Zasadę faktów dokonanych stosują wobec Rzeczypospolitej Polskiej zarówno potężne gospodarczo Niemcy, Rosja, jak będąca ubogim petentem wobec UE – Ukraina, a także mała Litwa. Świadczą o tym wypowiedziane zaledwie kilka dni temu słowa szefa rządu jednego z sąsiadów Polski.
Za chwilę skonfrontujemy ostatnie słowa premiera Republiki Litewskiej, z publiczną wypowiedzią dwójki dyplomatów sprzed ponad 4 lat, na spotkaniu organizowanym przez studentów Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Są to fragmenty spisanego nagrania przedstawiciela ambasady Litwy, oraz polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Zacytujemy także moją własną rozmowę z nimi, która zdołała się zachować. Ambasador Loreta Zakareviciene (na zdjęciu), występując oficjalnie 17 maja 2011 roku, po godzinie 15.00 na Uniwersytecie Warszawskim powiedziała: „Na świecie działa około 170 szkół z polskim językiem nauczania. To nie litewska statystyka, to są dane z polskiego MEN. W tym na Litwie mamy 109 szkół z polskim językiem nauczania” (W znaczeniu, że dyskryminacji nie ma). Po niej przedstawiciel ambasady RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski, polemizując wzmiankował: „[…]władze litewskie bardzo często mówią o tym, że można pobierać naukę w języku polskim od zerówki, czy od przedszkola po studia wyższe”.
By ukazać tragikomizm już współczesnej wypowiedzi Algirdasa Butkieviciusa, zacytuję jeszcze tylko swoją reakcję na słowa pani ambasador: „Tutaj była mowa o 109 szkołach polskich i to porównanie, że 170 jest ogólnie, zatem na Litwie sytuacja jest najlepsza. Faktycznie, potwierdzam, może i w porównaniu z innymi krajami jest, natomiast te szkoły zostały odtworzone po odwilży w l. 50. jeszcze za czasów sowieckich i faktycznie takich szkół nie było np. na terenie Białorusi. Dopiero po roku 1990 takie szkoły władze polskie zaczęły budować na Białorusi. Tam jest ich kilka, dokładnej liczby nie podam. Natomiast na Litwie szkoły te są stopniowo likwidowane. Jeżeli nawet połowę tych szkół się zlikwiduje, a dobuduje 10 na Białorusi, nadal pani ambasador, władze litewskie będą mogły mówić, że jest to najlepsza sytuacja w regionie, a nawet na świecie i faktycznie tak będzie. Tylko czy o to chodzi?”
13 października 2015 litewski premier oświadcza: „Jeśli mówić o sytuacji mniejszości narodowych na Litwie, to jest ona jedną z najlepszych w Europie. Na świecie są 402 polskie szkoły, z których 70 znajduje się na Litwie. Dajemy możliwość kształcenia się w ojczystym języku od przedszkola do Uniwersytetu”. Tragikomizm całej sytuacji polega na tym, że uwagi Stanisława Cygnarowskiego dotyczyły ówczesnego konserwatywnego rządu Audriusa Kubiliusa (ewentualnie także rządów wcześniejszych), a teraz słyszymy to samo od premiera socjalisty. Tego samego, który jeszcze niedawno zaprosił polską partię na Litwie do koalicji. Ta ostatnia zrezygnowała później z powodu absolutnie dwulicowego zachowania tamtejszego rządu. Co więcej pani ambasador 4 lata temu retuszowała rzeczywistość za pomocą wielu innych wypowiedzi.
Wcześniejszy szef jej placówki Giedyminas Kirkilas, próbował niedopuścić, by elementem zakupu Możejek za rządów PiS była zgoda na powstanie polskiej uczelni wyższej w Wilnie, na którą władze Litwy tak lubią się powoływać. Na szczęście Jarosław Kaczyński litewskiego ambasadora się nie przestraszył.
Niezależnie od tego jaka partia rządzi na Litwie, wobec Polaków wykazuje się postawę jak wobec największego wroga. To wszystko w tym właśnie kontekście zastanawia: jak ci ludzie muszą nas nienawidzić. Trudno mieć gorzką satysfakcję, że się pewne rzeczy przewidziało. Butkievicius powiedział jednak coś więcej: „Akcja Wyborcza Polaków na Litwie na wszelki sposób stara się przyciągnąć do siebie uwagę przed zbliżającymi się wyborami, to jest całkowity populizm, którego politycy nawet nie ukrywają. Doprawdy, sytuacja oświaty mniejszości narodowych nie jest złą, osobiście się interesuję tą kwestią”. I kto tu jest populistą? Czy nie trudno większą perfidię? Co zrobiły przez ten czas w sprawie wilniuków rządy Platformy Obywatelskiej? O to wszystko chciałoby się zapytać różne osoby.
I znów cytat przedwyborczy sprzed 4 lat, dotyczący rządów PO i obietnic, które złożył Polakom na Litwie 4 lata temu Donald Tusk: „Pozostaje mieć nadzieję, że obietnice Donalda Tuska, iż „od dzisiaj otoczymy szczególną troską Wasze [Wilniuków] oczekiwania i marzenia, szczególnie względem oświaty”, nie są tylko przedwyborczą mrzonką, lecz szczerym jego zamiarem. Stwierdził tam też, że sprawy wileńskich Polaków wymagają stałego pielęgnowania, co jest faktem”. To fragment artykułu autora, który pamięta doskonale jak ludzie wtedy w kościele płakali. To nie tylko kwestia fatalnego traktowania przez Władze Republiki Litewskiej Polaków na Litwie. Polaków w kraju traktują oni jak idiotów. Trudno się dziwić, bo i jednych i drugich traktowały dokładnie tak samo miejscowe rządy. Jeśli ktoś więc znów zacznie albo wierzyć w obietnice PO, albo powoływać się na „litewską wrażliwość”, powinien pomyśleć także o swojej.
ALEKSANDER SZYCHT