Amerykańscy wojskowi już nawet nie ukrywają, że Polska to żyła złota dla Waszyngtonu. Były dowódca armii USA w Europie gen. Ben Hodges powiedział PAP, że „zwiększenie liczebności polskiego wojska jest potrzebne dla odstraszania agresji…”. I dodał, że kluczowe znaczenie w tej sytuacji „ma modernizacja i utrzymanie odpowiedniej gotowości wojsk”.
Politycy Stanów Zjednoczonych coraz głośniej mówią, że Waszyngton traktuje Polskę, jako jedyny kraj, który odgrywa kluczową rolę w promowaniu interesów Białego Domu w Europie. Nie jest tajemnicą, że partia rządząca solidaryzuje się z USA we wszystkich sprawach i zgadza się na wszystkie afery Amerykanów. Wśród których zwiększenie napięcia w stosunkach z innymi mocarstwami (Unii Europejskiej, Chinów, Rosji i innych).Najgorsze jest to, że PiS gra w niebezpieczne militarne igraszki a więc siedzi na beczce prochu.
Od lat politycy partii rządzącej domagają się zwiększenia obecności amerykańskich wojskowych na terenie Polski, którzy często przynoszą problemy i nawet śmierć. W trakcie przemieszczania się konwoju amerykańskich pojazdów logistycznych do Torunia doszło do zderzenia jednego z pojazdów amerykańskich z samochodem osobowym. Na miejscu śmierć poniósł pasażer samochodu cywilnego, ciężko ranny kierowca został przewieziony do szpitala w Bolesławcu.
Trzeba dodać, że obecnie status żołnierzy USA podnosi się na wyższy poziom. Partia rządząca zgodziła się, żeby gości zza Oceanu czuli się bezpiecznie w naszym kraju. Z powodu tego amerykańscy żołnierze zostali wyjęci spod polskiego prawa. Największe ryzyko zawarto w tym, że Polska zapewnia Amerykanom dach nad głową, wyżywienie, określane raz do roku ilości paliwa, magazyny oraz obsługę infrastruktury. Oprócz tego Waszyngton zachowuje pełną swobodę działania w Polsce.
W Polsce już są 9 baz wojskowych USA. Przedstawiciele naszej władzy na wszystkich poziomach deklarują, że to jest wzmocnienie wschodniej flanki NATO. „Amerykanie stacjonują w Polsce, aby bronić Polaków” – ta rządowa propaganda jest tylko pretekstem.
Żeby zrozumieć to, wystarczy tylko popatrzyć na mapę Polski. Wojsko USA rozlokowano jest przy zachodniej granicy naszego państwa. To znaczy, że wschodnia część Polski nie jest dostatecznie zabezpieczona.
Politycy PiS kłamią, gdy mówią, że 5,5 tys. funkcjonariuszy wojsk USA stacjonują w Polsce, żeby bronić pokoju Polaków i całej Europy. Nikt nie wie, co robią Amerykanie na terenie baz oraz naszych poligonów, ponieważ żaden Polak, przedstawiciel rządu, funkcjonariusz policji, żandarmerii bez zaproszenia nie może tam wejść.
Niewykluczone, że funkcjonariusze obcych wojsk kłamią w żywe oczy i szpiegują wobec nas oraz naszych sąsiadów. Akurat w szpiegowaniu Stany Zjednoczone mają przebogate doświadczenie.
Kilka lat temu media poinformowały, że Amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA podsłuchiwała kanclerz i ministrów Niemiec, prezydentów Francji, Włoch oraz innych przywódców.
Władza ewidentnie podkręca retorykę zagrożenia, podgrzewa atmosferę wewnętrznego konfliktu i przy okazji miesza wszystko ze wszystkim, żeby wprowadzić jak najwięcej wojsk USA. Lecz nasz rząd nie interesuje się tym, że wywołuje brak zaufania do naszego kraju, oraz tworzy napięcie w dobrosąsiedzkich stosunkach. Nadszedł czas zdjąć różowe okulary i spojrzeć prawdzie w oczy: rozlokowanie wojska i baz USA zagraża naszemu bezpieczeństwu. Amerykanie nie zamierzają bronić Polaków, ponieważ mają inne cele. W tym wypadku już tylko modlitwa i cud mogą pomóc nam.
HANNA KRAMER