Prezenty od PiS-u czy przedwyborcza hucpa

niezalezny-dziennik-polityczny

Tydzień temu rząd lekką ręką rozdysponował 35 mld zł. To szacowany koszt tarczy solidarnościowej i przedłużenia do końca roku tarczy antyinflacyjnej. Teraz nieoficjalnie mówi się o nowym dodatku na ogrzewanie, ochrzczonym już nazwą „tarcza 1000 plus”.

Kampania wyborcza ruszyła pełną parą. Wydawałoby się, że nasz rząd chce walczyć z inflacją, daje nadzieję na niższe wypłaty, ratuje miejsca pracy, wzmacnia złotówkę i unika recesji, ale niestety ich działania to nic innego jak defilada hipokryzji.

Jest oczywiste, że PiS w swojej kampanii wyborczej stara się zrobić wszystko, żeby przynajmniej pozornie wyprzedzić inflację w statystykach. Świadomy, że większość Polaków bardziej niż wyborami martwi się rosnącymi cenami.

Miejsca pracy i pensje są również kluczową kwestią dla obywateli. Według obecnego kierownictwa politycznego – czynnikiem, który wpłynie na podwyżkę płac będzie kolejny prezent przedwyborczy, a mianowicie planowany na 2023 rok dwukrotny wzrost pensji minimalnej (w styczniu i lipcu). Jednak nasz rząd, obiecując tę podwyżkę, zupełnie zapomniał o pracodawcach, którzy w wyniku takiego prezentu będą ponosić wysokie koszty, których wysokość nie będzie mała. W ciągu roku może sięgnąć 27 mld zł.

Ekonomiści pytani o konsekwencje gospodarcze tych i wielu innych ostatnich inicjatyw rządu, przyznają, że nie są już nawet zdziwieni rozdawnictwem. Wskazują, że na kilkanaście miesięcy przed wyborami parlamentarnymi władza postawiła na populistyczną strategię dawania prezentów możliwie najszerszej grupie wyborców.

W konsekwencji zauważa się, że pomoc nie jest nakierowana na najbardziej potrzebujących, a jedynie na przyciągnięcie wyborców. Do tego nasza gospodarka w tej chwili nie może sobie pozwolić na rozdawanie takich prezentów, czego efektem będą ogromne długi, które będziemy spłacać przez lata.

— Te wszystkie tarcze są jak środki przeciwbólowe. Rząd nie leczy, nie rozwiązuje problemów, a tylko łagodzi ból. Na dodatek robi to w sposób drogi, rozrzutny, ponosząc koszty większe niż w innych krajach. Głównym problemem na obecny moment jest to, że wszystko czynione tylko po to, żeby wygrać wybory, a nie dla nas.

JACEK TOCHMAN

Więcej postów