Sowita poselska pensja, do tego pieniądze na prowadzenie biura, a także liczne przywileje, o jakich przeciętny Polak może tylko pomarzyć. To wszystko dostaje od państwa poseł Łukasz Zbonikowski. Ale sąd uznał, że polityk ma płacić „jedynie” 1000 zł alimentów na dwie niepełnoletnie córki. Z naszych ustaleń wynika, że żona Monika wnioskowała o pięć razy większą kwotę.
Rozprawa rozwodowa państwa Zbonikowskich toczy się od kilku miesięcy w sądzie we Włocławku. Pozew złożyła żona posła. Powodem miała być niewierność męża i ukrywanie romansu ze swoją asystentką i bliską współpracownicą. Kluczowym dowodem w sprawie są m.in. wyniki badań DNA majtek Zbonikowskiego, na których wykryto ślady należące do współpracownicy posła, a także SMS-owa korespondencja. Polityk wyznaje w niej miłość asystentce, a także ujawnia pikantne szczegóły zbliżeń z atrakcyjną blondynką. „Nie wiem, co się dzieje. Wygląda na to, że nigdy tak nie kochałem” – pisze Zbonikowski.
Jak ustalił „Super Express”, żona Monika domagała się od męża, by ten płacił 5 tys. zł alimentów na dwie kilkuletnie córki. Argumentowała m.in., że jako poseł dobrze zarabia. Z kolei Zbonikowski twierdził, że wystarczającą kwotą będzie 1000 zł, i sąd przyznał mu rację.
Faktem jest, że Zbonikowski jako poseł co miesiąc dostaje 9892,30 zł brutto pensji oraz 2473,08 zł diety. W sumie 12,4 tys. zł. Do tego dochodzi 13,2 tys. zł na prowadzenie biura poselskiego. Pytany przez nas o alimenty poseł uciął temat.
„Mając na względzie dobro rodziny, przede wszystkim dobro moich małoletnich dzieci, na które łożę regularnie pieniądze i partycypuję w wydatkach, jestem zmuszony na ten moment zakończyć nasz kontakt” – napisał jedynie.
SE.PL