Andrzej Rzepliński wystąpił wczoraj w Sejmie w trakcie debaty nt. nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Niestety, ten zaangażowany po stronie totalnej opozycji prezes TK postanowił dolać oliwy do ognia.
Z mównicy parlamentu arbitralnie orzekł, iż nie każda ustawa uchwalana przez Sejm jest ustawą. Są bowiem „ustawy pozorne”, o których istnieniu on będzie decydował… Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – do momentu kiedy Rzepliński będzie prezesem TK, nie ma szans na zakończenie tego politycznego sporu.
Obecny prezes TK stwierdził wczoraj z mównicy sejmowej, iż nie każdy akt uchwalony przez parlament zasługuje na miano ustawy. Słowa te wypowiedział w kontekście proponowanej przez Sejm nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, która w swych założeniach bazuje na ustawie zniesionej przez koalicję PO-PSL w 2015 roku:
„Suwerenem jest cały naród, a nie jego część, która zagłosowała na jedną partię. Nie każdy akt uchwalony przez parlament zasługuje na miano ustawy. Akt parlamentu uchwalany z naruszeniem procedury jego stanowienia, zawierający rozwiązania niekonstytucyjne, znoszący niezależność władzy sądowniczej, jest w istocie tylko pozorem ustawy, a nie prawem.”
Wygląda więc na to, że mamy do czynienia z sytuacją, w której prezes Rzepliński wydaje wyrok jednoosobowo z mównicy parlamentu, jeszcze przed uchwaleniem ustawy. No bo jak inaczej można interpretować jego słowa? Dlaczego ustawa o TK przyjęta przez koalicję PO-PSL (która również nie była przedstawicielem całego suwerena, lecz tylko jego części) nie miała charakteru „pozornego”, a ustawa przyjmowana przez PiS taki charakter posiada? Czy nie jest to przypadkiem kpina z demokracji, kiedy jeden człowiek blokuje ustalenia parlamentu, bo jego zdaniem uderzają one w jego polityczny interes?
Jednego jestem pewien – do momentu kiedy Andrzej Rzepliński będzie prezesem TK, nie ma szans na zakończenie tego politycznego sporu.
NIEWYGODNE.INFO.PL