Wszystkie cienie prezydenta Dudy

Dwa lata temu prezydent Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie. Było to zwycięstwo spektakularne, które zaskoczyło przeciwników.

 Adam Michnik przed wyborami przewidywał nawet, że Bronisław Komorowski mógłby przegrać z Andrzejem Dudą, tylko, jeśliby „pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży”. Niepotrzebna była jednak tak spektakularna wpadka: obecny prezydent wygrał w II turze uzyskując 51.55 procent i zdobywając 8,6 mln głosów. A jeszcze w chwili ogłaszania startu w wyborach 43 proc. Polaków (według CBOS) w ogóle nie wiedziało kim jest Andrzej Duda!

Jak więc prezydent wykorzystał ten niezaprzeczalny sukces wyborczy? Słabo. Trzeba jednak zauważyć, że sytuację miał trudną.

Cień Lecha Kaczyńskiego. Andrzej Duda to drugi przedstawiciel środowiska PiS w Pałacu przy Krakowskim Przedmieściu. Ale to ten pierwszy pisowski prezydent stał się legendą dla prawicy. To jego postać spełnia rolę mitu założycielskiego dla całej formacji rządzącej obecnie Polską. Lech Kaczyński był także mentorem obecnego prezydenta i jego zwierzchnikiem Kancelarii Prezydenta. Z takim dziedzictwem nie jest łatwo się mierzyć, tym bardziej, że chodzi przecież o zmarłego tragicznie brata prezesa PiS, który de facto kieruje rządem Beaty Szydło.

Cień Jarosława Kaczyńskiego. Nawiązując do relacji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z premierem Leszkiem Millerem, śmiało można powiedzieć, że przyjaźń obecnego prezydenta z prezesem PiS, jest dość szorstka, ale mało męska. Jeśli za obowiązująca diagnozę tych relacji przyjąć satyryczny program „Ucho prezesa”, trudno w ogóle mówić o przyjaźni. Prezes Kaczyński zdaje się Andrzeja Dudy w ogóle nie dostrzegać. Czasem tylko decyduje się go zaprosić do siedziby partii na Nowogrodzkiej, rzadko mówi o nim w wywiadach i unika ocen sporów kompetencyjnych na linii rząd – Pałac. I trudno oprzeć się wrażeniu, że traktuje prezydenta jedynie jako flankę na politycznym froncie, która chwilowo nie wymaga uwagi, bo jest dobrze broniona, a załoga nie podnosi buntu.

Cień Antoniego Macierewicza. Jedną z głównych kompetencji prezydenta RP jest zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi. Jednak historia potyczek Andrzeja Dudy z ministrem Antonim Macierewiczem wskazuje, że zwierzchnictwo to jest iluzoryczne. Bartłomiej Misiewicz, odejścia generałów, przetargi w MON i szereg innych kwestii, także tych poruszanych w obfitej korespondencji prezydenta kierowanej do Macierewicza, nadszarpnęły autorytet głowy państwa, i to chyba nieodwołalnie.

Co w takim razie może zrobić prezydent, by za kolejne dwa lata przystępować do kampanii wyborczej z nadzieją na zwycięstwo nad np. Donaldem Tuskiem? Refleksja już w Pałacu Prezydenckim się dokonuje. Stąd pomysł „ucieczki do przodu” w postaci referendum konstytucyjnego, które miałoby się odbyć razem z wyborami samorządowymi, co byłoby dla Andrzeja Dudy znakomitą okazją do rozpoczęcia własnej kampanii. Jednak inne próby „wybicia się na niepodległość”, jak na razie efektów nie przynoszą. Prezydent powinien pamiętać o tym, że jazda na nartach i występowanie na oficjalnych uroczystościach niczego nie załatwią, o czym boleśnie przekonał się Bronisław Komorowski, który prawie do końca kadencji cieszył się przecież dużym poparciem. Trzeba bowiem czegoś więcej, by zawalczyć o drugą kadencję. Czego? Tu z kolei odpowiedź dać może Aleksander Kwaśniewski, który mając zdeklarowanych wrogów i będąc ostro krytykowany przez prawicę, potrafił jednak przekonać potencjalnych zwolenników, że umie być niezależny od własnego obozu politycznego i postawić się jego liderom. A to przecież zawsze jest najtrudniejsze.

ZUZANNA DĄBROWSKA

Więcej postów