Dworczyk: Ukraina nie wejdzie do Unii Europejskiej z Banderą na sztandarze

– Jeżeli Ukraina chce dołączyć do rodziny krajów europejskich, to musi stanąć w prawdzie; musi się zmierzyć ze swoją trudną historią – uważa wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk. – Ani jedna narracja – ani ta postsowiecka, ani nacjonalistyczna – jest nie do zaakceptowania. Na pewno z nacjonalistami ukraińskimi i z Banderą na sztandarze do Unii Europejskiej Ukraina nie wejdzie – dodał.

Jak mówił Dworczyk w TVP Info, z punktu widzenia sąsiadów Ukrainy mamy prawo do oceny jej polityki

Zdaniem wiceministra obrony narodowej, prezydent Ukrainy Petro Poroszenko nie wypowiada się wprost w sprawach dotyczących OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – red.) i UPA (Ukraińska Powstańcza Armia – red.). Jest w stosunku do innych polityków, np. szefa ukraińskiego IPN Wołodymyra Wiatrowycza, bardzo wstrzemięźliwy, natomiast akceptuje politykę historyczną, którą ukraiński IPN prowadzi. – Liczymy, że prezydent Poroszenko zdobędzie się na refleksję (…). W interesie Polski i Ukrainy leży dobra współpraca obu naszych narodów – zaznaczył wiceminister obrony narodowej.

– Nie ma akceptacji dla tego, żeby gloryfikować zbrodniarzy, te osoby, które wprost – albo pośrednio albo bezpośrednio – były odpowiedzialne za dokonanie ludobójstwa na Wołyniu – mówił.

Szacunki mówiące o ponad 100 tys. ofiar

Masowe zbrodnie popełnione w latach 1943-45 przez OUN i UPA na ludności polskiej głównie na Wołyniu i w Galicji Wschodniej określane są mianem Zbrodni Wołyńskiej. Jej kulminacja nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA w skoordynowany sposób zaatakowały około 150 polskich miejscowości, zabijając wówczas 10-12 tys. ich mieszkańców.

W ocenie polskich historyków Zbrodnia Wołyńska była ludobójczą czystką etniczną, w której zginęło ogółem ponad 100 tys. osób. Są też szacunki mówiące o 120-130 tys. ofiar. Dla badaczy z Ukrainy zbrodnie były konsekwencją wojny prowadzonej przez Armię Krajową z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12, a nawet 20 tys. osób.

PAP

Więcej postów