Młodsi Niemcy tego nie pamiętają, ale w latach 70. ich kraj, a dokładniej Niemcy Zachodnie były niemal kompletnie bezradne wobec gigantycznej fali terroru. Terrorystów udało się w końcu wyłapać. Tym razem jest jednak zupełnie inaczej. Zamachowcy gotowi są zginąć, a z wrogiem, który w żaden sposób nie boi się śmierci, walczy się o wiele trudniej.
Celem ataku może być absolutnie każdy, a to dla Niemiec oznaczać może życie w strachu jakiego jeszcze nie znały. Materiał „Faktów z zagranicy”. W latach 70. frakcja Czerwonej Armii napadała na banki, porywała polityków, dziennikarzy, bankierów, czy związkowców. Szturmowała więzienia i szantażowała kolejnych kanclerzy żądając uwolnienia z aresztu swoich towarzyszy. W Wiedniu wzięto jako zakładników wszystkich ministrów biorących udział w konferencji państw OPEC. Przez długi czas policja i służby były niemal kompletnie bezradne. A jednak terrorystów udało się ostatecznie pokonać. Teraz Niemcy znów znalazły się na celowniku terrorystów.
Cztery zamachy w tydzień
W ostatnich dniach doszło w Niemczech do serii ataków. 18 lipca 17-letni uchodźca zaatakował siekierą pasażerów w pociągu koło Wuerzburga w Bawarii, raniąc pięć osób. W ostatni piątek w Monachium 18-latek pochodzenia irańskiego zastrzelił dziewięć osób w centrum handlowym. W Reutlingen (Badenia-Wirtembergia) w niedzielę Syryjczyk zabił Polkę zatrudnioną w lokalu serwującym kebab. W tym samym dniu wieczorem w Ansbach w Bawarii uchodźca z Syrii wysadził się w powietrze, raniąc 12 osób. – To dziwne, nie do opisania. Boimy się – powiedziała mieszkanka Niemczech. – Mamy mieszane uczucia, po prostu się boję – przyznał jeden z miejscowych. Od czerwca w kilku zamachach zginęło kilkaset osób na całym świecie. Dla Europy były to najkrwawsze miesiące od lat. Wśród ofiar byli także Polacy. Za większością zamachów stoją ludzie, którzy utożsamiają się lub należą do organizacji tzw. Państwa Islamskiego. – Ten terroryzm jest bezcelowy – tłumaczył Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta. – Mają ginąć ludzie. Niech będzie krew, niech będzie to widać – mówił o działaniach terrorystów.
Jeden atak napędza drugi?
Od powstania tzw. Państwa Islamskiego w atakach zginęło prawie 2 tys. osób. Jeden atak napędza kolejny. Coraz częściej działają tzw. „samotne wilki”. – Chodzi o rozpętanie takiej napędzającej się jak kula śnieżna akcji, gdzie zawiedzeni tym, że świat, że Europa, która miała być ich domem, nie jest ich domem, nie będzie ich prawdopodobnie domem, jest im wroga – powiedział prof. Daniel Boćkowski, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego UJ. – Ludzie nie odnajdując się, sięgają po przemoc – dodał. Największe problemy z ludnością muzułmańską w Europie mają Francuzi i Belgowie. Powstały u nich getta, z których ciężko się wyrwać także kolejnym pokoleniom imigrantów. Jak stwierdził Bartłomiej Sienkiewicz, były minister spraw wewnętrznych, następuje „radykalizacja drugiego, trzeciego pokolenia, które w swoim przekonaniu znajduje się w sytuacji, kiedy ktoś oferuje mu dobrobyt, ale przez szybę”. Europejczycy ograniczyli podróże wakacyjne do Turcji i krajów Afryki Północnej. – Świat stał się tak niebezpieczny, że tak jak w średniowieczu nie wychodziło się w mieście bez broni, bo to było niebezpieczne, tak teraz wychodząc na ulicę wiemy, że możemy umrzeć – ocenił Kazimierz Wóycicki z Akademii Europejsko-Krzyżowej. – To jest nowa sytuacja egzystencjalna i my musimy się na nią nastawić – dodał.
„Ludzie zaczynają się sami bronić”
Ludzie szybko muszą się dopasować do nowej sytuacji. Powstają samozwańcze grupy, które mają bronić bezpieczeństwa obywateli. – Jeżeli państwo nie zapewnia nam bezpieczeństwa, to wtedy ludzie zaczynają się sami zbroić – powiedział ekspert ds. terroryzmu, Wojciech Szewko. – W wielu krajach organizują się w milicje, straże obywatelskie. Jeżeli państwo nie sądzi albo nie chwyta tych, którzy są potencjalnie napastnikami to dochodzi do samosądów – dodał. Służby próbują infiltrować środowiska przestępcze. Nie wiadomo, ilu zamachom udało się zapobiec. W Łodzi zatrzymano Irakijczyka, który być może planował zamachy podczas Światowych Dni Młodzieży. Jak nieoficjalnie dowiedział portal tvn24.pl, ślady materiału wybuchowego wykryto w jego walizce. Do badania pobrano próbki, które zostały zbadane w laboratorium. Na ich podstawie potwierdzono, że jest to substancja wybuchowa. – Żeby temu przeciwdziałać, to trzeba by mieszkać w mózgach tych ludzi – ocenił Bartłomiej Sienkiewicz. – Trzeba by mieć jakąś technologię, która wyprzedza ludzkie intencje, która selekcjonuje ludzi na potencjalnych morderców – stwierdził.
ŹRÓDŁO: TVN24 BIS