Czemu minister Sellin z PiS musiał zrobić z siebie durnia

Ukraińscy nacjonaliści chcieli dobrze, ale nie mieli wyjścia – Niemcy i Sowieci zniszczyli państwo polskie, więc dokonanie ludobójstwa na Polakach było dla UPA jedynym wyjściem.

Dziejowa konieczność po prostu zmusiła OUN-UPA do wycięcia w pień stu tysięcy Polaków. Zresztą, łatwo nam dziś mówić. Gdybyśmy byli ukraińskimi nacjonalistami, będąc zarazem świadkami napaści Sowietów na Polskę, to pewnie i nam samym nie zadrgałyby siekiery w rękach. Tych właśnie stwierdzeń zabrakło mi we wczorajszym sejmowym wystąpieniu wiceministra kultury Jarosława Sellina z PiS, który niepotrzebnie wygłupiał się na mównicy, klucząc w labiryncie własnych myśli.

„My uważamy, że z punktu widzenia długofalowej polityki i racji stanu ten symboliczny dzień męczeństwa nie powinien być wyznaczany na 11 lipca, bo to był mord ludobójczy, jeden z najbardziej tragicznych epizodów dotyczących męczeństwa Polaków na Wschodzie. Ale nie byłoby go, gdyby nam państwa nie rozebrali hitlerowscy Niemcy i Sowieci” – tym bardzo interesującym przemyśleniem minister Sellin wkroczył w niebezpieczne dla siebie rewiry. Nieżyczliwi zarzucą Panu Ministrowi nadmierne brnięcie w kazuistykę, ale uczciwie rzecz biorąc, to ma on rację. Bez rozbioru Polski we wrześniu 1939 roku późniejsze rzezie nie byłyby możliwe. Pozostaje jednak kilka problematycznych kwestii, na szczęście dla siebie samego niepodjętych przez ministra Sellina.

Jak bowiem zrzucić na Sowietów fakt, że mordów na Wołyniu dokonywano pod okupacją niemiecką? Sowiecka machina eksterminacyjna z NKWD nie znosiła konkurencji, więc po wkroczeniu na Kresy Wschodnie w 1944 roku zaczęła bezwzględnie tępić UPA. Minister Sellin nie pokusił się – a szkoda – o wyjaśnienie frapującego nas wszystkich faktu, że nawet w obliczu starcia z Sowietami, priorytetem ukraińskich nacjonalistów pozostawało mordowanie Polaków. Ale, jak już wiemy, „racja stanu” i „długofalowa polityka” po prostu nie pozwalają na ustanowienie jakiegokolwiek święta 11 lipca upamiętniającego Krwawą Niedzielę 1943 roku.

Po tak wyczerpującej argumentacji Polacy powinni być udobruchani. Pozostaje tylko problem podstawowy, tzn. jak wyjaśnić ukraińskim przyjaciołom, że ich „walka narodowowyzwoleńcza” to tak naprawdę zasługa Sowietów? Jak wyjaśnić im, mówiąc słowami samego Sellina, że nie byłoby ludobójczej UPA, „…gdyby nam państwa nie rozebrali hitlerowscy Niemcy i Sowieci”. Czy minister Sellin wie już, jak z tego wybrnąć czy też po prostu jego działalność w polskim parlamencie obliczona jest na złożenie meldunku z wykonania zadania w Kijowie?

Na miejscu Prawa i Sprawiedliwości, które wystawiło nieszczęsnego ministra Sellina na ostrzał opozycji, nie byłbym jednak takim optymistą. Może się okazać, że wszystkie rachuby wezmą w łeb, a społeczeństwo polskie jednak nie zechce zrzucić winy za Wołyń na Związek Sowiecki. Założenie, że jesteśmy aż takimi durniami, byłoby właściwe jedynie pod warunkiem, że polskie społeczeństwo ukształtowane zostało na własny obraz i podobieństwo polityków Prawa i Sprawiedliwości.

MARCIN SKALSKI 

Więcej postów