Przyszłość Wenezueli nie maluje się w różowych kolorach.
Według informacji z ust waszyngtońskich oficjeli, Stany Zjednoczone zdecydowały się ostatecznie wprowadzić w życie plan obecnej administracji dotyczący „przekształcenia” Ameryki łacińskiej. Ma on polegać na wprowadzeniu „demokracji” w Wenezueli i na Kubie, oraz zmitygowaniu interesów Rosji, Chin i Iranu w tym regionie. Szczegółowy opis planowanych działań, wraz z nazwiskami członków administracji, na informacjach których doniesienia medialne są oparte, znajduje się tu:https://outline.com/s78jpt
Jako ciekawostkę przytoczę tylko jeden fakt z powyższego, a mianowicie to że Waszyngton spodziewa się dochodu w wysokości $11 miliardów z zagarniętych przezeń wpływów ze sprzedaży wenezuelskiej ropy naftowej. Dla 30 milionowego narodu, to wielka suma, która mogłaby poprawić jego tragiczny los, no ale zapewne Amerykanie dokonają tego lepiej niż legalny rząd Maduro, stąd ta de facto kradzież.
Dla nas istotniejsza jest analiza tego co dla świata przyniesie ta kolejna amerykańska awantura. Opracowanie tego tematu autorstwa znanego amerykańskiego analityka znajduje się tu:https://thesaker.is/the-us-aggression-against-venezuela-as-a-diagnostic-tool/, a jego istotniejsze wyjątki poniżej:
Inicjatorzy tej zmiany reżimu, tzw. neokonserwatyści, charakteryzują się mieszaniną imperialnej buty, nieskończonej arogancji, totalnej ignorancji, kompletnego braku przyzwoitości, pełnej pogardy dla reszty ludzkości, narcystyczno- psychopatycznego braku jakiejkolwiek empatii, a co najważniejsze totalnej głupoty.
W imię solidarności, najwierniejsi lokaje Imperium natychmiast wsparli najnowszą amerykańską agresję, pomimo oczywistych faktów naruszania przez nią każdej litery najważniejszych pryncypiów prawa międzynarodowego.
W swych działaniach tylko przyspieszą oni upadek Imperium Anglosjonistycznego, co jest dobrą rzeczą. Złą jest natomiast to, że neokonserwatyści negują tym postępowaniem szansę stopniowego rozpadu, tworząc dynamikę do nagłego katastroficznego załamania się tegoż.
Mając u steru gangsterów i psychopatycznych bandytów, takich jak Pompeo, Bolton, czyElliott Abrams (nowo mianowany amerykański „nadzorca” Wenezueli), tworzy to wizerunek banalnego rabunku spowodowanego dwoma przyczynami:
-pierwsza, to odzyskanie kontroli nad ogromnymi wenezuelskimi zasobami naturalnymi;
-druga to pokazanie światu, że „Wujek Szmul” ( żydowska wersja Uncle Sam) jest poważny i cytując obiegowe waszyngtońskie powiedzenie: ‘może wziąć każde małe gówniane państewko i roztrzaskać je o ścianę’.
Pytanie czy im się to uda? Jeśli uznać za cel formalne stwierdzenie o ‘odbudowie demokracji’, to oczywiście że nie. Ale jeśli za cel uznać kompletne zniszczenie kraju, to jak we wszystkich poprzednich przypadkach, odpowiedź jest pozytywna.
Po krótce, krwawa historia Stanów Zjednoczonych wyglądała jak kryminalne przedsięwzięcie, kierowane przez brutalnych gangsterów, ale w przeszłości ci gangsterzy bywali dobrze wykształceni i inteligentni, jak np.James Baker. Dziś są to niedorozwinięci umysłowo ignoranci z bronią w ręku. Tak, niedorozwinięci ignoranci z bronią mogą być bardzo niebezpieczni, ale nigdy efektywni!”
W dalszej części autor rozwiewa mit o ewentualnej militarnej interwencji Rosji i/lub Chin w tym konflikcie, a to ze względów logistycznych, gdyż Wenezuela jest odległa o tysiące kilometrów od tych dwu mocarstw.
Oceniając armię wenezuelską, stwierdza on, że jest ona źle przygotowana i zdemoralizowana, za wyjątkiem jej sił specjalnych. W przypadku ewentualnej militarnej interwencji USA w tym kraju, sprzęt naziemny i lotnictwo zostaną zneutralizowane uderzeniami z powietrza, część armii pójdzie na kolaborację z agresorem, a reszta, wraz ze specnazem przeistoczy się w partyzantkę. W kraju istnieje też obecnie silna marksistowska partyzantka, będąca de facto w „zawieszeniu broni” z rządem Maduro. W przypadku przejęcia realnej władzy przez agenturę amerykańską, wznowi ona swą militarną aktywność. Amerykanom pozostaną „zielone strefy”, na podobieństwo Bagdadu, a reszta kraju pogrąży się w chaosie.
Tak więc przyszłość Wenezueli nie maluje się w różowych kolorach, ale z polskiego punktu widzenia, wdepnięcie Ameryki w kolejną awanturę, tym razem tysiące kilometrów od naszej Ojczyzny, jest pozytywnym indykatorem. Jeśli jeszcze, USA wprowadzą na Kubę, tak długo oczekiwaną „demokrację”, to być może projekty te zajmą Zachodniemu Imperium Zła resztę czasu przed nieuniknionym rozpadem. Dawałoby to Polakom cień nadziei na przetrwanie, oczywiście przy założeniu, że otrzeźwieją i zaczną postrzegać świat takim jakim on jest, a nie takim jakim oni chcą go widzieć.
Amerykanie szykują kolejnych „contras” i przygotowują grunt pod kolejne akty ludobójstwa.
Dziwi taka infantylna postawa UE, może myślą, że Ameryka się odczepi z notorycznym nawoływaniem do jakichś sankcji.