– Prawda na temat pozytywnego wpływu imigrantów na gospodarkę Wielkiej Brytanii stała się niestety ofiarą manipulacji obozu brexitowców. Tych interesowało jedynie podsycanie nastrojów antyimigranckich. – mówi Harmit Athwal, ekspert brytyjskiego think tanku, w rozmowie z „Super Expressem”.
„Super Express”: – Coraz częściej docierają do nas wieści o ksenofobicznych atakach na mniejszości narodowe zamieszkujące Wielką Brytanię, nasilających się po zwycięstwie zwolenników Brexitu. Polacy uskarżają się, że klimat na Wyspach diametralnie się zmienił. Czy rzeczywiście są powody do niepokoju?
Harmit Athwal: – Z przykrością muszę stwierdzić, że nie mamy do czynienia z odosobnionymi przypadkami zachowań ksenofobicznych i rasistowskich, ale rzeczywistym problemem, który od czwartku narasta. Media opisują mnóstwo takich przypadków, a i media społecznościowe aż huczą od doniesień na temat nieakceptowalnych zachowań wobec mniejszości – zarówno Polaków, Rumunów i innych narodowości z Europy Wschodniej, jak i migrantów z krajów azjatyckich czy muzułmanów. Widać, że dla wielu osób w Wielkiej Brytanii Brexit stał się wymówką do wyrażania swojej niechęci wobec mniejszości.
– Znam takie interpretacje, że oto Brytyjczycy wyzwolili się z unijnej poprawności politycznej i dają upust tłumionym przez lata resentymentom. Podziela pani ten pogląd?
– To nie żadna polityczna poprawność czy jej brak powodują obecną falę nienawiści. Nie ma ona z tym nic wspólnego. Całe referendum o Brexicie było tak naprawdę głosowaniem przeciwko imigrantom i zwycięstwo obozu, który te nastroje podsycał, dało ludziom poczucie, że teraz mogą otwarcie wyrażać swoje rasistowskie przekonania.
– Brytyjska prasa już na długo przed referendum pisała, że oparcie kampanii za Brexitem na niechęci do imigrantów stworzy żyzne podglebie dla ksenofobii i rasizmu. Nie powinniśmy być więc zdziwieni, że mamy z nimi teraz do czynienia.
– Zdecydowanie. Tym bardziej że od lat skrajna prawica, nie tylko w Wielkiej Brytanii, wchodzi do politycznego mainstreamu, a wraz z nią nienawiść do mniejszości. Nasiliło się to szczególnie od wybuchy kryzysu migracyjnego. Co prawda radykałowie z prawicy nie są tak dobrze zorganizowani w Wielkiej Brytanii, jak w Europie kontynentalnej, ale antyimigrancka Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa od dawna zyskuje na sile. Na razie jeszcze nie ma takiego wpływu na politykę brytyjską, jak skrajna prawica w Szwecji czy Niemczech, ale naprawdę nie wiadomo, co przyniesie przyszłość.
– Od jak dawna Polacy są na celowniku brytyjskiej prawicy? Bo ostatnie akty agresji wobec nich nie wzięły się chyba znikąd.
– W zasadzie odkąd Polska dołączyła do Unii Europejskiej, a Polacy zaczęli przyjeżdżać tu do pracy, byli oni fałszywie oskarżani o zabieranie pracy Brytyjczykom i żerowanie na tutejszych świadczeniach społecznych. Jednak do niedawna nie miało to aż tak dużej skali. Kampania referendalna zrobiła tu dużo złego i uwolniła z butelki dżina, którego trudno będzie w niej znowu zamknąć.
– Czemu te antyimigranckie hasła padły na podatny grunt? Wiemy przecież, że niechęć do „obcych” jest zawsze symptomem poważniejszej choroby, a nie chorobą samą w sobie.
– Oczywiście. Przyczyn szukałabym w nie najlepszej sytuacji życiowej Brytyjczyków, wynikającej z problemów ekonomicznych, z którymi nasz kraj zmaga się od czasu kryzysu. Historia dostarcza dowodów, że ekonomiczny gniew ludzi politykom najłatwiej skierować przeciwko „obcym” i ich obecnością wytłumaczyć wszystkie nasze problemy. Referendum na temat Brexitu ci, którzy opowiadali się za wyjściem z Unii, wykorzystali do swoich celów. Zupełnie nie zważali na to, jak wiele migranci z Unii Europejskiej, w tym Polacy, dają brytyjskiej gospodarce, i nie zabierają niczyjej pracy.
– Jest wiele ekonomicznych danych i głosów ekspertów, którzy podkreślali, że Polacy więcej dają Wielkiej Brytanii, niż od niej otrzymują. Ale ostatnio na Wyspach eksperci nie są w modzie. Minister sprawiedliwości Michael Gove, który popierał Brexit, mówił wręcz, że eksperci ostrzegający przed wyjściem z Unii są jak faszyści. Kiedy fakty uznaje się za bzdurę, rodzą się demony rasizmu?
– Prawda na temat pozytywnego wpływu imigrantów na gospodarkę Wielkiej Brytanii stała się niestety ofiarą manipulacji obozu brexitowców. Tych interesowało jedynie podsycanie nastrojów antyimigranckich. I najbardziej martwi mnie to, że zostały one na tyle rozkręcone, że trudno będzie je opanować.
– Kiedy emocje po Brexicie opadną, sytuacja nie wróci do normy?
– Bardzo bym chciała, żeby tak było. Niestety, Brexit oznacza polityczny chaos i brak stabilności, a to przełoży się na poczucie niepewności Brytyjczyków. Strach pomyśleć, co z tej niepewności może wyniknąć. Obawiam się, że przełoży się ona na jeszcze większy wzrost niechęci i agresji wobec imigrantów mieszkających w Wielkiej Brytanii. Niepewność jest bowiem paliwem dla ksenofobii i rasizmu.
– David Cameron ostro na ich przejawy zareagował. Myśli pani, że to coś pomoże?
– Nie sądzę, by nawet najostrzejsza reakcja polityków mogła coś teraz pomóc. Zwłaszcza takiego polityka jak David Cameron, który już zyskał sobie miano zombi premiera i który nie ma już na nic wpływu. Próżnia władzy, która po Brexicie się pojawiła, na pewno pomaga rozkwitać nastrojom antyimigranckim.
– Te nastroje mogą się teraz rozlać na resztę Europy? Radykalna prawica z kontynentu z uznaniem przyjmuje to, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii.
– Widzimy już, że europejscy populiści chcą powtórzyć brytyjski scenariusz u siebie – chcą referendów na temat opuszczenia Unii Europejskiej. Można podejrzewać, że jeśli do nich dojdzie, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, kampania referendalna zostanie zdominowana przez kwestie migracyjne, co doprowadzi do tak samo opłakanych skutków jak u nas. Dziś Polacy czy Rumuni są ofiarami brytyjskiej ksenofobii, jutro mogą stać się obiektem nagonki w innych krajach europejskich. To samo dotyczy imigrantów choćby z Bliskiego Wschodu. To bardzo niepokojące.
– Tym bardziej że jak pani wspomniała na początku, te nastroje już są w Europie obecne i ochoczo wykorzystywane przez populistyczną prawicę. Ta wiatr w żagle złapała wraz z kryzysem finansowym z 2008 roku i jego następstwami, często powodowanymi przez błędną politykę gospodarczą. Jeśli chcemy zatrzymać tę falę, musimy zatroszczyć się o ekonomiczną sytuację Europejczyków?
– Absolutnie. Tylko walcząc z przyczynami tego zjawiska, możemy z nim wygrać. Obawy ludzi, dla których imigranci są problemem, muszą zostać rozwiane, a ich problemy rozwiązane. Inaczej grozi nam wpadnięcie w błędne koło ksenofobii i rasizmu.
SE.PL