Prof. Leszek Balcerowicz, były prezes NBP, ocenił w rozmowie z Faktem program Polski Ład. Były minister finansów mówi nam także jak widzi całą politykę gospodarczą obecnego rządu i czy dostrzega w niej jakieś pozytywy. – Za inflację w największym stopniu odpowiada bank centralny, w Polsce jest to NBP. Moim zdaniem on działa w interesie partii i niezgodnie z konstytucją – mówi prof. Leszek Balcerowicz.
Panie Profesorze, jak Pan ocenia Polski Ład w kontekście tego, że ma on wspierać najmniej zarabiających i emerytów?
Prof. Leszek Balcerowicz: Ta nazwa jest chyba ironiczna, dlatego, że trzeba raczej mówić o PiS-owskim nieładzie lub wręcz chaosie. Co jest najważniejsze dla społeczeństwa, zwłaszcza ludzi uboższych? Po pierwsze, żeby inflacja była niska, bo ona szczególnie bije właśnie w najbiedniejszych, a po drugie, żeby kraj się rozwijał szybko, bo z tego biorą się realne pieniądze dla wszystkich. Otóż jeżeli popatrzymy na samą koncepcję tego pseudo ładu, nie mówię o realizacji, to ona w niczym nie poprawia długofalowej sytuacji Polski.
Inflacje rośnie z miesiąca na miesiąc…
Inflacja w dużej mierze jest zawiniona przez PiS-owskiego nominata w Narodowym Banku Polskim i bliskiego kolegi Kaczyńskiego, czyli Adama Glapińskiego. Nie można dać się oszukać, że wynika ona gównie z czynników zewnętrznych. Nic nie zmuszało Glapińskiego i innych PiS-owców w Radzie Polityki Pieniężnej do tego, żeby w 2020 r. obniżyć stopy procentowe niemal do zera, małpując kraje rozwinięte. Ta obniżka i jej długie utrzymywanie doprowadziło do tego, że inflacja wyskoczyła powyżej 8 proc., a prognozy na najbliższe miesiące mówią nawet o 10 proc., co byłoby najwyższą inflacją w Polsce od 2000 r. Pamiętam, że kiedy zostałem prezesem NBP mieliśmy właśnie inflację około 10 proc. Udało się nam ją obniżyć do poniżej 1.6 proc w 2007 r.. Ale nie wiem, czy z taką ekipą, którą PiS zainstalował w NBP to będzie możliwe. Oby dobór ludzi do nowej RPP dawał szansę polskiemu społeczeństwo na odzyskanie stabilności cen.
Drugi warunek, o którym Pan powiedział, to szybki rozwój…
Od czego zależy, jak szybko rozwija się kraj? Im mniej polityki w gospodarce, a więcej wolności, tym lepiej. A co dzieje się za czasów PiS? Mamy zwiększanie wpływu arbitralnego, partyjnego wpływu PiS-owców i ziobrystów na gospodarkę, m.in. poprzez chaos legislacyjny, zmienne, błędne i skomplikowane przepisy i upaństwawianie firm. Firmy państwowe służą głównie rządzącym politykom. PRL i cały socjalizm wszędzie zbankrutował, bo wszystko było upolitycznione i marnotrawne! Mówiąc krótko, hasło „Polski Ład” jest oszustwem. Nawet, gdyby nie było tego chaosu, to sama koncepcja tego PiS-owskiego nieładu nie odnosi się do najważniejszych czynników, od których zależy poprawa warunków życia ludzi. A na to nałożył się niebywały chaos w realizacji. I rząd nie może zrzucać winy na to, że nie dało się tego przewidzieć. Przeciwnie, mam listę wielu organizacji, doradców podatkowych, Lewiatana, innych związków przedsiębiorców, Towarzystwa Ekonomistów Polskich, którzy ostrzegali PiS, zwłaszcza Morawieckiego przed tym, co będzie, jeśli oni wprowadzą ten swój ład. Profesor Adam Mariański, przewodniczący Krajowej Rady Doradców Podatkowych, pisał dramatyczne apele. Jak zaczęli ten ład wprowadzać, na początku stycznia profesor napisał: „Na naszych oczach spełnia się właśnie najczarniejszy scenariusz, przed którym my, doradcy podatkowi, ostrzegaliśmy od wielu miesięcy”. O czym to świadczy? O niebywałej niekompetencji i niebywałej arogancji pisowskich władz. Ta arogancja to pogarda dla ludzi.
Przed laty przeprowadzał Pan trudne reformy. Jak się powinno to robić?
Po pierwsze, trzeba mieć bardzo dobrych fachowców, ja starałem się zawsze takich dobierać do kolejnych programów i to się udawało. Jak nie ma się fachowców, to co można wymyślić i zrealizować? No właśnie to, co wyszło – pisowski nieład! Jak ma się ludzi nastawionych na korzyści dla partii, to nie ma szans na to, żeby wyszło coś, co poprawi warunki życia społeczeństwa.
Po drugie, trzeba mieć w ekipie znakomitych organizatorów. Kiedy zaczynałem we wrześniu 1989 r. [Leszek Balcerowicz został wtedy wicepremierem i ministrem finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego – przyp. red.], sytuacja Polski była tragiczna: ceny rosły od 10 do 30 proc. miesięcznie, produkcja spadała, mieliśmy gigantyczne zadłużenie zagraniczne, które udało się po roku zredukować o połowę, bo Zachód był pod wrażeniem naszego radykalnego programu gospodarczego. To wszystko było możliwe, bo udało mi się stworzyć świetną ekipę fachowców. A jak się ma upartyjnionych fuszerów, to nie ma szans. Proszę też pamiętać, że programowi PiS nie przyświecał cel narodowy, żeby trwale przyspieszyć rozwój gospodarczy, tylko cel partyjny: żeby kupić sobie więcej głosów. A wyszło tak, że tracą niestety wszyscy.
Jak by Pan ten Polski Ład naprawił, gdyby miał Pan taką możliwość?
Jego się nie da naprawić. Uważam, że to, o co było przedtem, chociaż nie było doskonałe, nie było tak złe jak to, co zostało teraz wprowadzone przy pomocy niesamowitej propagandy. Taką propagandę pamiętam w czasach Gierka. Mieliśmy wtedy do czynienia z polityką gospodarczą, która doprowadziła do katastrofy w drugiej połowie lat 1970. i nachalną propagandą sukcesu. Teraz mamy coś podobnego.
Czy premier albo minister finansów powinien podać się za to dymisji? Czy Pan by się podał do dymisji, gdyby był na ich miejscu?
Przede wszystkim nie wszedłbym do takiego rządu, więc nie bardzo mogę sobie wyobrazić, że podawałbym się do dymisji. Na rządzie PiS i Solidarnej Polski ciąży ogromna odpowiedzialność, żeby wyprowadzić kraj z tego zawirowania, w który go wprowadził. Proszę pamiętać, że ten gigantyczny bałagan związany z Polskim Ładem to nie jest jedyna kwestia, która powinna nas bardzo niepokoić. Jest też sprawa Pegasusa, która z punktu widzenia praworządności jest gigantycznym skandalem. Gdyby zdarzyło się to na Zachodzie, to sam Pegasus by wystarczył, żeby rząd z hukiem podał się do dymisji. Rząd w sposób nielegalny wprowadził do użycia instrument inwigilacji, ale także deformacji, bo Pegasus może deformować wpisy w telefonach i na podstawie takich zdeformowanych wpisów można każdego oskarżyć. Jedyną dobrą odpowiedzią na to, co się dzieje, jest większa i lepiej zorganizowana mobilizacja obywatelska w obronie ustrojowych zdobyczy, o których nie mogliśmy marzyć przed 1989 r, a które udało nam się wprowadzić po wolnych wyborach, czyli państwo prawa, demokracja, zdrowa i prężna gospodarka oparta na prywatnej własności i konkurencyjności oraz społeczeństwo obywatelskie.
Czy widzi Pan jakieś pozytywy gospodarcze rządów PiS-u? Czy jakikolwiek zapowiadany przez nich cel został osiągnięty?
To jest bardzo ważne pytanie. Staram się być maksymalnie obiektywny i muszę powiedzieć, że mam wielkie problemy z podaniem takich pozytywów. Najważniejsza są niska inflacja i szybki rozwój. O inflacji już mówiłem, a rozwój zależy m.in. od tego, ile się inwestuje. Jak się mało inwestuje, to rozwój nie może być szybki. Morawiecki zapowiadał, że podwyższy tzw. stopę inwestycji, czyli odsetek PKB przeznaczany na inwestycje z 20 proc., jaki był za czasów poprzedników, do 25 proc. A mamy 17 proc. Przy tym ta niska stopa inwestycji dotyka sektor, który powinien jak najwięcej inwestować, czyli prywatny. Jeżeli prywatni przedsiębiorcy mało inwestują to nie dlatego, że nie chcą rozwijać firm, ale dlatego, że warunki tworzone przez polityków są niesprzyjające. Konflikty z Unią Europejską też nie sprzyjają rozwojowi Polski.
Dalej, rządzących rozliczamy z państwa prawa i rzetelnego wymiaru sprawiedliwości, a tu za Kaczyńskiego i Ziobry mamy upadek. To zagraża poczucia bezpieczeństwa uczciwych ludzi. Rządzących trzeba też rozliczać z elementarnej prawdy. A tymczasem publiczne media stały instrumentem zakłamania. Wreszcie, polityka zagraniczna. To, że Polska jest członkiem Unii Europejskiej jest fundamentalnie ważnym czynnikiem naszego bezpieczeństwa i rozwoju, a tu mamy frontalny atak rządzących obecnie Polską na Unię. Jak widać we wszystkich najważniejszych dla Polski sprawach mamy zastraszające cofnięcie.
Czy działania rządu, tarcza antyinflacyjna i NBP skutecznie zdławią inflację? Jakie działania powinni podjąć?
Za inflację w największym stopniu odpowiada bank centralny, w Polsce jest to NBP. Moim zdaniem on działa w interesie partii i niezgodnie z konstytucją. To, co się stało, jest wielkim oskarżeniem Glapińskiego i jego kolegów. No, ale ciągle jest on prezesem i na nim ciąży obowiązek ograniczania inflacji. Rada Polityki Pieniężnej nadmiernie obniżyła stopy procentowe i teraz musi je podwyższać. Bo jeżeli stopy procentowe są dużo niższe niż inflacja, to ludziom nie opłaca się oszczędzać, lecz jak najszybciej wydawać pieniądze.
Chociaż największa odpowiedzialność spoczywa na Glapińskim i jego kolegach, do inflacji przyczyniły się także działania rządu PiS: tzw. tarcze antyinflacyjne, czyli zwiększanie wydatków, które na krótką metę mogą w niewielkim stopniu łagodzić problemy, ale skumulowane podbijają wydatki i w konsekwencji mogą zwiększać inflację. Mamy więc taką proinflacyjną spółkę.
Jaka jest największa, niezastąpiona tarcza antyinflacyjna? Obniżanie inflacji. Tego nic nie zastąpi. Nie wiadomo, jak będzie postępować NBP, oby zgodnie ze swoją konstytucyjną misją, czyli przywróci niską inflację.
Rząd Morawieckiego o inflację obwinia Europę. W jakim stopniu na naszą gospodarkę wpływa inflacja, która jest w Europie?
Polska ma trzeci najwyższy wskaźnik inflacji w Europie, co oznacza, że ogromna większość krajów europejskich ma dużo niższą inflację. Kto jest przed nami? Małe kraje, Estonia i Łotwa, ale tylko dlatego, że one o wiele bardziej niż inne zostały uderzone przez wzrost cen gazu. U nas wzrost cen gazu jest dużo mniejszy niż w większości krajów europejskich, więc nie można zrzucać winy za inflację na czynniki zewnętrzne. Jeżeli inflacja u nas jest jedną z najwyższych w Europie, to musi to wynikać z postępowania władz krajowych, na czele z NBP.
Czy grozi nam hiperinflacja?
To musiałyby być jakieś nadzwyczajne warunki, więc nie chciałbym przywoływać tego nawet jako ewentualności. Hiperinflacja polega na tym, że się masowo i coraz szybciej drukuje się pieniądze. Taką katastrofę odziedziczyliśmy po socjalizmie w 1989 r. Oczywiście, zlekceważenie problemu na początku, może prowadzić do jego narastania. Ale my na razie mamy inflację, która jest za duża i może dojść do 10 proc. rocznie, oby nie więcej.
Od lat mierzy się Pan z krytyką, a ostatnio dużym hejtem, szczególnie ze strony środowisk lewicowych. Jak Pan to znosi?
To bardzo źle świadczy o tych, którzy próbują zakłamać jeden z największych sukcesów Polski według wszystkich miarodajnych zewnętrznych źródeł, a także fachowych środowisk krajowych. Działam na Twitterze, gdzie mam ponad 360 tys. odbiorców, i na Facebooku – nie dlatego, żeby bronić siebie przed rozmaitymi atakami, bo zostałem dostatecznie uhonorowany na świecie, a także w Polsce. Chodzi o przeciwdziałanie otumanianiu opinii publicznej przez manipulatorów czy ignorantów. Bo ostatecznie to, jak działają władze polityczne zależy od tego, jak rozkładają się głosy w opinii publicznej. Ci wszyscy, którzy uderzają w wielkie sukcesy Polski, w gruncie rzeczy postępują jak propagandziści za czasów najgorszego socjalizmu. Dla nich nie mam taryfy ulgowej, ale nie ze względu na to, że mnie to dotyka, bo nie dotyka. Chodzi mi natomiast aby deformując opinię publiczną nie pomagali populistom i manipulatorom w polityce. Walka o dobrą demokrację, to walka o dobrze poinformowanych wyborców!