Po raz pierwszy w XXI w. Polska przeżywa demokratyczną rewolucję. Początek żadnej rewolucji nie jest estetyczny. Ale kluczowe jest zawsze to, co dalej.
Koalicja demokratyczna to zrobi. Usunie pisowskich funkcjonariuszy z państwowych mediów, sądów, prokuratury, instytucji nauki, kultury, oświaty i z państwowych spółek. W wielu wypadkach nie będzie to estetyczne. Przedsmak daje okupacja budynków TVP przez polityków PiS. I to, co wygadują.
W niektórych przypadkach szybkie przerwanie antykonstytucyjnych patologii, które narastały latami, wymaga chwytania się kruczków prawnych. To jest złe, ale zdecydowanie lepsze niż tolerowanie dużo większego zła praktykowanego przez pisowski autorytarny populizm.
Po raz pierwszy w XXI w. Polska przeżywa demokratyczną rewolucję. Początek żadnej rewolucji nie jest estetyczny. Ale kluczowe jest zawsze to, co dalej. Tu drogi zwycięskich rewolucji rozchodzą się radykalnie. Rewolucje we Francji czy Rosji zapoczątkowały trwające dekady nieszczęścia zbrodniczych rewolucyjnych dyktatur. To niestety jest standard wśród setek rewolucji. Ale są też nieliczne przykłady pozytywne. W Ameryce (1775-83), gdzie miejsce kolonialnej monarchii zajął starannie zaprojektowany system demokratyczny, czy w Polsce (1989-91), gdzie miejsce partyjnej dyktatury zastąpił dobrze skrojony konstytucyjny pluralizm – rewolucjom udało się zastąpić zły system dobrym, a nie tylko innym.
Kiedy nowa władza posprząta, co musi posprzątać, i w kluczowych miejscach obsadzi dobrych ludzi, o sensie trwającej w Polsce rewolucji zdecyduje jej kolejny krok. Może on prowadzić do okopania się na zdobytych pozycjach i utrwalenia rewolucyjnych zdobyczy, co dobrych ludzi szybko zdemoralizuje lub wyeliminuje, a cały system zdegeneruje do poprzedniego lub niższego poziomu. Jak we Francji czy Rosji. Ale ten drugi krok może też (jak w 1787 i w 1997) prowadzić do ustanowienia dobrego – nie tylko „naszego”, czyli rewolucyjnego – porządku.
Mam dobrą wiadomość. W odróżnieniu od swoich licznych radykalnych wyznawców Donald Tusk zdaje się rozumieć wagę tego dramatycznego wyboru. Jest na to dowód w słowach nowego premiera wypowiedzianych podczas konferencji prasowej, gdy niepytany powiedział: „Naszą intencją jest jak najszybsze przygotowanie projektów ustaw, które odbudują elementarną neutralność mediów publicznych. Liczę na współpracę z prezydentem i opozycją, żebyśmy wszyscy czuli się współgospodarzami mediów publicznych”.
Pewnie wielu z Państwa szokuje, że w sprawie przyszłości TVP, PR i PAP Tusk chce współpracować z pisowską opozycją i z jej prezydentem, a nawet życzy sobie, by wszyscy (także poprzednia władza oraz jej zaplecze!) czuli się ich współgospodarzami. Dziś brzmi to jak halucynacja ChatuGPT, ale to się już kiedyś udało, gdy premier Tusk, prezydent Kaczyński i liderzy wszystkich parlamentarnych klubów zaakceptowali społeczny projekt ustawy o mediach, którego uchwalenie uniemożliwiła potem katastrofa smoleńska. Ten projekt jest punktem odniesienia „Paktu dla mediów publicznych”, który cała opozycja podpisała w roku 2016. Nie ma racjonalnego powodu, by podobnej ustawy nie zaakceptowała istotna część dzisiejszej opozycji, gdy już straci monopol w TVP, PR i PAP.
To dobrze, że w sprawie mediów demokratyczna koalicja zamierza iść tym szlakiem, choć wymaga on kompromisów, które zirytują wielu oczekujących rewanżu demokratycznych wyborców. Jeśli chcemy mieć w Polsce bezpieczną i dobrą demokrację, trzeba jednak iść tym tropem dalej. Uspołecznienie i odpartyjnienie mediów może być pierwszym krokiem w dobrą stronę. Trybunały, sądy, prokuratura, instytucje nauki, kultury, oświaty i zarządzanie państwowymi spółkami też na takie zmiany zasługują. Nie będzie to łatwe i w każdym przypadku musi wyglądać inaczej. Nie mamy jednak innej drogi, jeżeli nie chcemy, by zło, które rzutem na taśmę pokonaliśmy 15 października, wróciło w jakimś nowym kostiumie.
Źródło: wyborcza.pl
ucha cha : „i w kluczowych miejscach obsadzi dobrych ludzi” od kiedy to polityków można oceniać w kategoriach „dobrych ludzi” – koszmarnie emocjonalne to.
” W Ameryce (1775-83), gdzie miejsce kolonialnej monarchii zajął starannie zaprojektowany system demokratyczny” – no niezbyt starannie, bo skrojony pod budowanie oligarchii, bo został przejęty przez żydomasonerie, bo fałszują wybory, bo jest pełno narkotycznych zombi i bezdomności. „(..)czy w Polsce (1989-91)” – no to już mistrzostwo świata, bo ta okrogłostołowa zdrada była budowaniem demokracji?
Halo wyborcza, to nie lata 90-te by robić Polakom wodę z mózgu. Już opieramy się kłamstwu i propagandzie.