Rządzący Polską politycy lubią dziś podkreślać, że to oni od początku ostrzegali przed Rosją i Władimirem Putinem. I to jest fakt. Miał rację zwłaszcza prezydent Lech Kaczyński i wszyscy, którzy powtarzali za nim jego diagnozę. Po prostu była ona słuszna. Problem z tym, że po przejęciu władzy w 2015 roku PiS był do niej przywiązany głównie werbalnie. Wykażę, że ta partia działała wręcz w kontrze do zaleceń jej pierwszego prezesa – pisze Agnieszka Burzyńska, publicystka „Faktu”.
Śp. prezydent podkreślał, że wróg jest na wschodzie, więc:
1. należy po pierwsze uniezależniać się od Rosji energetycznie,
2. trzeba mocno oprzeć się na Unii Europejskiej i NATO,
3. kluczowe są jak najlepsze stosunki ze Stanami Zjednoczonymi.
O ile punkt pierwszy częściowo realizowano, to działania PiS w sprawie relacji z Unią czy USA były zaprzeczeniem tej koncepcji.
Co bowiem ekipa rządząca robiła w ostatnich latach i, co ważniejsze, w ostatnich miesiącach? Wojowała ze „złą” Unią Europejską. Ale to nie wszystko. Czyniła wiele, by Polakom unię po prostu zohydzić. Najważniejsi politycy PiS licytowali się na kąśliwe wypowiedzi, chcąc najwyraźniej przypodobać się Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie zważając na to, jaką gębę przyprawiają Wspólnocie. W latach 2015-2022 to oni właśnie w debacie publicznej sprowadzili znaczenie Unii Europejskiej do kategorii bankomatu.
Czytaj także: Jak wojna w Ukrainie wpłynęła na poparcie partii politycznych
Tak! Tak właśnie było. Proszę sobie przypomnieć, jak premier Mateusz Morawiecki porównywał Unię do… Związku Radzieckiego a Brukselę do Moskwy. „Pamiętamy to z PRL – rewizjonizm, kułak, odchylenie!”, grzmiał szef rządu. Z kolei prezydent Duda mówił o UE jako „wyimaginowanej wspólnocie”. Antyeuropejskie cytaty liderów obozu rządzącego można mnożyć w nieskończoność. To już była niebezpieczna zabawa, a co dopiero działania PiS późną jesienią 2021 roku. Oto, co partia i jej koalicjanci wyprawiali już po tym, jak w listopadzie Amerykanie zaczęli ostrzegać o planowanej rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Czy polska ekipa rządząca w obliczu zagrożenia starała się zakończyć wojnę z Unią Europejską? Nie, wręcz przeciwnie. Ku uciesze Putina. Czy Polska ekipa rządząca próbowała naprawić naprawić relacje z kluczowym partnerem, czyli Stanami Zjednoczonymi? Nic z tych rzeczy. Ku uciesze Putina. Na początku grudnia w Warszawie z inicjatywy Jarosława Kaczyńskiego odbyło się spotkanie liderów europejskich partii konserwatywnych i prawicowych. Obok prezesa PiS i premiera Morawieckiego zasiedli Węgier Wiktor Orban i Francuzka Marine Le Pen. Le Pen zresztą przed szczytem w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” stwierdziła, że Ukraina „należy do rosyjskiej strefy wpływów”. „Próbując naruszyć tę strefę wpływów, tworzy się napięcia, lęki i dochodzi się do sytuacji, jakiej dziś jesteśmy świadkami. A powinniśmy wszyscy razem walczyć z realnym zagrożeniem, jakie wisi nad Europą: islamizmem”, mądrzyła się Le Pen. Był grudzień 2021 roku, a polscy politycy zasiadający przy jednym stole z tą panią wiedzieli, że Putin planuje inwazję na Ukrainę…
Drugi gość prezesa Kaczyńskiego, czyli Wiktor Orban, od dawna układał się z Moskwą i prezydentem Rosji. Dziś zresztą węgierski premier po raz kolejny pokazał swoją prawdziwą twarz: nie tylko nie zgodził się na dostarczanie sprzętu dla Ukrainy, ale nawet na to, by dostawy mogły przejechać przez terytorium Węgier!
Do dziś nie została zakończona wojna z Unią Europejską w sprawie powiązania wypłaty funduszy z praworządnością. Z moich informacji wynika, że w obliczu wojny Bruksela jest gotowa do wielkich ustępstw w tej sprawie. Od Polski chce tylko likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (z której istnieniem nie zgadzają się rzesze polskich prawników, w tym samych sędziów) i zaprowadzenia elementarnego porządku w sądownictwie. To niewielka cena, ale nawet tego nie chcą zrobić nasi rządzący. To znaczy Matusz Morawiecki niby chce, ale wszystko zależy ponoć od prezesa PiS. Jarosław Kaczyński z kolei uznaje, że Unia Europejska w obliczu nadciągającej katastrofy humanitarnej zostanie zmuszona do wypłaty pieniędzy z Europejskiego Funduszu Odbudowy bez stawiania żadnych warunków. Czy takie założenie jest słuszne, kiedy Polska dramatycznie potrzebuje tych milionów euro?
Cóż, teoryjki o tym, że Unia Europejska jest zła, słaba i nieskuteczna, właśnie spektakularnie zbankrutowały. A, biorąc pod uwagę bieżący obrót spraw, zachowanie liderów koalicji rządzącej w ostatnich miesiącach ociera się o zdradę stanu…
No dobrze. To jeszcze zerknijmy na to, jak się kształtował ostatnimi czasy 17 grudnia 2021 roku (o nadciągającej agresji Rosji na Ukrainę donosiły już wszystkie światowe media) prezes PiS nieoczekiwanie wyciągnął w Sejmie ustawę nazywaną Lex TVN i szybko doprowadził do jej przegłosowania co wzbudziło bardzo nerwową reakcję naszych najważniejszych, zwłaszcza w obliczu zagrożenia ze strony Rosji, sojuszników.
„Oczekujemy, że Prezydent Duda będzie działać zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, aby wykorzystać swoje przywództwo do ochrony wolności słowa i działalności gospodarczej”, stwierdził wtedy Amerykański chargé d’affaires w Polsce Bix Aliu, który bezpośrednio po głosowaniu napisał też, że „Stany Zjednoczone są skrajnie rozczarowane dzisiejszym przyjęciem ustawy medialnej przez Sejm RP”. Bix Aliu był wtedy najwyższym rangą urzędnikiem Stanów Zjednoczonych w Polsce. Ambasadora nie było, bo niektórzy politycy PiS nie mogli się pogodzić z utratą władzy Donalda Trumpa i szukali wszystkich możliwości, aby udaremnić przyjazd do Polski Markowi Brzezinskiemu wskazanemu przez nowego prezydenta USA Joego Bidena. Po co była wrzutka „lex TVN”? Współpracownicy Kaczyńskiego mówili mi wtedy, że prezes PiS chciał zmobilizować „wojsko” i wykazać, że ma większość w Sejmie. Czy zapomniał, że z takich sytuacji najbardziej cieszy się … Władimir Putin?
Prezydent Duda ostatecznie zawetował ustawę. W swoim uzasadnieniu zresztą całkowicie ją zmiażdżył, odcinając się w ten sposób od ekipy z Nowogrodzkiej. Dziś zresztą sam nie chce raczej pamiętać ani swoich niedawnych słów o Unii jako „wyimaginowanej wspólnocie” ani tego, że zwlekał z gratulacjami po wygranych przez Joe Bidena wyborach prezydenckich.
Na szczęście w obliczu wojny i w chwili próby ani Unia nie okazała się być wyimaginowaną wspólnotą, ani Joe Biden nie okazał się miękkim liderem. Mam nadzieję, że politycy wszystkich polskich partii wyciągną z tego wnioski i nigdy już nikt na użytek wewnętrzny nie będzie pogrywał w taki sposób z tym, co stanowi filary bezpieczeństwa naszego kraju.