Ameryka nas nie wyręczy

Od wizyty prezydenta Trumpa minęło kilka dni, czas zatem na chłodniejszą refleksję.

Sondaże pokazują, że większość Polaków jest z niej zadowolona. Niewątpliwie Trump pozostawił po sobie dobre wrażenie. Co poza tym? Pokazał, że nawet między przyjaciółmi nic nie jest dane raz na zawsze. Dobre relacje z USA otwierają spore możliwości, ale nie gwarantują bezwzględnie bezpieczeństwa. W pierwszej kolejności musimy zadbać o nie sami.

Przed Polską sporo pracy, zarówno jeśli chodzi o bezpieczeństwo militarne, jak i energetyczne. Stany Zjednoczone zapewniają nam osłonę, ale nie jest ona ani długoterminowa, ani bezwarunkowa. Dostaliśmy czas, by zadbać sami o swoje sprawy, nie zaś pewność, że USA zawsze będą stały na straży wolności Polski.

Trump potwierdził zobowiązania Ameryki wynikające z artykułu 5. traktatu waszyngtońskiego, nie chciał jednak zagwarantować długotrwałej obecności sił USA w Polsce. Nie wspomniał o zmianie sposobu ich finansowania z tymczasowego na stały. Obecnie odbywa się to w ramach Europejskiej Inicjatywy Reasekuracji ustanowionej przez Obamę po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Została ona uwarunkowana postępowaniem Rosjan – jeśli zagrożenie z ich strony minie, finansowanie nie zostanie przedłużone. To wielki kontrast z amerykańską obecnością wojskową w Niemczech, gdzie jest ona finansowana w sposób stały, a nie tymczasowy, nie została też uwarunkowana sytuacją militarno-polityczną. Stacjonowanie wojsk USA nad Renem leży wciąż w długofalowym interesie strategicznym Stanów Zjednoczonych, w Polsce – niekoniecznie.

Z powyższym wiąże się postrzeganie Rosji przez Trumpa. W Warszawie nie nazwał jej przeciwnikiem, ten termin zarezerwował dla tzw. Państwa Islamskiego. Wzywał Rosję do zaprzestania agresywnych ruchów na Ukrainie oraz w Syrii i powrotu do rodziny narodów odpowiedzialnych. W tym ujęciu Rosjanie są kimś w rodzaju kolegi z klasy, który chuligani, ale jeśli porzuci niewłaściwe zachowania, ponownie stanie się swojakiem. To perspektywa odmienna od polskiej. Polska uznaje Rosję za wyzwanie strategiczne, groźbę dla naszej niepodległości, nie zaś za zdeprawowanego druha. Amerykanie stosują wobec niej środki „uspokajające”, my zaś musimy budować głęboką, skuteczną obronę na wypadek rosyjskiej agresji.

Polski i amerykański punkt widzenia różni się także w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Trump zadeklarował, że USA będą sprzedawać gaz skroplony do Europy Środkowej. Z ich perspektywy jednak to biznes, widzą w Polsce znakomity rynek zbytu. Niejako przy okazji mogliby dzięki eksportowi wyprzeć Rosjan z europejskiego rynku energetycznego i odebrać im narzędzie nacisku politycznego. Z perspektywy Waszyngtonu, jeśli eksport LNG do Europy Środkowej nie wyjdzie, trzeba będzie po prostu poszukać innych rynków zbytu. Dla nas dostawy gazu niezależne od Rosji, najlepiej z USA, są głębokim wyborem strategicznym.

Jak zatem pogodzić te dwie różne perspektywy? Jedyną drogą jest traktowanie deklaracji amerykańskich nie jako trwałego zobowiązania, ale jako tarczy osłonowej dla rozbudowy polskich zdolności, zarówno w zakresie twardej obrony, jak i zdolności odbioru gazu.

Obecnie nasza armia i społeczeństwo nie są gotowe do samoobrony przez dłuższy czas, zaś gazoport w Świnoujściu nie może zaspokoić gazowych potrzeb Polski. W obu wypadkach nie mamy wciąż niezależności; aby ją uzyskać, trzeba inwestować zarówno w rozbudowę gazoportu lub\i niezależnych od Rosjan gazociągów, jak i w silną armię oraz powszechną obronę narodową.

Jeśli pozbawi się wizytę Trumpa historyczno-propagandowej otoczki, pozostaje po niej proste przesłanie. USA mogą nam pomóc umocnić niezależność militarnie i gospodarczo, ale to oferta na teraz, nie na odległą przyszłość. Nie wiemy, jaka będzie amerykańska polityka za dziesięć lat, wiemy jednak, że położenie geopolityczne Polski pozostanie to samo. W ostatecznym rachunku umocnić naszą pozycję możemy tylko my sami.

ANDRZEJ TALAGA

Więcej postów