Na wtorkowym posiedzeniu sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych miała zająć się rozpatrzeniem i zaopiniowaniem wniosku opozycji o przedstawienie na posiedzeniu Sejmu informacji ministra SWiA na temat działań podjętych przez szefów Komendy Głównej i Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, w celu wyjaśnienia okoliczności śmierci trzech osób po interwencji dolnośląskich policjantów.
Posiedzenie, na którym zjawiły się m.in. rodziny zmarłych mężczyzn, zostało zamknięte z powodu nieobecności przedstawicieli MSWiA i policji. Komisja ma w najbliższym czasie zostać w tej sprawie zwołana ponownie.
Obecny na posiedzeniu komisji Bogdan Sokołowski, ojciec 34-letniego Bartosza, który zmarł w Lubinie 6 sierpnia zwracał uwagę, że filmy z kamer policyjnych były urwane. – Policjanci, którzy wyłączają kamery, od razu powinni zostać zawieszeni, czy wydaleni ze służby – ocenił.
– Przejechałem 1,2 tys. km, spałem godzinę i na miejscu dowiedziałem się, że nie ma z kim rozmawiać. Czy komuś na tym zależy, żeby tę sprawę wyjaśnić? Mijają dwa miesiące, policjanci nie są zawieszeni. Chciałem o to zapytać ministra, było głosowanie, żeby go ściągnąć i 16 posłów było przeciw. Więcej tutaj nie przyjadę, bo to jest komedia. Jestem załamany, że nikt nie czuje się odpowiedzialny – powiedział Sokołowski.
Artur Łągiewka, ojciec 29-letniego Łukasza – mężczyzny, który zmarł na początku sierpnia po policyjnej interwencji we Wrocławiu – opowiadał, że zadzwonił na numer alarmowy 112 z prośbą o pomoc, gdyż bał się o syna. – Przyjechali bandyci, na moich oczach go katowali i bili. Czy tak zachowuje się policja – pytał. Dodał, że po tym zdarzeniu zamiast pomocy psychologicznej policja sprawdzała rodzinę „pod względem patologicznym”.
– Przyjechałem tu tylko dlatego, że znikąd nie do tej pory nie miałem pomocy. Jedyną rękę wyciągnęli do mnie posłowie. Dali nam szanse spróbować nagłośnić sprawę i próbować wyjaśnić cokolwiek. Nie chcę robić ze śmierci syna sprawy politycznej, ale widać inaczej się tego nie da załatwić – mówił na konferencji w Sejmie Łągiewka. – Chciałbym prosić ministra albo pana generała Szymczyka, żeby spojrzeli mi w oczy i powiedzieli, że wszystko było w porządku, tak jak mnie cały czas zapewniają – dodał.
Z kolei w ocenie Wiktorii Łągiewki, gdyby nie nagłośnienie przez media okoliczności śmierci jej brata, „nikt by tej sprawy nie ruszył”.
– Studenci niemieccy, mój brat, Bartek, Dmytro. I co? Ta sprawa ma być zamieciona pod dywan? Tak to sobie państwo wyobrażacie? Będę walczyć do końca – mówiła. Opisywała też policyjną interwencję. – Na moich oczach bili go pałkami tak, że przecinało skórę, krwawił. Każdego dnia zasypiam z płaczem ojca i budzę się z płaczem matki przez to tylko, że mój tata zadzwonił na 112 prosząc państwo o pomoc – opowiadała.
Wcześniej poseł Piotr Borys (KO) zaznaczył, że nieobecność przedstawicieli MSWiA i policji jest „absolutnym skandalem”. Dodał, że rodziny ofiar na komisję jechały setki kilometrów, a w jednym z przypadków nawet ponad tysiąc kilometrów, żeby podzielić się swoimi uwagami.
– Trzy niepotrzebne śmierci młodych ludzi na Dolnym Śląsku wymagają tego, aby obowiązek konstytucyjny udzielenia informacji został przedstawiony przez ministra odpowiedzialnego za policję i Komendanta Głównego Policji – mówił.
Poseł Tomasz Szymański (KO) zwracał uwagę, że sytuacja jest skrajnie niebezpieczna, ponieważ komendant dolnośląskiej policji nadal jest na stanowisku. – Człowiek ten współodpowiada za to, co się wydarzyło. On też powinien być gościem na tej komisji – mówił. Szymański zgłosił wniosek formalny o przerwę i zaproszenie w trybie pilnym ministra SWiA, jednak nie uzyskał on większości.
Również Mariusz Gosek (PiS) zwracał uwagę na to, że na posiedzeniu komisji „co najmniej powinien być obecny komendant wojewódzki policji”.
– Ja państwa przepraszam, jako przedstawiciel parlamentu, obozu koalicji rządzącej – zwrócił się do rodzin ofiar Mariusz Gosek. Dodał, że ma nadzieję, że szef dolnośląskiej policji „znajdzie poważne usprawiedliwienie” swojej nieobecności.
Z kolei Katarzyna Piekarska (KO) wskazywała, że z Komendy Głównej Policji do Sejmu jedzie się 11 minut, a z MSWiA ok. siedmiu minut. – To jest po prostu lekceważenie komisji – mówiła.
Zdzisław Sipiera (PiS) mówił, że nikt tej sprawy nie traktuje niepoważnie. – Jestem świadkiem długiej komisji, kiedy komendant główny w imieniu ministra SWiA składał deklaracje komisji, że sprawa będzie bardzo dokładnie zbadana – zaznaczył. – Czy uważacie, że tak ważne, tak delikatne sprawy można rozstrzygać na posiedzeniu Sejmu czy na posiedzeniu Komisji – pytał. Dodał, że rodziny ofiar zmarłych zostały zaproszone przez KO, a nie przez prezydium komisji dlatego również oni biorą za to „pewną część odpowiedzialności”. – Jeszcze raz mówię, była deklaracja jasna i klarowna. To będzie wyjaśnione – podkreślał.
W sprawie 34-letniego Bartosza S. w Lubinie śledztwo pod kątem przekroczenia uprawnień przez policjantów i nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny prowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Policja interweniowała wobec S. 6 sierpnia, po tym, jak na numer alarmowy zadzwoniła matka mężczyzny i poinformowała, że syn nadużywa narkotyków. S. miał być agresywny i rzucać kamieniami w okna. Funkcjonariusze go obezwładnili, a nagrania z interwencji, na których widać, jak m.in. jest przyciskany do ziemi, trafiły do sieci. Informację, że badania toksykologiczne materiału pobranego ze zwłok 34-latka wykazały obecność narkotyków w stężeniu, które mogło doprowadzić do zgonu, potwierdził rzecznik łódzkiej prokuratury. Policja utrzymuje, że w chwili, kiedy funkcjonariusze przekazywali 34-latka pod opiekę ratowników, zachowane były jego funkcje życiowe. Z kolei, według ratownika, zgon nastąpił już przed przyjazdem karetki.
29-letni Łukasz Ł. zmarł na początku sierpnia po policyjnej interwencji we Wrocławiu . Służby wezwał ojciec mężczyzny, który podejrzewał, że syn chciał popełnić samobójstwo. Funkcjonariusze do mieszkania weszli siłowo. Według policji mężczyzna „wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził jego użyciem, w związku z czym został obezwładniony”. Policja tłumaczy, że ze względu na stan psychofizyczny Ł. został przekazany ratownikom medycznym. Zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Zdaniem siostry 29-latka obecnej na miejscu interwencji, działania policjantów „nie wyglądały jak pomoc, ale jak napaść”. Jak mówiła, na miejscu nie było negocjatora, a jej brat był „bity pałkami na oślep”; użyto też wobec niego gazu. Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prowadzi Prokuratura Rejonowa Wrocław Psie Pole. W poniedziałek pełnomocnicy rodziny 29-latka zapowiedzieli złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia zabójstwa przez interweniujących policjantów.
Z kolei 30 lipca policjanci interweniowali na przystanku MPK we Wrocławiu wobec pijanego obywatela Ukrainy, 25-letniego Dmytra, który został przewieziony do izby wytrzeźwień, gdzie po kilku godzinach zmarł . Sprawę opisała na początku września „Gazeta Wyborcza”. Dziennik ustalił, że mężczyzna był rażony gazem, bity pałką i duszony, czego dowodem jest nagranie z monitoringu. Komendant Miejski Policji we Wrocławiu zawiesił czterech interweniujących policjantów, a wobec dwóch wszczął procedurę wydalenia ze służby. Powodem było podejrzenie zastosowania przez nich środków przymusu bezpośredniego nieadekwatnie do sytuacji, a także naruszenie policyjnych przepisów wewnętrznych.