Przyjechała do Warszawy, żeby spotkać się ze znajomymi. Następnego dnia już nie żyła. Śledczy próbują rozwikłać zagadkę śmierci 26-letniej kobiety.
Od kilku dni po internecie krążą apele o pomoc w poszukiwaniu 26-letniej Katarzyny z Ciechanowca. Wyszła z domu 20 maja i od tamtej pory nie skontaktowała się z rodziną. Na zdjęciu jest ładna, długowłosa brunetka.
Teraz policja już wie, że Katarzyna nie żyje od 12 dni. Zmarła po upadku z wiaduktu prowadzącego na most Poniatowskiego. W sobotę 21 maja o godz. 3.50 nad ranem w barze na Powiślu, który mieści się w jego w arkadach, siedziało jeszcze kilka osób. Nagle usłyszeli dziwny odgłos uderzenia. Jeden z mężczyzn wychylił się i zobaczył nogi.
Warszawa: jak zginęła 26-letnia Katarzyna?
Policja i pogotowie po chwili przyjechały na skrzyżowanie ul. Kruczkowskiego z al. 3 Maja. Ratownicy próbowali jeszcze reanimować kobietę, ale już nie byli w stanie jej pomóc. Co się stało? – Ze wstępnych ustaleń wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek – mówił tego samego dnia asp. Rafał Retmaniak z Komendy Stołecznej Policji.
Ale śledczy jeszcze nie wiedzieli wtedy, kim była zmarła kobieta. Nie znaleźli przy niej niczego, co pozwoliłoby na ustalenie jej tożsamości – ani dokumentów, ani telefonu. Dopiero kilka dni temu, gdy ukazały się informacje o zaginięciu 26-letniej Katarzyny, skojarzyli fakty. Wkrótce potem z Ciechanowca do Warszawy przyjechali rodzice zaginionej i rozpoznali córkę.
Katarzyna przed wyjściem z domu powiedziała, że jedzie do stolicy, by spotkać się ze znajomymi. Z kim? Tego nie zdradziła. Czy do spotkania doszło? Też nie wiadomo. Miała wrócić po weekendzie, więc gdy długo nie dawała znać, rodzice powiadomili policję. Ta sprawdziła, że telefon komórkowy Katarzyny po raz ostatni logował się do stacji przekaźnikowej w al. 3 Maja. Tyle że po raz ostatni, tak twierdzą jej bliscy, ok. godz. 23, a kobieta zmarła pięć godzin później.
Warszawa: śledczy przeglądają monitoring
Policja nie znalazła na razie żadnych świadków, którzy widzieliby ją jeszcze na wiadukcie albo zauważyliby moment upadku. Była sama czy z kimś? Co w ogóle robiła tam o tej porze? I największa zagadka: co stało się z jej torebką, w której były dokumenty, komórka i iPad? Tych rzeczy nie było ani w miejscu upadku, ani na górze. – Wszczęliśmy już śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci, ale to robocza kwalifikacja, która w każdej chwili może się zmienić – mówi prok. Małgorzata Gawarecka, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ. – Czekamy na wyniki sekcji zwłok, przesłuchujemy świadków, zabezpieczamy monitoring – dodaje.
Kluczowe będzie ustalenie, z kim młoda kobieta spotkała się w Warszawie i analiza zapisu z kamer monitoringu. W okolicy, w której zginęła Katarzyna, jest ich kilkanaście i policja skrupulatnie przegląda teraz te nagrania. Jedna z kamer ulokowana jest na samym wiadukcie. Śledczy na razie nie zdradzają, czy coś na niej widać. Na razie nie wykluczają żadnej z wersji wydarzeń.
Wyborcza.pl