Ataki terrorystyczne z 7 października mają konsekwencje dla dzieci po obu stronach. Hamas nie stronił od zabijania dzieci i brania jako zakładników. Wiele dzieci zginęło wskutek izraelskich bombardowań w Strefie Gazy.
Gdy 7 października bojówki islamskiego Hamasu zaatakowały izraelskie miejscowości w pobliżu granicy ze Strefą Gazy i strzelały do ludzi, nie robiły wyjątków: mordowane i porywane były też dzieci i młodzież.
Terrorysta, który został schwytany po ataku, opisał podczas przesłuchania przez izraelskie władze przerażające wydarzenia w jednym z domów: „Usłyszeliśmy płacz dzieci z jednego ze schronów. Strzelaliśmy więc, aż wszystko ucichło”.
Według doniesień izraelskich mediów Hamas – który jest uznawany za organizację terrorystyczną przez USA, UE i wiele innych państw – przetrzymuje jako zakładników 38 dzieci i młodych ludzi. Najmłodszym z nich jest 9-miesięczne niemowlę. Izraelskie Ministerstwo Opieki Społecznej doliczyło się 21 dzieci, które zostały osierocone w wyniku ataku. Szesnaścioro z nich straciło oboje rodziców, dwoje to dzieci samotnych matek, które zginęły, a troje straciło jednego rodzica, podczas gdy drugi został uprowadzony lub nadal uznany jest za zaginionego.
Najwyższą cenę płacą dzieci
Dzieci w południowym Izraelu cierpią z powodu wojny w różny sposób. Sapir Fischer-Turgeman jest matką dwójki dzieci i mieszka w mieście Aszkelon. Wyjaśnia, jak zmieniło się zachowanie jej dzieci od początku wojny. – Zauważyliśmy, że jedno z naszych dzieci stało się znacznie bardziej agresywne i niecierpliwe.
Inni rodzice w Izraelu opowiadają, że ich dzieci ze strachu już nie chcą spać w swoich łóżkach. 8-latka, która przeżyła masakrę, śpi teraz tylko pod łóżkiem. – Trudno jest im cały czas przebywać w domu. Ale nie mamy wyboru, ponieważ na ulicach i placach zabaw w Aszkelonie prawie nie ma miejsc, w których bylibyśmy bezpieczni przed rakietami – ubolewa Fischer-Turgeman, która podobnie jak większość Izraelczyków sama służyła kiedyś w wojsku.
Na długo pozostanie w pamięci wielu Izraelczyków historia 12-letniej Liel Hetsroni z kibucu Beeri, do którego terroryści wdarli się 7 października, zgromadzili mieszkańców w jednym budynku, zabili, a budynek z ciałami podpalili. Liel była jedyną osoba, której ciała nie zidentyfikowano. Chociaż jej śmierć nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona, jej rodzina postanowiła zorganizować dla niej ceremonię pożegnalną i pochowała, zamiast ciała, kilka rzeczy osobistych, ubrań i ulubioną zabawkę.
– Nikt nie przeżył z kibucu, w którym była. Nie jesteśmy religijną rodziną, oficjalne potwierdzenie nie jest dla nas tak ważne – powiedział izraelskim mediom członek rodziny. 40 dni po ataku dziewczynka nadal nie została zidentyfikowana.
„Piekło na ziemi”
Zaledwie kilka dni temu Hind Wishah, jej mąż i trójka dzieci w wieku od czterech do jedenastu lat opuścili północną część Strefy Gazy. Obszar ten jest miejscem zaciekłych izraelskich nalotów i ciężkich walk między izraelskimi wojskami lądowymi a palestyńskimi bojownikami. Córka Hindy, Salma, ma 11 lat, a dwaj chłopcy, Mohammed i Madschid – 9 i 4 lata.
– Nasze życie stało się piekłem na ziemi pod każdym względem. Moje dzieci cały czas krzyczały. Płakałam razem z nimi i czasami też krzyczałam – opowiada za pośrednictwem słabego połączenia telefonicznego z Rafah na granicy z Egiptem na południu Strefy Gazy, gdzie rodzina szuka schronienia.
– Żyliśmy w ciągłym strachu przed śmiercią. Podczas ostatniego tygodnia spędzonego w mieszkaniu w mieście Gaza musieli racjonować niewielką ilość wody i żywności, która im pozostała.
Dzieci są dla niej najważniejsze, jak podkreśla Hind. – Salma często pytała: 'Co stanie się z moimi rzeczami, gdy umrę? Czy pójdą ze mną do nieba?
Hind mówi, że brak możliwości zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa i ochrony jest najbardziej bolesnym doświadczeniem dla rodzica. – Musiały przetrwać miesiąc horroru i strachu. Zawsze będą o tym pamiętać. Jestem wdzięczna Bogu, że wciąż żyjemy, a moje dzieci są bezpieczne, ale tęsknimy za kimś, kto uratuje nas z tego piekła i doprowadzi nas do końca, w którym będziemy mogli wrócić do naszego zniszczonego domu.
„Strefa Gazy to dziecięcy cmentarz”
Hind Wishah nie jest odosobniona w swoich doświadczeniach. Dziesiątki tysięcy palestyńskich rodziców w Strefie Gazy znajdują się w takiej samej sytuacji. Według raportów zarządzanego przez Hamas Ministerstwa Zdrowia w Strefie Gazy zginęło ponad 4600 dzieci, a 9000 zostało rannych. Liczb tych nie można niezależnie zweryfikować.
Populacja Strefy Gazy jest młoda. Prawie połowa (47,3 procent) z 2,2 miliona mieszkańców jest w wieku poniżej 18 lat. UNICEF, Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci, szacuje, że do tej pory około 1,5 miliona osób zostało wysiedlonych ze swoich domów w wyniku wojny, a w tej liczbie jest co najmniej 700 000 dzieci.
Dla młodych ludzi w Strefie Gazy nędza i konflikty zbrojne nie są niczym nowym. Od 2007 roku, gdy Hamas przejął władzę od Autonomii Palestyńskiej, Strefa Gazy podlega ścisłej blokadzie lądowej i morskiej ze strony Izraela i do pewnego stopnia – Egiptu.
Izrael ściśle kontroluje przepływ ludzi i towarów do i z tego terytorium. Strefa Gazy jest zatem w pewnym stopniu odcięta od reszty świata. Dla wielu nieletnich jest to już piąta wojna, której musieli doświadczyć. Ale nigdy nie było tak źle, jak teraz.
Poważne naruszenia praw dziecka
– Gaza staje się cmentarzem dla dzieci. Każdego dnia setki dziewczynek i chłopców są zabijane lub ranne – powiedział w ubiegłym tygodniu Sekretarz Generalny ONZ António Guterres.
Po wizycie w Strefie Gazy w dniu 15 listopada, dyrektorka wykonawcza UNICEF Catherine Russel oświadczyła: „Strony konfliktu dopuszczają się poważnych naruszeń praw dzieci określonych w prawie międzynarodowym; w tym zabójstw, okaleczeń i uprowadzeń, ataków na szkoły i szpitale oraz utrudniania dostępu do pomocy humanitarnej. UNICEF ostro to potępia”.
Dodała, że wiele dzieci zaginęło i można przypuszczać, że zostały pogrzebane pod gruzami zawalonych budynków. To tragiczna konsekwencja użycia materiałów wybuchowych na obszarach zabudowanych. – W tym samym czasie noworodki zmarły w szpitalu w Strefie Gazy, ponieważ zabrakło prądu i odcięto dostawy medyczne – podkreśliła Catherine Russel.
Sześć tygodni po rozpoczęciu wojny ludzie są pozostawieni sami sobie, ponieważ do Strefy Gazy dociera znikoma pomoc. Po ataku terrorystycznym Izrael zamknął swoje granice. Tylko nieliczne ciężarówki z międzynarodową pomocą przejeżdżają przez Rafah, przejście graniczne z Egiptem. Zdecydowana większość Palestyńczyków utknęła w wąskiej strefie na granicy.
Stracone dzieciństwo
Dla Ranii Mushtashy i jej rodziny jest wystarczająco ciężkie to, że dzień po dniu muszą szukać jedzenia, czystej wody i działającej toalety. Ale najbardziej Ranię martwi wpływ działań wojennych na jej dzieci.
– Nie mogą chodzić do szkoły, spotykać się z przyjaciółmi ani nawet kontaktować się przez internet, ponieważ nie ma łączności. Wojna najbardziej uderza w dzieci, które tracą dzieciństwo i wszystkie znajome rzeczy w swoim życiu. Żyją w ciągłym strachu, otoczone przerażającymi wydarzeniami – skarży się 46-latka w rozmowie telefonicznej z DW. Jej dzieci mogą zasnąć tylko wtedy, gdy ich rodzice są w pobliżu.
7-osobowa rodzina mieszkała w dzielnicy Shujaiya we wschodniej części miasta Gaza i musiała opuścić swój dom na początku wojny. Od tego czasu przeprowadzali się dwukrotnie i obecnie mieszkają u krewnych w Deir al-Balah na południu Strefy Gazy.
– Gdy słuchamy wiadomości w radiu, zwłaszcza moja córka Rana pyta: „Czy to samo stanie się z nami? Nie chcę umierać”. Trudno ją uspokoić, gdy widzi strach w moich oczach i widzi, jak płaczę z powodu bomb, strachu i pogarszającej się sytuacji – mówi Mushtasha.
– Moje małe dziecko często pyta mnie, dlaczego ta wojna jest inna i kiedy się skończy. Nie mam na to pytanie odpowiedzi, ale mam nadzieję, że wkrótce się skończy.
Źródło: dw.com