Jarosław Kaczyński dwa miesiące temu wezwał do młodego doradcę szefa MON siebie Bartłomieja Misiewcza. Rozmowa była krótka. – Niech pan wyjedzie z Polski. – Ale mnie się tutaj podoba. Kilkanaście minut później Misiewicz pożegnał się z partią – dowiedział się „Newsweek”.
Do spotkania doszło w siedzibie PiS w kwietniu. Kaczyński wezwał do siebie Misiewicza kilka dni po tym, jak wyszło na jaw, że młody współpracownik Antoniego Macierewicza został pełnomocnikiem zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Według „Rzeczpospolitej” Misiewicz miał tam zarabiać 50 tys. zł (spółka zaprzeczyła, ale nie podała wysokości wynagrodzenia). Po publikacji były doradca szefa MON został zmuszony do rezygnacji. W PiS powołano też specjalną komisję w jego sprawie złożoną z zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego: Joachima Brudzińskiego, Karola Karskiego i Marka Suskiego.
Prezes PiS wezwał do siebie Misiewicza przed pierwszym posiedzeniem komisji. Rozmowa była krótka. – Niech pan wyjedzie z Polski. – Ale mnie się tutaj podoba.
Po spotkaniu Misiewicz udał się na komisję i zrezygnował z członkostwa w PiS. Wbrew radom Kaczyńskiego nie wyjechał jednak zagranicę i założył firmę BBM, która ma świadczyć usługi związane z szeroko pojętym doradztwem, konsultacjami, bezpieczeństwem, mediami, PR a także organizacją uroczystości i kampaniami reklamowymi.
NEWSWEEK.PL