Polska w ostatnim dziesięcioleciu dwukrotnie straciła całe dowództwo sił zbrojnych. Po raz pierwszy w katastrofie smoleńskiej. Po raz drugi po roku rządów Antoniego Macierewicza.
We wtorek odwołania z armii odebrali od prezydenta szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Gocuł i dowódca generalny gen. Mirosław Różański. Odeszli dowódca operacyjny gen. Marek Tomaszycki, dowódca sił specjalnych gen. Piotr Patalong, odpowiedzialny za modernizację gen. Adam Duda, inspektor sił powietrznych gen. Tomasz Drewniak i wielu innych.
Byli to znakomici fachowcy, w rozwój sił zbrojnych włożyli ogromny wkład. Straty są jeszcze większe, gdy spojrzeć na zarządy generalne sztabu, na struktury dowództw.
Wbrew propagandzie PiS czystka nie objęła „złogów PRL-owskich”, generałów wyuczonych w Moskwie. Odchodzą oficerowie względnie młodzi, po uczelniach w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Holandii, z unikalnym doświadczeniem bojowym w Iraku i Afganistanie, świetnie oceniani przez najważniejszych dowódców NATO.
W każdym kraju to klejnot. Ich wyszkolenie i doświadczenie kosztują miliony. Niedawni towarzysze broni polskich generałów obsadzają dziś najważniejsze stanowiska w administracji amerykańskiej.
Przedstawiciele prezydenta, nominalnie zwierzchnika sił zbrojnych, twierdzą, że nic się nie dzieje. Ostatnio szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch mówił w radiowej Trójce, że to naturalny proces, a odejście jednej piątej korpusu generałów i pułkowników to „nic nadzwyczajnego”. Ciekawe: podobnego rozłażenia się armii nie było od upadku komunizmu.
Generałowie ci nie byli entuzjastami rządów PO-PSL, wielu krytykowało oszczędności na wojsku za rządów Tuska i brak podwyżek. Zaleźli za skórę zwierzchnikom, krytykując ich decyzje. Poprzednicy obecnego szefa MON mieli jednak ten dziwny zwyczaj, że słuchali, co mają do powiedzenia, szanując ich doświadczenie i wiedzę.
Nadchodzi czas oficerów stukających obcasami nie tylko przed Macierewiczem, ale także przed jego rzecznikiem Misiewiczem. Nadchodzi czas ignorantów, obniżonych standardów, armii z podstarzałymi szeregowymi i oficerami z szybkiego awansu. Czas doktryny wojennej, w której wroga powstrzyma partyzantka zbrojna w karabinki Beryl i pociski ppanc. zdolne przebić obudowę lodówki, ale nie pancerze nowoczesnych czołgów.
Polska armia zdobywała reputację przez ostatnie 20 lat – także w Iraku i Afganistanie. Jeśli jej demolka będzie trwała tak szybko jak do tej pory, to reputację będzie odzyskiwała dłużej. Pierwszy rok ministra Macierewicza da się porównać do skutków przegranej wojny.
PAWEŁ WROŃSKI