Bartłomiej Misiewicz, były szef piotrkowskiego PiS nie oszczędzał na paliwie

Bartłomiej Misiewicz, były szef piotrkowskiego PiS nie oszczędzał na paliwie

Po niemal roku milczenia do medialnego życia wrócił Bartłomiej Misiewicz, były rzecznik MON, komentując wydanie 15 mln zł wydanych przez MON przy pomocy kart kredytowych. Przy okazji wyszło jednak na jaw, że i Misiewicz nie oszczędzał – w ciągu roku podatnik zapłacił za jego podróże ponad 57 tys. zł.

Bartłomiej Misiewicz, były szef PiS w powiecie piotrkowskim i prawa ręka Antoniego Macierewicza, nie pojawiał się w mediach od roku, gdy po aferze z zatrudnieniem go w zarządzie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, odszedł z partii. Do mediów wrócił w niedzielę, w TVP Info komentował m.in. aferę z 15 mln zł wydanymi za pośrednictwem kart kredytowych, m.in. przez urzędników MON i wojskowych.

Przy okazji zapowiedział też pozew przeciw Piotrowi Misile, posłowi Nowoczesnej. Misiło, także w niedzielę w TVP Info, wypalił, że napisał już interpelację do szefa MON, by „zechciał udostępnić nam wykaz wszystkich transakcji na kartach kredytowych, bo chciałby się dowiedzieć, czy pan Misiewicz nie kupował narkotyków w jednym z klubów nocnych, płacąc kartą kredytową”. Chodzi o słynną eskapadę ówczesnego rzecznika MON w czasie służbowej delegacji do klubu nocnego w Białymstoku, która przyczyniła się do zwolnienia go z ministerstwa. Misiewicz stwierdził, że jako pracownik MON, nie miał karty kredytowej, nie wydał też ani złotówki z funduszu reprezentacyjnego, nie używa też narkotyków.

Deklaracje Misiewicza zderzyły się z odpowiedzią obecnego ministra obrony Mariusza Błaszczaka na interpelację posła Nowoczesnej Krzysztofa Truskolaskiego. Błaszczak napisał, że od stycznia 2016 do stycznia 2017 r. paliwo do służbowego samochodu używanego przez Misiewicza kosztowało podatnika 57,5 tys. zł.

Wydatki na paliwo Misiewicza podliczył Tomasz Skory, dziennikarz RMF FM: miesięcznie zużywał w 2016 r. paliwa za 4,2 tys. zł, co nawet przy nader wygórowanej cenie 5 zł za litr, oznacza, iż zużywał 840 litrów paliwa na miesiąc. Czyli przejeżdżał miesięcznie 8,5 tys. km, a więc prawie 300 kilometrów dziennie – to tak, jakby trasę Warszawa-Piotrków tam i z powrotem pokonywał dzień w dzień.

Stanowisko w sprawie apanaży dla władzy zajął premier Mateusz Morawiecki. Zapowiedział zmniejszenie liczby wiceministrów, a także likwidację nagród i premii dla członków rządu.

Mimo że Prawo i Sprawiedliwość, będąc w opozycji, wielokrotnie krytykowało rząd PO-PSL za „Polskę resortową”, to dziś rząd Morawieckiego ma rekordową liczbę ministrów i ich zastępców – w sumie 126 osób. Zgodnie z zapowiedzią premiera w ciągu najbliższych dwóch, trzech miesięcy liczba wiceministrów zostanie ograniczona nawet o jedną czwartą, czyli o ponad 30 osób. Ale to tylko część rządowej rewolucji.

– Chcemy zlikwidować wszelkie nagrody, premie dla ministrów i wiceministrów, sekretarzy stanu – mówił premier.

Premier zapowiedział też likwidację służbowych kart płatniczych, a w przypadku niektórych resortów – również kart kredytowych. – Chcę, żeby ministrowie dokonali audytu, przeglądu w swoich jednostkach pod kątem używania kart kredytowych i wszelkich wydatków – podsumował premier.

MARCIN DARDA, DZIENNIKLODZKI.PL

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.