Warszawa coraz częściej jest świadkiem wstrząsających wydarzeń. Doszło do strzelaniny na Bielanach, w której omal nie zginęli policjanci. O sytuacji poinformował „Super Express”. Podejrzani mężczyźni podawali się za kominiarzy. Byli uzbrojeni.
Warszawa po raz kolejny na ustach wszystkich. W nocy z 10 na 11 kwietnia doszło do prawdziwej tragedii. Nieopodal bloku znajdującego się na ulicy Przybyszewskiego sąsiedzi zauważyli grupkę mężczyzn, którzy zachowywali się w bardzo podejrzany sposób. Nikt nie znał osób, które krążyły wokół bloku i najprawdopodobniej zakłócały spokój i ciszę nocną.
W końcu ktoś zdecydował się wezwać na miejsce policję. Funkcjonariusze przybyli więc, aby obejrzeć okolicę. Gdy zauważyli sporą grupkę ludzi podjechali bliżej. Wysiedli z samochodu, aby porozmawiać z mężczyznami, a także wylegitymować ich.
Mężczyźni podali się funkcjonariuszom za… kominiarzy. Udawali, że właśnie wykonują swoje obowiązki. Policjanci nie chcieli im jednak uwierzyć.
Wtem nagle rozległ się huk wystrzału. Jeden z policjantów najprawdopodobniej został postrzelony.
– Potwierdzam, że doszło do takiej sytuacji. Policjanci musiał użyć broni. Jeden z funkcjonariuszy został ranny – mówi dla „Super Expressu” Magdalena Bieniak (zespół prasowy policji).
Jak wynika z najnowszych ustaleń „Super Expressu” jeden z policjantów został natychmiast przetransportowany do szpitala w wyniku odniesionych podczas akcji obrażeń. Wiadomo, że doznał poważnego uszkodzenia szczęki. Lekarze cały czas obserwują jego stan zdrowia.
W interwencji uczestniczyło kilkunastu funkcjonariuszy, którzy łącznie aresztowali ponoć około ośmiu osób. Sąsiedzi okazali się więc być naprawdę czujni. Mężczyźni faktycznie zagrażali bezpieczeństwu okolicy. Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby funkcjonariusze nie pojawili się na miejscu o czasie. Miejmy nadzieję, że nikt więcej nie ucierpiał podczas tej feralnej nocy.