Leszek Miller: To PiS wygrał wybory, nie pani Beata Szydło

Młodym liderom SLD przydałaby się odrobina dojrzałości. – mówi Leszek Miller.

 „Super Express”: – Jest pan człowiekiem, który podnosił się już wiele razy. Podniesie się pan po raz kolejny?

Leszek Miller: – Oczywiście.

– W jakim stanie jest pan po tych wydarzeniach wyborczych?

– Na zewnątrz wszystko dobrze, ale wewnątrz zżera mnie smutek i gorycz, bo nie tak miało być.

– Ludzie z SLD zrzucają winę na pana? Miller jest winny i odchodzi w przeszłość, biologia i w ogóle Ogórek i Nowacka?

– Zawsze ktoś taki się znajdzie, ale to nie ma szerokiego zasięgu. Porażki nie mają zbyt wielu ojców, ale ta ma wielu tatusiów i jedną mamusię. Nurt rozliczeniowy w SLD zawiera się w pytaniu, czy dobrze zrobiliśmy, idąc jako Zjednoczona Lewica, czy lepiej było iść jako SLD. Nie chcieliśmy wojny na lewicy jak za czasów Europy Plus. Stąd nadzieja, że będzie tylko jedna lista lewicowa.

– Pan już był poza Sejmem 6 lat. Chce pan do niego wrócić za 4 lata?

– Wierzę w życie pozasejmowe, ale życzę, żeby moi młodsi koledzy i koleżanki weszli do Sejmu za 4 lata. Są dobrze przygotowani. Podzielam pogląd prof. Kołodki, który powiedział, że „Sejm bez lewicy to jak mańkut bez ręki”.

– Powiedział pan, że życzy „młodszym kolegom i koleżankom” wejścia do Sejmu. Stawia się pan już poza SLD?

– Ja muszę pamiętać o upływie czasu. Szczerze odpowiadam, że przede wszystkim myślę o tych, którzy mają dziś po 30-40 lat. Dla nich wejście do Sejmu byłoby początkiem czegoś ciekawego lub ukoronowaniem działalności politycznej.

– Młodzi koledzy… Pamiętam taką słynną scenę z korytarza sejmowego. Stoją trzej młodzi działacze SLD i mówią bardzo źle o Leszku Millerze. Z pokoju wychodzi Leszek Miller i mówi do nich: „Idziecie?”, a oni potulnie: „Idziemy, idziemy”.

– To było bardzo dowcipne…

– I pokazało ich miejsce. To są jednak takie szczeniaczki?

– Może przydałaby się im odrobina dojrzałości i pamięci, że od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok.

– Czyli nie ma pan komu zostawić SLD!

– Nie. Jak pan wie, ja już w czerwcu zapowiedziałem, że niezależnie od wyniku nie będę kandydował na fotel lidera SLD. I zapewniam pana, że sądząc po pewnych symptomach, walka będzie zacięta. I cieszę się z tego, bo to oznacza, że jest wielu ludzi, którzy wiążą swoją przyszłość z SLD.

– Wie pan, że ta wasza liderka Zjednoczonej Lewicy stała przy Adrianie Zandbergu, oni byli kiedyś zresztą parą… I ona wypadła przy nim blado. Przegrała tę debatę.

– Niewątpliwie zdecydował ostatni tydzień. Nasza przedstawicielka wypadła gorzej, niż oczekiwano. Debata zadecydowała w tym sensie, że nam zabrakło pół punktu procentowego. I ta debata nam to zabrała.

– Nie mogliście się zjednoczyć z Partią Razem i Zandbergiem?

– Były takie propozycje, ale ze strony Partii Razem słyszeliśmy nie, oni wolą „splendid isolation”.

– Chcieliście wejść w koalicję z Zandbergiem, czyli ludźmi, którzy jako Młodzi Socjaliści chcieli wyprowadzenia Polski z NATO i likwidacji armii w ogóle!

– Nie wiem, czy on ma nadal takie poglądy…

– To było w 2011 roku. Był już ponad 30-letnim, dorosłym człowiekiem.

– Tu jest inny problem, stojący w opozycji do naszych wyobrażeń o sprawiedliwości. Partia Razem postuluje 75-proc. podatek dla najlepiej zarabiających. Agnieszka Radwańska może się cieszyć, że Partia Razem nie rządzi, bo musiałaby oddać ze swojej nagrody aż tyle… Nie chcę zajmować się Partią Razem, bo w każdej wypowiedzi pana Zandberga słyszę swoje nazwisko… Zapewne to jakiś kompleks, zapewne uzasadniony, więc nie ma czym się zajmować.

– Przejdźmy do rządu. Czy rząd PiS tworzy Jarosław Kaczyński czy Beata Szydło?

– Sądzę, że Kaczyński i kierownictwo PiS. Ale nie widzę w tym nic złego.

– Jak to? Cała opozycja już mówi, że marionetka, że będzie jak Marcinkiewicz.

– Wybory wygrał PiS, a nie Beata Szydło.

– Ale twarzą kampanii była kandydatka na premiera Beata Szydło.

– Ale PiS nie wygrał dlatego.

– Z Kaczyńskim jako twarzą kampanii też by wygrał?

– Sądzę, że wygrałby, ale nie z taką przewagą. Grzech pierworodny leży w tym, że Kaczyński nie przyjął misji tworzenia rządu. Rząd powinien tworzyć lider zwycięskiego ugrupowania. Tak jest w ugruntowanych demokracjach, tak zaczęło być już w Polsce.

– Przecież oni to zapowiadali, że premierem będzie pani Szydło. Wiedzieliśmy, jak będzie.

– Otóż nie! Byłem przekonany, że to taki teatralny ruch i Jarosław Kaczyński będzie premierem z uwagi choćby na skalę zwycięstwa wyborczego! Pierwszy raz jedno ugrupowanie ma większość w Sejmie. I ja sugeruję panu Kaczyńskiemu, że nawet jeżeli w tej chwili nie podjął się kierowania rządem, to żeby zrobił to jak najszybciej, za 6-8 miesięcy.

– Namawia pan go do zdetronizowania Beaty Szydło?

– Namawiam go, żeby nie tworzył pozakonstytucyjnego centrum sprawowania władzy. To się zawsze kończy fatalnie. AWS, Buzek i Krzaklewski albo PiS, Marcinkiewicz i Krzaklewski. To złe doświadczenia. PiS wygrał, jego szefem jest Kaczyński. Tworzy rząd i jedzie dalej.

– Boi się pan czegoś w związku z pełnią władzy PiS?

– Niczego się nie boję.

– A tu na pana miejscu siedział Czarzasty i mówił, że się boi. Bo do niego o godz. 6 rano pukali.

– E tam. Ja przez dwa lata rządów PiS odbyłem tournée po wszystkich prokuratorach, więc teraz mogę się przyglądać tournée innych. Czy rządy PiS będą dobre, czy złe dla Polski, to się dopiero okaże. Pierwszy prezent dla PiS już jest: orzeczenie Trybunału w sprawie OFE. To sygnał, że OFE w ogóle można zlikwidować!

– To byłoby dobre czy złe?

– OFE to była wielka grabież! Trybunał oświadczył zresztą, że te pieniądze nie są własnością prywatną, ale środkami państwa. W związku z tym państwo może zrobić z nimi wiele rzeczy. I PiS może przetransferować wszystkie te środki do ZUS. Świetne rozwiązanie!

– Kibicuje pan propozycji PiS – 500 zł na każde dziecko? Piękne socjalistyczne rozwiązanie.

– Proszę bardzo, jeżeli państwo stać, to czemu nie? Wolałbym jednak, żeby było kryterium dochodowe. Matki milionerów wcale nie muszą dostawać tej kwoty.

– Dlaczego nie mieliście takiego postulatu?

– Myśmy o tym mówili, ale głos małego ugrupowania nie jest równie głośny jak tego dużego. To 500 zł na dziecko można zresztą sfinansować inaczej. W budżecie jest zapisany cel inflacyjny na poziomie 2 proc. Inflacja jest zaś mniejsza. Można zatem dodrukować pieniędzy, o ile NBP się na to zgodzi.

– Marek Belka, kiedyś pański człowiek, zgodzi się na to?

– To nie jest mój człowiek, to jest mój kolega. I nie wiem, czy się zgodzi, ale jeżeli z nim spokojnie porozmawiać, by pojawiły się pieniądze na rynku, by zwiększyć popyt, to na pewno spokojnie to rozważy.

– Będzie pan miał teraz więcej czasu dla siebie?

– Na pewno. Moja żona jest zachwycona tym, że już nie będę posłem. Mówi, że odzyskałem wolność.

SE.PL

Więcej postów