Planowany od co najmniej roku remont wyłączył właśnie ze służby okręt ORP „Orzeł”. Ostatni już okręt podwodny dywizjonu Okrętów Podwodnych 3. Flotylli Okrętów w Gdyni.
To bolesna porażka MON. Flota wojenna RP i polskie porty pozbawione będą od środy podwodnej osłony.
PGZ Stocznia Wojenna poinformowała, że „Orzeł” jedyna w arsenale Marynarki Wojennej podwodna, 35 letnia już jednostka rosyjskiej produkcji przejdzie kilkumiesięczne naprawy bieżące. Zakres wykonywanych w PGZ Stoczni Wojennej prac obejmuje między innymi konserwację i naprawę kadłuba, naprawę zbiorników: wysokiego ciśnienia, balastowych oraz paliwowych, naprawę hydrauliki sterowej i ogólnookrętowej oraz systemu wydechu spalin. Umowa o wartości 22,5 mln zł pomiędzy PGZ SW i Komendą Portu Wojennego w Gdyni została zawarta 1 października br. po rozstrzygnięciu przetargu.
Bezcenna pamiątka po Układzie warszawskim
ORP Orzeł świętuje w tym roku 35. rocznicę podniesienia bandery. Do dziś pokonał niemal 97 000 mil morskich, zanurzał się ponad 800 razy i uczestniczył w licznych ćwiczeniach krajowych i międzynarodowych.
Dla Marynarki Wojennej RP „Orzeł” jest dzisiaj bezcenny, bo po wycofaniu ze służby ostatnich przejętych przed laty norweskich okrętów typu Kobben teraz od tej rosyjskiej konstrukcji zależy przetrwanie cennych i unikalnych „podwodnych” umiejętności i kompetencji w Marynarce Wojennej. Blisko pięćdziesięcioletnie kobbeny – jednostki zbudowane w Niemczech otrzymaliśmy od Norwegów w 2002 roku, kiedy miały już za sobą co najmniej trzy dekady służby przy pilnowaniu północnych morskich rubieży NATO.
Warto przypomnieć, że nowszego „Orła” zakupiliśmy w ZSRR w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku, kiedy dni Układu Warszawskiego były już policzone. To jednostka typu Kilo, z udanej linii okrętów tworzonych w stoczni Krasnoje Sormowo w Gorki. Powstawały tam myśliwskie jednostki przeznaczone do podwodnego polowania, tropienia wrogich okrętów, skrytych misji patrolowych i rozpoznawczych. W swoim czasie okręty Kilo zaprojektowane w opływowym kształcie kropli, zabezpieczone specjalną anechoiczną powłoką, z wyciszonym przedziałem napędowym, 6 wyrzutniami torped i 60 osobową załogą budziły respekt rywali z Atlantyckiej Koalicji. Dziś jednak „Orzeł” to w służbie NATO – generacyjny weteran i bodaj najstarsza eksploatowana obecnie jednostka Kilo.
Poważne konsekwencje zaniechań
Po wycofaniu w tym roku otrzymanych w prezencie kobbenów i wyłączeniem w tym tygodniu ze służby „Orła” widać jak na dłoni, że sytuacja jest krytyczna i grozi nam utrata ważnych bojowych zdolności w siłach morskich RP, a niedługo kłopoty z utrzymaniem unikalnych kompetencji kadry tylko się pogłębią. Zapaść w podwodnej flocie ma też inne poważne konsekwencje: powoduje, że traci uzasadnienie także utrzymywanie kosztownej portowej i morskiej infrastruktury która odpowiada za wsparcie bojowe, logistyczne i techniczne podwodnych sił morskich RP.
Pomostowy niewypał
Jednak taki rozwój sytuacji z pewnością nie był dla wojskowych decydentów zaskoczeniem. Już dwa lata temu zmusił ministra Mariusza Błaszczaka do szukania rozwiązań doraźnych zwanych opcją pomostową. Zamiast nowych okrętów podwodnych zamawianych w ramach modernizacyjnego programu „Orka” MON poważnie rozważał kupienie i odnowienie w skandynawskich stoczniach używanych 30 letnich szwedzkich jednostek „Södermanland”. Jednak do porozumienia nie doszło i ta opcja upadła.
Pechowa Orka
Obecne wyłączenie ze służby jedynego okrętu to zarazem sygnał, że sprawa odbudowy polskiej floty podwodnej jest wyjątkowo pilna. Od co najmniej dekady kolejne rządy zapowiadały realizację najdroższego w marynarce, wartego ponad 10 mld zł programu „Orka”. Obiecywano pozyskanie 3 nowych okrętów podwodnych o klasycznym napędzie uzbrojonych – zgodnie z deklaracjami kolejnych rządów RP – w dalekosiężne pociski manewrujące – czyli klasyczny oręż odstraszania. Wszystkie te plany – podtrzymywane również w strategicznych deklaracjach i dokumentach obecnej koalicji rządowej, pozostają na razie wyłącznie na papierze.