy drugiej osoby o tak otwartym umyśle. W jego towarzystwie zapominaliśmy o wszystkich troskach, a jego uśmiech rozjaśniał nam dzień” – piszą o Sebastianie bliscy, którzy uruchomili zbiórkę na portalu pomagam.pl.
„W związku z tym, że nieszczęśliwy wypadek zdarzył się w Chinach, zbieramy na ostatnią podróż Sebastiana do domu. Do Gdańska. Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc” – czytamy.
Bliskim dziennikarza można pomóc TUTAJ .
Zbiórkę organizuje Nika Furtak, siostrzenica Sebastiana. Dotychczas udało się zabrać ponad 23 tys. zł.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”, pomagam.pl