Janusz Rolicki dla Faktu: Do Sejmu wrócił duch Kuchcińskiego [OPINIA]

Rok 2019 był czasem nadziei tak obozu Jarosława Kaczyńskiego, jak i opozycji. Jedni liczyli, że dzięki wyborom zwiększą swą przewagę, a drudzy spodziewali się przejęcia władzy. Los, bestyjka, dał prztyczka w nos obu stronom – pisze felietonista Faktu Janusz Rolicki

Kaczyńskiemu, bo wygrał nie tak mocno, jak chciał, a opozycji przyniósł iluzję na przyszłość w postaci przewagi 900 tysięcy głosów – wzmocnioną dodatkowo przejęciem Senatu. Przez to wzrosło znaczenie wyborów prezydenckich w przyszłym roku.

Zarazem objawiło się widmo pata decyzyjnego w razie porażki prezydenta Dudy. Jarosław Kaczyński zamiast doradzić Dudzie uśmiechy do przeciwników, zaserwował nam kolejną część kontrowersyjnej walki z sędziami i Unią Europejską. Dla tej ostatniej reforma PIS-owska to deforma rujnująca system sprawiedliwości w Polsce. Efekt tego „marszu po trupach” władzy spotęgował jeszcze sposób debatowania w Sejmie.

Mimo że większość rządząca nieco zmalała, a na sejmowej arenie pojawiła się dość mocna lewica i rosnąca w siłę superprawicowa Konfederacja, klub PiS postanowił kontynuować procedowanie w stylu marszałka Kuchcińskiego i posła Piotrowicza. Powróciły obrady nocne, trwające do 4. nad ranem. Jedyne „ustępstwo” względem reguł Piotrowicza polega na przedłużeniu czasu wypowiedzi poselskich z 30 sekund do pełnej minuty. Za przekroczenie czasu przemawiającemu wyłącza się mikrofon. Ten styl prowadzenia obrad jest uznawany powszechnie za zbójecki. Przyglądają mu się z zażenowaniem i Polacy, i Europejczycy.

Komentatorom zachodzącym w głowę, dlaczego obóz rządzący tak mocno przykręca śrubę, przychodzi na myśl tylko jedna odpowiedź: prezes Kaczyński postanowił kuć żelazo póki gorące, choćby to miało narazić na straty prezydenta. Żeby to, co ma być uchwalone, zostało uchwalone. Bo z wielkim prawdopodobieństwem w najbliższym czteroleciu opozycja nie tylko nie przeforsuje żadnej nowej ustawy, ale też nie obali już istniejących. Możliwe więc, że po sędziach przyjdzie czas na dziennikarzy, którym także władza założy kaganiec.

O co w tym wszystkim chodzi? Po prostu: o wygodne rządzenie. Ale idzie też o zablokowanie tendencji odśrodkowych w Zjednoczonej Prawicy. Partie Gowina i Ziobry, które do tej pory były przystawkami PiS, to już kilkudziesięcioosobowa siła. Dają znać, że obrosły w tłuszczyk i stanowią dziś realną siłę polityczną. Wojenki w obozie władzy stwarzają pole do popisu dla opozycji. Problem, że z pustego i Salomon nie naleje. A generalnie jest wiadomo, że dopóty, dopóki Schetyna siedzi w siodle, nic się nie zmieni. Stąd kolebiemy się niemożebnie na tym wozie, któremu za chwilę, nie daj Bóg, odpadną koła. Ot co!

Marek Kuchciński

Janusz Rolicki

FAKT.PL

Więcej postów