Ślepa strona tak zwanej prawicy czyli o solidarności z lewicą w promowaniu islamu

To, że popieranie imigracji muzułmańskiej w celu zniszczenia społeczeństw europejskich znajduje się na karcie menu wszystkich ugrupowań o charakterze lewicowym czy też neomarksistowskim jest dość powszechnie wiadomym faktem.

Dlaczego jednak tak zwana druga strona spectrum politycznego, również powtarza z uporem maniaka, że terroryzm islamski nie ma nic wspólnego z prawdziwym islamem pomimo druzgoczącej ewidencji, iż polityka taka jest polityką samobójczą? Dlaczego partie polityczne, które trudno posądzić o radykalizm społeczny, takie jak na przykład niemiecka Chadecja, francuscy Gaulliści, brytyjscy Torysi czy też amerykańscy Republikanie przelicytowują się w zapewnieniach o szacunku i uznaniu dla religii muzułmańskiej? Dlaczego zamiast wytykać islam jako przyczynę zła wymyślone zostało określenie RADYKALNY islam?

Otóż dzieje się tak dlatego, iż elity tak zwanych partii konserwatywnych znalazły się pod wpływami specyficznych trendów liberalizmu ekonomicznego. I tutaj pozwolę sobie wtrącić małą uwagę na temat ruchów utopijnych pojawiających się jak grzyby po deszczu w dziejach ludzkości jako wynik ludzkich marzeń o doskonałych systemach społecznych, w których ludzie spędzać mają życia swoje w pełnej szczęśliwości na ziemi, bez oczekiwania na pośmiertne rajskie ogrody. Z takich najnowszych fenomenów oczywiście najczęściej podgrzewanym daniem po lewej stronie polityki jest komunizm, ale tak zwana prawica również nie uchroniła się przed swoistym ruchem „milenijnym”, czyli progresywną formą liberalizmu ekonomicznego bez granic. W Stanach Zjednoczonych ruch ten jest znany głównie pod nazwą neokonserwatyzmu a w Europie to część ruchu neoliberalnego, która głosząc z jednej strony błogosławieństwa wolnego rynku z drugiej zaś głosi odpowiedzialność społeczną.

Jak dotychczas, praktyczne próby wprowadzania tych doktryn w życie nie kończyły się za dobrze. Dzięki światu bez granic i ceł dla działalności przemysłowej dostaliśmy praktyczny monopol produkcyjny Chin a „wolno i bez ograniczeń” działające instytucje finansowe muszą być wykupowane z tarapatów za pieniądze podatników i niekoniecznie za ich zgodą. Kraje, które dotychczas mogły sprzedawać swoje bogactwa naturalne po cenie rynkowej dowiadują się, że straciły firmy, które wydobycie tych bogactw kontrolują ponieważ zostały one wykupione przez zagranicznych inwestorów. Przykłady takie można by mnożyć choćby oceniając własność posiadania prywatnych mediów w Polsce. A zatem ten idealny mechanizm wolnego rynku zamiast uszczęśliwiać ludzkość za każdym razem kończy się rozdawaniem przywilejów jakieś tam grupie czy elicie w skali mikro lub makro za ceny niekoniecznie wolnorynkowe.

Pomimo tego teoria jest cały czas żywa i podobnie jak i teoria marksistowska z uporem powraca na wokandę. Według niej zatem świat będzie podlegał z jednej strony idealnie działającymi siłom wolno-rynkowymi a z drugiej politycznym siłom „nowego ładu”, gdzie elity z jednej części świata dogadywać się mają, z elitami z drugiej części świata. W perspektywie, jako cel ostateczny, zarysowany jest tutaj jeden, wspólny ale sprawiedliwy rząd nad całym światem. Ponieważ decydentami mają być w świecie tym oświecone elity zatem rządzić będzie rozsadek” i racjonalne, rzeczowe rozwiązywanie potencjalnych problemów.

Oczywiście czynnikiem łączącym tych „nowych” konserwatystów z lewicowymi radykałami jest tęsknota za światem bez granic. I tutaj dochodzimy do konieczności „zglobalizowania” świata. W wypadku neokonserwatystów pod hasłami zupełnie wolnej wymiany handlowej, wymiany myśli technicznej, myśli politycznej i sprawiedliwego podziału produkcji i dóbr naturalnych. Niestety państwa narodowe zupełnie nie pasują do tej koncepcji i obecna sytuacja w Unii Europejskiej jest odzwierciedleniem tych zbiegających się interesów partii socjaldemokratycznych jak i większości partii konserwatywnych (w których dominują tacy właśnie 'konserwatyści’ nowego typu). W ich perspektywie pojawia się tutaj przepiękna wizja idealnego połączenia dwóch światów – Europy, Północnej Afryki i Bliskiego w jeden twór, który czasami nazywany jest przez złośliwych krytyków jako Eurabia. [link]

Typowym odzwierciedleniem takiego ekstremalnego „liberalizmu” niech będzie dla nas list byłego premiera Belgii, wielkiego propagatora liberalizmu ekonomicznego a obecnie członka Europejskiego Parlamentu i Przewodniczącego Przymierza Liberałów i Demokratów Dla Europy czyli Guya Verhofstadta. W tym otwartym liście, skierowanym do ultra marksistowskiego ugrupowania nazwanego Ponadnarodowym Instytutem w Holandii (Transnational Institute), Verhofstadt przekonywuje przywódcę tej organizacji, komunistkę amerykańską Susan George (osiadłą na stałe we Francji) o konieczności współpracy ze względów na zbieżność celów.

Oto kilka z fragmentów tego listu z 2006 roku:

Wielu z was chciałoby powrotu do małej, lokalnej skali. Że musimy powrócić do rynku lokalnego, do społeczności lokalnej. Ale nie wtedy kiedy dochodzi do emigracji…. Wówczas globalizacja staje się nagle celem. Wielkie masy bezdomnych ludzi poruszają się wzdłuż granic Europy i Północnej Ameryki, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w wystawy sklepów zamożnych społeczeństw. Miliony nielegalnych imigrantów żyje jak bezdomni pariasi w strasznych warunkach mając nadzieję, że będą mogli w jakiś sposób podłączyć się do bogactw Zachodu. Ale to przecież brak wolnej wymiany handlowej i inwestycji we własnych krajach, wypycha ich właśnie na Zachód. ….

Jeszcze inna sprzeczność polega na fakcie, kiedy sprzeciwiacie się globalizacji a w tym samym czasie silnie popieracie różnorodność stylów życia. Z pewnością fakt, że żyjemy w multikulturowym i tolerancyjnym społeczeństwie zawdzięczać możemy procesowi globalizacji? A myślałem, że tęsknota za społeczeństwami o ciasnych horyzontach myślowych naszych przodków była tylko domeną konserwatystów gloryfikujących przeszłość, tych ekstremalnych prawicowców, którzy wierzą w wyższość własnej rasy oraz religijnych fanatyków, którzy żyją i umierają z Biblią i Koranem w ręku. W tym wypadku protesty antyglobalizacyjne bezwiednie zmierzają w kierunku wizji populistycznych i prawicowych. [link]

Pragnąłbym zwrócić tu uwagę Państwa na kilka znamiennych punktów w powyższej wypowiedzi:

Verhofstadt sygnalizuje przyjęcie większej ilości imigrantów dla pozyskania sobie poparcia i względów organizacji niegdyś założonej w Amsterdamie przez stalinowskiego agenta wpływu Samuela Rubina i jego córkę Korę Weiss.

Jednocześnie następuje tu wyraźne potępienie ruchów narodowych, które Verhofstadt widzi jako przyczynę zacofania.

Ponadto można zaobserwować, iż widzi on jak globalizacja pomóc ma zarówno w wyeliminowaniu tychże negatywnych ruchów jak i eliminacji „ekstremizmu” islamskiego.

Proszę również zauważyć jak bezceremonialnie Verhofstadt wrzuca do tej samej kategorii islamskich terrorystów i religijnych chrześcijan.

W kilku zdaniach na temat przyczyn bogactwa świata zachodniego Verhofstadt odkrywa swoją całkowitą ignorancję na temat historii (w tym historii gospodarczej).

Czy naprawdę dorosły człowiek wierzyć może w takie absurdy?

Wyraźnie jest to możliwe. Musimy sobie uprzytomnić, że ludzie pokroju Verhofstadta czy też, przenosząc to na polski grunt, takiego Ryszarda Petru nie znają innego życia poza eleganckimi biurami, wygodnymi samochodami i nowoczesnymi pieleszami domowymi. Muzułmanie, których ci ludzie spotykają (jeśli spotykają w ogóle) są takimi samymi osobnikami w garniturach, w eleganckich samochodach i nowoczesnych mieszkaniach (rozsianych po całym kosmopolitycznym świecie). Wniosek – wystarczy być za kosmopolityczną globalizacją aby stać się nowoczesnym i cywilizowanym. Wpuśćmy muzułmanów pomiędzy nas a oni już sami się „ucywilizują”, rozwiążmy stopniowo państwa narodowe a narodowi ekstremiści chrześcijańscy stopniowo się wypalą.

Ludzie pokroju Verhofstadta czy Petru nie są nawet osobami decydującymi. To tylko przykłady wykonawców frontowych. Wykonawcy ci to osobnicy, którzy w gruncie rzeczy nie uważają że detal faktograficzny ma istotną wagę. Przecież jak czegoś się nie wie to można to sprawdzić błyskawicznie na Google. Wystarczy znać teorię (rozumianą prze nich jako realną znajomość mechanizmu działania) a detal to drobiazg. Niestety zjawisko to powoduję totalny brak możliwości myślenia i kojarzenia faktów w odniesieniu do realnego świata.

I tak dochodzimy do „radykalnego islamu”. Wprawdzie w wielu wypadkach ci tak zwani konserwatyści wymawiają słowo „islam” kiedy dochodzi do kolejnej eksplozji czy też następnej rzezi to jednak zawsze połączony on jest z przymiotnikiem „radykalny”. Jest to zjawisko bardzo niebezpieczne. Oznacza to bowiem, iż uznaje się w ogóle istnienie jakiegoś „dobrego islamu”, określanego również jako islamu głównego nurtu. I tak islam zamiast potępienia spotyka się z traktowaniem protekcyjnym. Zamiast wskazywać na istotę zła i nie pozwalać się jej rozwijać wśród naszych społeczeństw pozwala się jej przetrwać pod postacią islamu „normalnego”, który należy popierać aby obalić ten „nieprawdziwy radykalny”. Pozwala się na budowę coraz to większej ilości meczetów i ośrodków „kultury islamskiej”. Pozwala się fundować za pieniądze z bogatych krajów arabskich, instytuty islamistyki na uniwersytetach.

W ten sposób akceptowana jest cała istota zła skumulowana w ideologii islamskiej ponieważ nie ma takiego tworu jak RADYKALNY islam. Islam jest tylko jeden tak samo jak mamy do czynienia z tylko jednym Koranem i tylko jednym dogmatem obowiązku naśladowania uczynków proroka Mahometa (rozłamy na Sunnitów i Szyitów etc. to głównie kwestie dziedziczenia władzy a nie pryncypiów wiary i traktowania niewiernych).

Jako rezultat tego opisanego powyżej fenomenu mamy w chwili obecnej do czynienia z „nieświętym przymierzem” obydwu spectrów politycznych czyli lewicy i neo-konserwatystów (chociaż każda strona ma odmienne do tego motywacje). Z tej to przyczyny apele wskazujące na niebezpieczeństwo islamu i odwołujące się do „zdrowego rozsądku” kolejnych rządów i polityków zarówno w Europie jak i w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii napotykają na wrogie przyjęcie lub w najlepszym przypadku na wymowną ciszę. Tak jakby naszym „przywódcom” odjęło rozum.

POLSKANIEPODLEGLA.PL

Więcej postów