Pentagon spóźnia się z raportem, który ma rekomendować Kongresowi ewentualne zwiększenie budżetu na wzmocnienie amerykańskiej obecności w Polsce.
Z kolei amerykańska administracja wysyła Warszawie sprzeczne komunikaty. Najpierw ambasador Georgette Mosbacher powiedziała, że USA zamierzają znacząco zwiększyć liczbę swych żołnierzy nad Wisłą, a chwilę później rzecznik Departamentu Obrony ogłosił, że nie zapadła na razie żadna konkretna decyzja w tej sprawie.
Nasi rozmówcy zza Atlantyku twierdzą, że budowa Fortu Trump nie budzi tam entuzjazmu. Sceptycznie nastawieni do pomysłu są nawet najważniejsi politycy w Pentagonie. Sekretarz ds. armii Mark Esper uważa, że tereny między Bydgoszczą a Toruniem, które zaproponował Ameryce polski rząd, są za małe na potrzeby bazy, jeśli się weźmie pod uwagę konieczność ćwiczeń chociażby artylerii.
1 marca minął ustawowy termin ogłoszenia przez Pentagon sprawozdania na temat ewentualnej budowy w Polsce stałej bazy wojskowej.
W połowie minionego tygodnia podczas rozmowy z przedstawicielami polskich mediów w ambasadzie w Waszyngtonie szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch przyznał, że zasadnicze znaczenie dla zwiększenia stałej obecności Amerykanów w Polsce będą mieć teraz raczej prowadzone intensywne negocjacje z udziałem przedstawicieli resortów obrony obydwu krajów, a raport, kiedykolwiek zostanie ogłoszony i przedstawiony władzy ustawodawczej, nie ma wiążącego znaczenia.
Termin przedstawienia raportu do 1 marca 2019 r. wyznaczył amerykański Kongres w ubiegłorocznej ustawie, która zobowiązuje ministra obrony Stanów Zjednoczonych do przedstawienia sprawozdania analizującego wszystkie „za” i „przeciw” dyslokacji bazy wojsk amerykańskich w Polsce. Ustawa przeszła ogromną większością głosów w obydwu izbach, ale głosowali przeciwko niej wszyscy demokratyczni senatorowie, którzy potem ogłosili, że ubiegają się o prezydenturę. Jeżeli temat Fortu Trump zdominuje zaczynającą się właśnie kampanię wyborczą, to przy tak wyraźnej niechęci kandydatów spadają szanse nie tylko na bazę, ale i na jakiekolwiek zwiększenie amerykańskiej obecności w Polsce.
Polskie media przeoczyły też chaos informacyjny, który się pojawił przy okazji warszawskiej konferencji dotyczącej Iranu.
„Stany Zjednoczone planują znacząco zwiększyć liczbę swych żołnierzy w Polsce w sytuacji, gdy administracja prezydenta Donalda Trumpa wzmacnia swoje zaangażowanie w Europie Środkowej” – powiedziała amerykańska ambasador w Polsce Georgette Mosbacher. Nie minęło jednak 12 godzin, a rzecznik Pentagonu Eric Pahon zdementował tę informację, mówiąc, że nie zapadła na razie żadna decyzja w tej sprawie.
Nasi rozmówcy zza Atlantyku twierdzą, że ze świecą szukać tam entuzjastów budowy Fortu Trump. Przeciwne mu jest środowisko, które wyniosło Donalda Trumpa do władzy. To izolacjoniści, którzy nie chcą jeszcze większego zaangażowania Ameryki na świecie. Wątpliwości mają też neokonserwatyści, czyli intelektualni architekci wojen w Afganistanie i Iraku. – USA nie mogą sobie pozwolić na ustępstwa wobec Rosji, ale akurat budowa stałej bazy gdzieś w Polsce jest przeciwskuteczna i militarnie, i dyplomatycznie, bo nie tylko rozsierdzi Putina, ale da mu w oczach świata tytuł do tego, by uznać to za atak, który wymaga reakcji obronnej – mówi nam jeden z doradców poprzednich republikańskich rządów.
Lewica uważa ideę Fortu Trump za farsę, czego najlepszym dowodem jest głosowanie przeciw ustawie jej senackich liderów. – Stała baza w Polsce kosztowałaby więcej niż mur, który prezydent wymarzył sobie na południowej granicy. Brakuje nam też właściwie uzbrojonej jednostki, którą można by tam wysłać – mówi „DGP” jeden z ekspertów od wojskowości związanych z Partią Demokratyczną.
Śladów niechęci amerykańskiej władzy wobec bazy jest więcej.
Mark Esper, sekretarz ds. armii USA (urzędnik Pentagonu w randze wiceministra odpowiedzialny za nadzór nad wojskami lądowymi), powiedział jesienią w rozmowie z dziennikarzami AFP, że tereny między Bydgoszczą a Toruniem, które zaproponował Ameryce polski rząd, są za małe na potrzeby bazy, jeśli się weźmie pod uwagę np. konieczność ćwiczeń artylerii. Ale zdaniem polityka największym wyzwaniem jest transport. – Armia USA ma już wielkie kłopoty z przenoszeniem ciężkiego uzbrojenia na terytorium Polski. Najpierw trzeba by gruntownie zmodernizować wysłużoną infrastrukturę, aby sprostała ona naszym standardom – powiedział Esper.
Amerykańscy eksperci są raczej zgodni, że zamiast budowy Fortu Trump, powinno zostać wzmocnionych kilka pomniejszych instalacji. Chodzi np. o stworzenie pod Krakowem bazy treningowej sił specjalnych, rewitalizację nieużywanego lotniska w Nowym Mieście nad Pilicą, rozbudowę dowództwa dywizyjnego w Poznaniu, ośrodka szkolenia artylerii w Toruniu czy unowocześnienie portu w Gdyni oraz bazy helikopterów w Pruszczu Gdańskim. Natomiast to, na czym tak bardzo zależy polskiemu rządowi, czyli zainstalowanie dodatkowej brygady, według chociażby ekspertów ponadpartyjnego think tanku Atlantic Council, powinno mieć miejsce w Niemczech.
DZIENNIK.PL