Ukraińska SBU miała zatrzymać pod koniec maja grupę pograniczników, którzy za łapówki od 3 do 5 tys. dolarów, przyjmowane na przejściach granicznych, pozwalali wyjechać obywatelom objętym zakazem opuszczania kraju. Chodzi o mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat, którzy według ukraińskiego prawa powinni bronić swojego kraju. Zakaz wyjazdu dla nich został wprowadzony 24 lutego, tuż po wydaniu dekretu prezydenta o stanie wojennym (wyjechać może legalnie tylko wąska kategoria mężczyzn, m.in. samotni ojcowie lub ojcowie wielodzietnej rodziny).
Komunikat o rozbiciu zorganizowanej grupy przestępczej SBU umieściła na komunikatorze Telegram, ale szybko go zdjęła. Dziś nie ma po nim śladu.
Poza rejestrem
Ilu mężczyzn objętych zakazem opuściło Ukrainę przekraczając polską granicę?
„Od 24.02 do 07.06.2022 r. do Polski z Ukrainy wjechało łącznie 3,645 mln obywateli Ukrainy, w tym 432 tys. obywateli UA – mężczyzn w wieku 18–60 lat. Straż Graniczna nie przekazywała danych tych osób służbom Ukrainy” – odpisuje nam por. Anna Michalska, rzeczniczka Komendanta Głównego Straży Granicznej. Ilu wyjechało poprzez Mołdawię czy Rumunię? Frontex nie posiada takich danych.
Tomasz Siemoniak, poseł Koalicji Obywatelskiej, były minister obrony, jest zszokowany rozmiarami zjawiska.
– Ta skala korupcji i nieszczelności systemu jest wielokrotnie większa niż można było przypuszczać. Posłowie z Przemyśla mówili mi o tym, ale te dane pokazują, że to proceder masowy – mówi poseł Siemoniak. I wspomina mężczyznę, który do Polski uciekł, ale z ośmiorgiem dzieci swojego brata-żołnierza. – Miał on jednak zgodę na wyjazd – podkreśla.
Co istotne, rządowe dane pokazują, że mężczyźni, którzy wyjechali z Ukrainy, bardzo rzadko rejestrują się w Polsce. Spośród 18–65 latków wnioski o PESEL złożyło zaledwie 5,1 tys. obywateli Ukrainy, którzy przekroczyli granicę po 24 lutego. To głównie osoby po 60-tce. Powód? – Nie chcą być ewidencjonowani w Polsce, bo wyszłoby na jaw, że są tymi, którzy nie spełniają obowiązku wobec swojej ojczyzny. Więc wolą pozostać u nas anonimowi – uważa poseł Wiesław Szczepański z Lewicy.
To, że mogli uciec do Polski, wynika – zdaniem posła – z „nieszczelności ukraińskich służb granicznych”. – Wina leży wyłącznie po stronie ukraińskiej, która nawet jeśli odliczyć wyjątki, na przykład samotnych ojców, i tak wypuściła ogromną liczbę mężczyzn – ocenia Szczepański. – My nie mamy żadnych sankcji wobec osób, które uciekają przed wojną, chociaż powinny one walczyć. Polska Straż Graniczna nie może blokować wjazdu nikomu, kto ma ważny paszport – dodaje.
Nie wina Polski
SBU zatrzymała w Aleksandrii mężczyznę, który organizował przemyt poborowych do krajów UE, wcześniej przygotowując im fałszywe polskie dowody osobiste – po 30 tys. hrywien za sztukę. Wpadł także strażnik sądowy podejrzany o branie łapówek za informacje pozwalające uniknąć mobilizacji – SBU miała potwierdzić kilka przypadków wyłudzenia przez niego 7 tys. dolarów za tzw. biały bilet wojskowy, czyli niezdolność do służby. Zatrzymano też organizatorów przerzutu trzech poborowych przez granicę z Rumunią – ci mieli brać za to 10 tys. euro. To kilka przypadków z maja. Za nielegalny przemyt rekrutów w kwietniu zatrzymano 24-latka.
Ukraińscy pogranicznicy za łapówki przepuszczali także osoby stojące w gigantycznych kolejkach – kobiety z dziećmi.
W kwietniu Rada Najwyższa Ukrainy wprowadziła odpowiedzialność karną za nielegalne przekroczenie granicy przez mężczyzn w wieku poborowym podczas wojny. Osoby, które próbują nielegalnie opuścić terytorium Ukrainy, podlegają grzywnie w wysokości od 5 do 10 tys. dochodów minimalnych (od 85 do 170 tys. hrywien) lub karze pozbawienia wolności od 3 do 5 lat.
– Tym, którzy uciekli, przyjdzie za to ponieść konsekwencje karne, ale i moralne. Zostaną w swoim kraju objęci ostracyzmem, bo oni wyjechali, a ich koledzy walczą i giną. To coś absolutnie nagannego – ocenia poseł Siemoniak.
Warto zrozumieć, że ci, którzy opuścili kraj nielegalnie, nigdy nie mogą wrócić na Ukrainę.