Polski rząd postanowił wreszcie zająć się kilkoma tysiącami bezdomnych Polaków, którzy koczują na ulicach Berlina i są tam coraz większym problemem. Kłopot w tym, że brakuje mu pomysłów, jak ich przekonać.
Ambasada szacuje, że jest ich ok. 2 tys., to mniej niż podają niemieckie organizacje pomocowe i władze miasta.
Wszystkich bezdomnych na ulicach niemieckiej stolicy jest ok. 6 – 8 tys., dokładnych statystyk nie ma. Mniej więcej połowa z nich – według niemieckich szacunków – to Polacy, dalej Bułgarzy i Rumunii, Niemców jest około 20 proc.
Na razie polska ambasada nie stawia sobie zbyt ambitnych celów – do końca roku chce sprowadzić do Polski 20 osób. Polski Senat przeznaczył na to 150 tys. zł, podobno ambasador Andrzej Przyłębski osobiście je wywalczył.
Polscy streetworkerzy zatrudniani przez niemieckie organizacje humanitarne są na ulicach Berlina od lat, i od lat proponują bezdomnym pomoc w powrocie do ojczyzny. Nie ma żadnego problemu z załatwieniem dokumentów, zakupem biletów, organizacją transportu.
„Udało nam się to tylko w pojedynczych przypadkach. Ludzie przeważnie nie chcą takiej pomocy, nie chcą wracać” – mówił gazecie „Die Tageszeitung” Yuri Schaffranek z organizacji Gangway
Niektórzy, oszukani przez nieuczciwych pracodawców, wciąż wierzą, że uda im się odzyskać pieniądze, inni się wstydzą, jeszcze innym jest tu po prostu lepiej. Kilku bezdomnych zgodnie twierdzi, że powrót ich nie interesuje. „Musieliby mnie deportować”.
W reportażu „Uwaga TVN”, wyemitowanym w lutym 2017 roku, koczujący pod jakimś balkonem Polak opowiada, że pracuje otwierając klientom drzwi do banku i chwali się, że zbiera do kubeczka ponad 100 euro dziennie. Na pytanie dziennikarza czy wyobraża sobie być bezdomnym w Polsce mówi, że nie, bo „w Polsce jest dziadostwo”.
Wielu już w Polsce było bezdomnymi, inni wybierają Berlin z nadzieją na poprawę losu, czasami pracują i padają ofiarą oszustów.
Rzecznik polskiej ambasady w Niemczech Dariusz Pawłoś mówi dla „Die Tageszeitung”: – „Jeśli zdecydują się na powrót, nie zawiedziemy ich”. Podkreśla, że w Polsce też jest potrzebna siła robocza „Poza tym to nie wygląda dobrze, gdy większość bezdomnych w Berlinie to Polacy”.
Dla polityków liczących z ołówkiem w ręku, ilu Polaków wróci do kraju, mają dobrą radę – skoro lubią dodawać, mnożyć cyferki i bić pokłony statystyce, niech się zastanowią, dlaczego Francja, Irlandia czy Wielka Brytania przeznaczają na pomoc rodzinom prawie 4 proc. PKB, a Polska niecałe 2 proc., a bywało, że tylko 1,6. Zamiast liczyć na innych (i innych), lepiej zacząć na siebie. Żeby znowu nie skończyło się jak zawsze.