Kolejna „psia grypa”. Zaczyna się strajk policjantów

Policjanci masowo zaczęli iść na tzw. L4. Wcześniej w ramach protestu odmawiali wystawiania mandatów. Tym razem za strajkiem nie stoi jednak związek zawodowy, który przez protestujących nazywany jest zdrajcą interesów policjantów, ale tajemnicza grupa działająca na komunikatorze Telegram – informuje TVN24.

Od czwartku strajk policjantów się zaostrzył. Wiadomo, że funkcjonariusze masowo idą na zwolnienia, choć nie jest jasne, ilu z nich dokładnie przebywa na L4. – U mnie rano około 20 funkcjonariuszy przysłało L4. To przypadki na pewno w związku z protestem. Myślę, że na nocnej zmianie może być już to więcej osób – mówi dziennikarzom TVN24 komendant jednej z dużych jednostek na Śląsku.

Oficerzy podkreślają, że taka sytuacja z pewnością jest kłopotliwa dla mniejszych posterunków i komisariatów, gdzie braków kadrowych nie ma kim zastąpić. – To rzeczywiście przypomina 2018 r., a jak się potoczy to dalej, tego nie wie nikt – mówi TVN24 oficer komendy wojewódzkiej w centrum kraju.

 Dalsza część tekstu pod materiałem wideo. 

Trzy lata temu policjanci w całym kraju zaczęli masowo chorować i chodzić na zwolnienia. Skala zjawiska była tak duża, że okrzyknięto je „psią grypą”. W rzeczywistości był to protest funkcjonariuszy, choć policjanci nie mają do niego prawa. Zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych funkcjonariusze nie mogą strajkować. Mimo to funkcjonowanie niejednej jednostki w Polsce było wtedy dosłownie sparaliżowane. Komendanci mieli problemy z obsadzeniem patroli i załóg.

Jednak inaczej niż w przypadku strajku sprzed trzech lat, za tegorocznym protestem nie stoją związki zawodowe, które przez protestujących zostały oskarżone o zdradę interesów policjantów. Z tego powodu organizacją kolejnej „psiej grypy” zajęła się tajemnicza grupa, która używa do komunikacji z funkcjonariuszami kanałów na Telegramie. Zapisało się na nie już tysiące policjantów.

Wiadomo, że kanały na komunikatorze zostały założone przez grupę określającą się mianem „Wielkiego Protestu Mundurowych 2021”. Jej członkowie opisują się jako „doświadczeni policjanci, mundurowi innych formacji związkowców i zwykli funkcjonariusze”.

Jak informuje TVN24, do grupy można się zapisać tylko wtedy, kiedy na listę wciągnie funkcjonariusza inny policjant, który jest już zarejestrowanym użytkownikiem. Obserwując wpisy na kolejnych kanałach na Telegramie, widać, że ten sposób strajku został spowodowany zbyt ugodową, według protestujących, postawą przewodniczącego związku Rafała Jankowskiego.

Jankowski, dotąd cieszył się uznaniem i autorytetem wśród policjantów. Jednak teraz sytuacja się zmieniła. Według strajkujących nie dopilnował on realizacji postulatów i obietnic z ostatniego protestu z 2018 r. – Wtedy podpisaliśmy z rządem porozumienie, które gwarantowało nam w 2019 r. podwyżkę 650 zł, w 2020 r. kolejne 500 zł i w następnym roku nie mniej niż 500 zł – mówi dziennikarzom TVN24 jeden ze związkowców. Postulat ten, jak kilka innych do dzisiaj nie zostały zrealizowane. Stąd kolejny strajk.

Fala krytyki spowodowała, że przewodniczący Jankowski zapowiedział spotkania z wiceministrem MSWiA Maciejem Wąsikiem, a ostateczne propozycje mają być znane około 20 września.

Tymczasem funkcjonariusze żądają od rządu natychmiastowej podwyżki, znacznie wyższej niż ta obiecana trzy lata temu. Oprócz tego policjanci domagają się odpolitycznienia formacji i wprost piszą o pogarszającym się wizerunku policji.

Stad strajkujący proponują, by stanowisko komendanta głównego policji było gwarantowane kadencją. Postulują także o powiązanie na stałe wysokości budżetu policji z budżetem państwa.

Na razie nie wiadomo, jak długo policjanci mają zamiar protestować. Niewykluczone jest, że dojdzie do podobnego paraliżu funkcjonowania kolejnych komend, jak miało to miejsce w 2018 r.

Źródło: TVN24

 Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści. 

FAKT.PL

Więcej postów