Były ambasador oskarża szefostwo MSZ. W tle skandale w dyplomacji

Były ambasador z nadania PiS składa doniesienie do prokuratury na najważniejszych ludzi w MSZ. Przy okazji opisuje patologiczne jego zdaniem porządki panujące w resorcie spraw zagranicznych.

„Zawiadomienie o popełnieniu przestępstw przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków, poświadczeń nieprawdy, przeciwko ochronie informacji, tworzenia fałszywych dowodów oraz pomówień” — tak zatytułowane jest doniesienie, które były ambasador Polski w Japonii Jacek Izydorczyk skierował do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, a także do Najwyższej Izby Kontroli.

Lista urzędników, którym zarzuca wszystkie te przestępcze czyny liczy osiem nazwisk, w tym szefa Biura Kontroli i Audytu MSZ, dyrektora Biura Dyrektora Generalnego MSZ czy zastępcy dyrektora Biura Finansów MSZ. Ale głównym oskarżanym jest dyrektor generalny MSZ  Andrzej Papierz  , szara eminencja resortu, na początku lat 90. oficer specsłużb. To główny kadrowiec polskiej dyplomacji — decyduje, kto i na jakie stanowisko wyjeżdża. W praktyce, wobec słabej pozycji szefa MSZ  Jacka Czaputowicza  , Papierz jest uważany za najważniejszego człowieka w polskiej dyplomacji.

To Papierz doprowadził do odwołania Izydorczyka z placówki w Tokio latem minionego roku. Izydorczyk przekonuje w doniesieniu do prokuratury, że zrobił to wielokrotnie naruszając prawo.

I nie zostawia suchej nitki na Papierzu: „Na czele  Ministerstwa Spraw Zagranicznych   stoi osoba, która de facto tym ministerstwem nie kieruje – o czym nawet nie kryjąc się przede mną przechwalali się niektórzy urzędnicy z MSZ. Ten stan w połączeniu z osobowością A. Papierza (a jest to osoba mająca problemy z samokontrolą oraz osoba z wyjątkowo pogardliwym stosunkiem do obowiązującego prawa) – jeszcze bardziej pogłębia wręcz systemową patologię w MSZ”.

Co konkretnie zarzuca były ambasador swemu zwierzchnikowi? Chociażby nieprzyzwoite zachowania, gdy odwiedził Japonię. „A. Papierz (…) w dniu 24 marca 2019 r. przy świadkach i w miejscu publicznym w Japonii (Kamakura) dopuszcza się obscenicznego i obraźliwego wobec Japończyków zachowania (byłem osobiście tego świadkiem, o czym w drodze służbowej powiadomiłem Ministra Spraw Zagranicznych J. Czaputowicza w piśmie z dnia 2 kwietnia 2019 r. [tu pada sygnatura pisma – red.] – i brak jest jakiejkolwiek odpowiedzi lub reakcji do dnia dzisiejszego”.

Pytamy Izydorczyka: — Co pan miał na myśli pisząc o obscenicznym i obraźliwym zachowaniu?

— Odwiedzaliśmy najważniejszą świątynię w Kamakurze z oficjalną delegacją. Papierz zachował się skandalicznie, gdy po wejściu na teren świątyni należało dokonać symbolicznego obmycia wodą — opowiada były ambasador.

W japońskich świątyniach religii shinto, po przekroczeniu świątynnej bramy należy dokonać oczyszczenia poprzez umycie dłoni i przepłukanie ust w przeznaczonym do tego miejscu.

Dopytujemy Izydorczyka: — Ale co zrobił Papierz? Nie dokonał obmycia? Zanieczyścił wodę, co jest religijnie niedopuszczalne?

— Było jeszcze gorzej. Papierz podszedł do kadzi z wodą i zaczął symulować, że obmywa sobie genitalia. Radośnie przy tym rechotał. Towarzyszący mu ludzie z MSZ też się świetnie bawili. Zachowywali się, jak gimnazjaliści na wycieczce. A Japończycy udawali, że tego nie widzą, bo nie wiedzieli, jak zareagować. Tak jak napisałem w zawiadomieniu do prokuratury: informowałem o tym incydencie szefa MSZ. Bez reakcji.

W piśmie do prokuratury Izydorczyk pisze, że Czaputowicz „nigdy nie odpowiedział mu na jakiekolwiek pismo”. Zauważa nawet: „Minister Spraw Zagranicznych J. Czaputowicz nigdy ze mną – jako ambasadorem RP w Japonii – nawet nie rozmawiał”. — Ale po piśmie do Czaputowicza opisującym skandal w świątyni, Papierz zaczął się na mnie mścić i doprowadził do odwołania mnie z placówki — przekonuje w rozmowie z Onetem.

Izydorczyk nie chce rozwijać innych zarzutów ze swego doniesienia. Choćby takiego, że gdy za rządów Platformy Papierz był ambasadorem Polski w Bułgarii (2007-2010) „cofnięto mu w trybie natychmiastowym poświadczenie bezpieczeństwa i został odwołany z funkcji ambasadora w atmosferze totalnego skandalu”.

Były ambasador nie chce też mówić o szczegółach swych zarzutów wobec Pawła Milewskiego. To człowiek Papierza, były dyrektor Departamentu Azji i Pacyfiku MSZ, a dziś nowy ambasador w Japonii. „Paweł Milewski (…) w dniach 19-20 grudnia 2017 r. podczas wizyty służbowej w Tokio kompromitował siebie, ale przede wszystkim ośmieszał swój urząd i Państwo Polskie” — napisał Izydorczyk w doniesieniu.

Izydorczyk przyznaje, że otrzymywał z MSZ negatywne oceny, ale twierdzi, że były one fabrykowane po to, by się go pozbyć. Zdaniem Izydorczyka jako dyrektor Departamentu Azji i Pacyfiku Milewski oceniał go negatywnie, by samemu objąć szefostwo placówki w Tokio jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w Polsce w październiku 2019 r. — co też się stało.

W swym doniesieniu Izydorczyk zarzuca też Milewskiemu złamanie prawa, poprzez ujawnienie tajemnic państwowych. „Dowody na to znajdują się w MSZ (korespondencja zawierająca informacje w owym czasie niejawne [szyfrogramy])” — pisze.

Były ambasador twierdzi, że padł ofiarą rozgrywek wewnątrz MSZ, których reżyserem miał być Papierz. „Od ok. grudnia 2018 r. zaczynają docierać do mnie informacje o szerokiej, choć zakulisowej akcji oczerniania mojej osoby w Polsce w kręgach urzędniczych, poselskich itp. (przykładowo: jakoby posiadam kochankę w ambasadzie, jakoby nie przychodzę do pracy w ambasadzie, jakoby goście VIP w ogóle nie przychodzą na imprezy organizowane przez Ambasadę RP w Tokio i inne – oczywiście informacje te nie były niczym potwierdzone!)” — pisze. Twierdzi też, że szefostwo MSZ celowo przycinało mu budżet i uniemożliwiało zatrudnienie pracowników, przez co w ambasadzie było wiele wakatów. — Żeby wydrukować wizytówki, musiałem mieć zgodę dyrektora sekretariatu ministra. I jej nie dostawałem — opowiada Onetowi. W dokumencie są opisy blokowania służbowej poczty, wojny o samochód ambasadorski z biało czerwoną flagą i przepychanki o to, kto ma reprezentować Polskę na oficjalnych uroczystościach na dworze cesarskim.

Izydorczyk uważany jest za człowieka byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego. Przed wyjazdem na placówkę nie był dyplomatą, w ogóle nie pracował jako urzędnik — był wykładowcą prawa na Uniwersytecie Łódzkim i adwokatem. W piśmie wielokrotnie przekonuje, że jako osoba z zewnątrz, padł ofiarą układu zawodowych dyplomatów, którzy rządzą w MSZ. Tajemnicą poliszynela jest to, że po dymisji Waszczykowskiego na początku 2018 r., ruszyła czystka jego ludzi na placówkach.

Gdy przesłaliśmy do MSZ doniesienie Izydorczyka, prosząc o odniesienie się do zrzutów, dostaliśmy lakoniczną odpowiedź: „Pan Jacek Izydorczyk został odwołany z funkcji Ambasadora RP w Tokio zgodnie z obowiązującymi przepisami, w wyniku dokonanej przez MSZ oceny działalności placówki pod jego kierownictwem”.

Dokument wysłaliśmy także Andrzejowi Papierzowi. Nie odpowiedział.

WIADOMOSCI.ONET.PL

Więcej postów