Ujawnione fragmenty książki sugerują, że głównodowodzący wojsk USA, Mark Milley, w ostatnich miesiącach kadencji Trumpa miał w tajemnicy zapewniać Chiny o stabilnej władzy w Waszyngtonie i że Amerykanie nie planują ich atakować.
W Stanach Zjednoczonych wybuchła afera medialno-polityczna. Chodzi o fragmenty nowej, mającej ukazać się w przyszłym tygodniu książki „Peril” [„Niebezpieczeństwo” – red.], które we wtorek opublikował dziennik „The Washington Post”. Stawiają one w negatywnym świetle generała Marka Milley’a, przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów USA za kadencji byłego prezydenta Donalda Trumpa. Zachował on jednak stanowisko po zmianie władzy w Białym Domu. Milley wraz z Kolegium Połączonych Szefów Sztabów w styczniu br. oficjalnie potępił tzw. szturm na Kapitol, przeprowadzony przez zwolenników Trumpa. Były prezydent w ostatnich miesiącach urzędowania nie szczędził mu zresztą krytyki.
Autorami książki są dwaj dziennikarze: Bob Woodward, znany z ujawnienia i opisania tzw. Afery Watergate oraz Robert Costa. Twierdzą, że publikacja jest oparta na wywiadach i rozmowach z ponad 200 źródłami.
Jak piszą autorzy, Milley miał być przekonany, że po przegranych wyborach kondycja psychiczna Trumpa wyraźnie się pogorszyła – do tego stopnia, że generał obawiał się, że prezydent może zdecydować się nawet na atak nuklearny na Chiny.
Według ujawnionych przez gazetę fragmentów, gen. Milley w tajemnicy przed władzami kraju dwukrotnie dzwonił do swojego chińskiego odpowiednika, gen. Li Zuochenga, głównodowodzącego Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, w ostatnich miesiącach kadencji Trumpa. Miał zapewniać chińskiego generała, w kontekście postawy Trumpa m.in. po przegraniu przez niego wyborów i sytuacji w kraju, że amerykański rząd jest stabilny. Rzekomo miał też powiedzieć Li, że USA nie mają zamiaru atakować Chin oraz zapewniać, że w razie takiego ataku wcześniej by go ostrzegł.
Rozmowy miały odbyć się w dniach 30 październiku 2020 roku, tuż przed wyborami prezydenckimi i 8 styczniu tego roku, czyli dwa dni po zamieszkach na Kapitolu. Według fragmentów książki, Milley skontaktował się z Li po tym, jak zapoznał się z raportami wywiadu, które sugerowały, że władze w Pekinie uważały, iż USA planują atak na Chiny w trakcie ćwiczeń wojskowych na Morzu Południowochińskim. Miał zapewniać, że amerykański rząd jej stabilny i USA nie mają zamiaru atakować Chi.
Podczas drugiej rozmowy, w styczniu br., generał miał podobnie zapewniać swojego chińskiego odpowiednika, że USA nie zaatakują Chin w jakikolwiek sposób oraz, że sytuacja po zamieszkach w Waszyngtonie jest pod kontrolą. „Jesteśmy w 100 proc. stabilni. Wszystko gra. Jednak demokracja potrafi być czasem niechlujna. (…) Nigdy nie wiadomo, co dla prezydenta jest punktem spustowym [wyzwalającym reakcję, oryg. trigger point – red.]”. Co więcej, generał miał w podobny sposób uspokajać spikerkę Izby Reprezentantów, demokratkę Nancy Pelosi, która rzekomo również obawiała się, że Trump zdecyduje się na zaatakowanie Chin.
Ponadto, według autorów książki generał kontaktował się z wysokimi rangą oficerami, żeby zrewidować procedury odpalenia broni nuklearnej. Taki rozkaz może zostać wydany samodzielnie przez prezydenta USA. Milley rzekomo mówił innym oficerom, że mimo to on, jako szef Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, również musi w tym uczestniczyć.
Publikacja wywołała zarzuty pod adresem gen. Milley’a. Wyrażano zaniepokojenie, że najwyższy dowódca armii USA prowadzi działania na własną rękę, bez kontroli ze strony władzy cywilnej.
Prezydent Joe Biden zdecydowanie broni głównodowodzącego amerykańskiej armii. W środę podkreślił, że ma do niego wielkie zaufanie. Podobnie postąpił Pentagon, choć jego rzecznik odmówił skomentowania tego, co napisano w książce. Nie odpowiedział też na pytanie , czy Pentagon opublikuje transkrypcję rozmów Milley-Li.
Biuro Milley’a zdecydowanie zaprzecza rewelacjom zamieszczonym przez WaPo, twierdząc, że telefony generała do Chin były uzgodnione z Pentagonem i członkami rządu USA. Jego rzecznik, płk Dave Butler powiedział, że rozmowy telefonicznie były w zakresie jego obowiązków w zakresie „utrzymania stabilności strategicznej”. Agencja Reuters zwróciła jednak uwagę, że pułkownik nie podważył bezpośrednio doniesień o treści tych rozmów.
Odnośnie sprawy kontaktowania się generała z innymi oficerami ws. procedury użycia broni nuklearnej, płk Butler powiedział, że „spotkanie dotyczące protokołów użycia broni nuklearnej miało na celu przypomnieć niepoinformowanym liderom w Pentagonie o używanych od dawna, solidnych procedurach w świetle tego, co media donosiły na ten temat”.
Do sprawy odniósł się także Donald Trump, który twierdzi, że cała historia jest „sfabrykowana”. Powiedział, że gdyby to była prawda, to Milley powinien stanąć przed sądem za zdradę stanu. Trump dodał przy tym, że nigdy nawet nie myślał o tym, żeby zaatakować Chiny.
Christopher Miller, który pełnił obowiązki sekretarza obrony USA w ostatnich miesiącach kadencji Trumpa twierdzi, że nie zgadzał się na żadne rozmowy gen. Milley’a z jego chińskim odpowiednikiem i nie wyraziłby na coś takiego zgody. Dodał, że te doniesienia są „haniebnym, bezprecedensowym aktem niesubordynacji”. Wezwał też generała, by natychmiast podał się do dymisji. Milley’a skrytykował też znany publicysta Fox News, Tucker Carlson, którego zdaniem generał ujawnił adwersarzowi strategię militarną kraju i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Dodał, że Kongres najwyraźniej się tym jednak nie przejmuje.
Stacja Fox News twierdzi, powołując się na rozmowy z „licznymi osobami”, które były obecne przy obu rozmowach telefonicznych z chińskim generałem, że nie były one żadną tajemnicą i były protokołowane. Ponadto, źródła te twierdzą, że o rozmowach wiedzieli dwaj kolejni, ówcześni szefowie Pentagonu: Mark Esper i Chris Miller, przy czym ten ostatni zaprzecza.
Inny, anonimowy dygnitarz twierdzi, że Milley rutynowo dzwonił do swoich odpowiedników w Chinach i w Rosji, a z Li kontaktował się przy różnych okazjach przez około pięć lat. Wszystkie te rozmowy miały odbywać się z udziałem przedstawicieli władzy cywilnej.
Według Fox News, październikowa rozmowa dotyczyła kilku tematów, przy czym jeden koncentrował się na kwestii wyborów prezydenckich w USA. Źródła twierdzą, że Chińczycy wyrażali obawy z powodu, jak mówili, niestabilności amerykańskiego systemu. Milley miał ich zapewniać, że demokracja w USA jest stabilna.
Stacja poinformowała też, że w następstwie zamieszek na Kapitolu w styczniu br. generał wykonał co najmniej kilkanaście telefonów, w tym do Li i swoich odpowiedników w krajach natowskich, chcąc zapewnić ich, że amerykański rząd jest stabilny. Chciał też uspokoić Chińczyków, że nie ma żadnych planów niespodziewanego ataku.
Washington Post / Fox News / Reuters / Kresy.pl