Sekretarz stanu USA John Kerry wezwał władze tureckie, by przedstawiły „twarde dowody” na to, że za niedawną próbą puczu stał mieszkający w Stanach Zjednoczonych islamski kaznodzieja Gulen. Jeśli USA nie wydadzą Fethullaha Gulena, to będzie „wielki błąd” – ostrzegł tymczasem turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan.
Erdogan oświadczył, że nie chce łączyć wykorzystywania przez amerykańskie lotnictwo bazy Incirlik ze sprawą ekstradycji Gulena. Lotnisko położone na południowym wschodzie kraju wykorzystywane jest przez amerykańskie lotnictwo do nalotów na pozycje tzw. Państwa Islamskiego.
– Musimy być bardziej wrażliwi. Relacje pomiędzy naszymi krajami są oparte na interesach, nie odczuciach – oświadczył Erdogan w rozmowie z telewizja Al Jazeera. – Jesteśmy strategicznymi partnerami – dodał. Pytany o pucz, Erdogan stwierdził, że tropy mogą wieść do innych krajów. Stwierdził, że wiele osób zostało aresztowanych, ale to jeszcze nie koniec. Prezydent Turcji przyznał także, że służby wywiadowcze wykazały się „słabością”. Zastrzegł jednak, że w puczu udział wzięła mniejszość tureckich sił zbrojnych, ale nie jest w stanie podać konkretnych liczb. – To jasne, że to była mniejszość. Organizacja terrorystyczna chciała, by mniejszość zdominowała większość. Zaniepokojenie sytuacją w Turcji wyrazili przebywający w Waszyngtonie szefowie MSZ Niemiec i Holandii.
Kerry: potrzebujemy dowodów
John Kerry ujawnił, że w kilku rozmowach telefonicznych z szefem tureckiej dyplomacji Mevlutem Cavusoglu w ostatnich dniach powiedział wyraźnie, iż same zarzuty wobec Gulena nie spełnią amerykańskich wymogów dotyczących ekstradycji. – Proszę, nie przysyłajcie nam zarzutów, przyślijcie dowody. Potrzebujemy dowodów, które możemy ocenić – zacytował Kerry to, co mówił ministrowi Cavusoglu. Agencja Associated Press odnotowuje, że Ankara przekazała we wtorek resortowi sprawiedliwości USA dokumenty dotyczące Gulena, ale że przedstawiciele władz USA nie wypowiedzieli się jeszcze, czy był to formalny wniosek o ekstradycję.
Europa wyraża zaniepokojenie
Również w środę szefowie dyplomacji Niemiec i Holandii, Frank-Walter Steinmeier i Bert Koenders, wyrazili zaniepokojenie skalą działań podejmowanych przez władze tureckie po niedawnej próbie zamachu stanu i wezwali Turcję do poszanowania rządów prawa.
– Jesteśmy poważnie zaniepokojeni sytuacją w Turcji – powiedział Koenders na konferencji prasowej w Waszyngtonie. – Chcemy wysłać mocny sygnał dotyczący konieczności (…) poszanowania rządów prawa – dodał. Steinmeier oświadczył, że rząd Niemiec „z niepokojem śledzi” doniesienia o tysiącach aresztowań w Turcji, o uniemożliwianiu profesorom opuszczania kraju oraz o zamykaniu mediów. Steinmeier i Koenders uczestniczą w międzynarodowych spotkaniach w Waszyngtonie poświęconych pomocy dla Iraku i walce z tzw. Państwem Islamskim.
Masowe czystki w Turcji
Po piątkowej próbie zamachu stanu w Turcji zawieszono w obowiązkach, zwolniono, zatrzymano, poddano przesłuchaniom lub oskarżono ok. 60 tys. osób – głównie wojskowych, policjantów, sędziów, urzędników i nauczycieli. Tureckie władze oskarżają o zorganizowanie puczu islamskiego kaznodzieję Fethullaha Gulena. Mieszkający w USA od 1999 roku Gulen, który ma wielu sympatyków w tureckiej służbie cywilnej, sądownictwie i policji, zdecydowanie zaprzecza, jakoby miał coś wspólnego z próbą przewrotu. W środę wezwał amerykańskie władze do odrzucenia zapowiadanego przez Ankarę wniosku o jego ekstradycję.
TVN24.PL