Agata Grzybowska została zatrzymana podczas relacjonowania protestu przed budynkiem Ministerstwa Edukacji Narodowej – jak informuje agencja RATS, dla której pracuje Grzybowska. Policja twierdzi, że dziennikarka została zatrzymana w związku z naruszeniem nietykalności funkcjonariusza. Dziennikarką zaopiekował się prawnik.
Nagranie ze zwolnienia Grzybowskiej
Na miejscu byli też posłowie opozycji: Anna Maria Żukowska i Michał Szczerba.
– Ta osoba została zatrzymana w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej policjanta. Sprawa jest wyjaśniania. Kobieta została przewieziona do jednej z jednostek policji, celem wykonania czynności służbowych wobec niej – mówił Onetowi nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji o zatrzymaniu Grzybowskiej.
Moment zatrzymania dziennikarki
– Zatrzymanych zostało także kilka innych osób uczestniczących w tym zgromadzeniu, m.in za odmowę podania danych osobowych. One również zostały przewiezione do jednostek policji. Nie informujemy, do których dokładnie. Wobec nich również prowadzone są czynności wyjaśniające – dodaje Marczak.
„Policjantów próbowała powstrzymać grupa dziennikarzy i dziennikarek krzycząc, że Agata jest dziennikarką. Nic to nie dało. Agata została wywieziona w radiowozie w nieznanym kierunku” – informował wcześniej Jędrzej Nowicki z „Gazety Wyborczej”, fotoreporter, który był świadkiem zatrzymania.
„Agata legitymowała się legitymacją prasową, którą miała na szyi. Kilkanaście osób krzyczało też, że jest dziennikarką. Nie ma możliwości, żeby policjanci o tym nie wiedzieli” – przekonuje Nowicki.
Kolektyw Stop Bzdurom poinformował, że oprócz Grzybowskiej policja zatrzymała ich aktywistkę – Łanię. Stop Bzdurom to kolektyw aktywistek i aktywistów LGBT, w którym działa Margot. Łania oraz inna osoba zatrzymana, zostały zwolnione z komendy przy ul. Zakroczymskiej.
„Wolna aborcja i wolna edukacja!” – pod takim hasłem trwa protest przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie. Uczestniczące w nim studentki zablokowały bramę wjazdową na teren resortu, przykuwając się do niej. Jak tłumaczą, to gest solidarności z nauczycielkami, nauczycielami oraz instytucjami naukowymi, którym minister Czarnek grozi represjami za wsparcie Strajku Kobiet.
Aktywiści informują, że jedna osoba została potrącona przez radiowóz, a zatrzymanych jest co najmniej pięć osób, w tym przedstawicielka mediów.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: 17-latek zatrzymany na proteście w Warszawie. „Usłyszałem: szmato, na ziemię” [WYWIAD]
Protestujące studentki żądają: wycofania się przez MEN z gróźb konsekwencji finansowych i dyscyplinarnych wobec instytucji naukowych oraz nauczycieli i nauczycielek popierających Strajk Kobiet, dymisji Przemysława Czarnka ze stanowisk ministra edukacji i nauki, demokratycznej, wolnej od dyskryminacji i kontroli ze strony władz centralnych edukacji i szkolnictwa wyższego, wprowadzenia do szkół rzetelnej edukacji seksualnej, wolnego i bezpłatnego dostępu do bezpiecznej aborcji na terenie Polski.
ZOBACZ RÓWNIEŻ : „Działamy, nie negocjujemy!!!” Szef stołecznej policji nakazał usuwanie siłą protestujących z ulic. Znamy treść jego polecenia
W rozrzuconych przed bramą ministerstwa broszurach aktywistki tłumaczą cele protestu: „2.11 Ministerstwo Edukacji Narodowej zagroziło konsekwencjami dyscyplinarnymi wobec osób i instytucji związanych z sektorem edukacji, które poparły Strajk Kobiet. Pod pretekstem walki z epidemią Ministerstwo uderzyło w swobodę głoszenia poglądów, kluczową dla demokratycznego rozwoju nauki” – czytamy w nich.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kulisy akcji antyterrorystów w trakcie Strajku Kobiet. „Zostaliśmy uwikłani w polityczną wojnę”
Na czele ministerstwa stoi Przemysław Czarnek – fundamentalista religijny, mizogin i homofob, znany z wypowiedzi zrównujących społeczność LGBT z nazistami oraz z maszerowania ramię w ramię z ONR-em. Nie ma naszej zgody, by ktoś taki decydował, jakie poglądy są słuszne w przestrzeni akademickiej, a jakie nie” – piszą inicjatorzy protestu.
„Aborcja to zwykły zabieg medyczny stanowiący prawo każdej osoby z macicą. Prawica nie jest w stanie wysunąć przeciwko dostępowi aborcji argumentów innych niż te oparte na katolickim dogmatyzmie i potrzebie kontroli życia seksualnego kobiet. Zaostrzenie i tak absurdalnie rygorystycznego prawa zwiększy liczbę aborcji dokonywanych za granicą i nielegalnie. Zakaz najbardziej uderzy w osoby najbiedniejsze, których nie stać na zabieg za granicą i z zagrożeniem życia są spychane do podziemia aborcyjnego” – czytamy w ulotce.
Protestujący oprócz haseł proaborcyjnych i żądań niezależnego szkolnictwa skandują także: „Mińsk, Warszawa, wspólna sprawa” czy „Solidarne z pracowniczkami”.
Przypomnijmy, protesty trwają nieprzerwanie od dnia wydania orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny, który ograniczył prawo do aborcji. Orzeczenie wydano 22 października – do dziś nie zostało wydrukowane w Dzienniku Ustaw.