Jednego dnia — 21 kwietnia br., rozstrzygnięto w Polsce dwa przetargi. Jeden na zakup amerykańskiego systemu zestawów rakietowych Patriot firmy Raytheon.
Drugi — na zakup 30 śmigłowców Caracal francuskiej produkcji Airbus Helicopters. Razem, obie te transakcje będą nas kosztować około 16 miliardów złotych. Jest to jeden z etapów drastycznego przyspieszenia w dozbrajaniu polskiej armii. W najbliższych latach — do 2022 roku Ministerstwo Obrony Narodowej wyda na ten cel aż 130 miliardów złotych, — pisze na wstępie Mirosław Orzechowski.
Zawsze kiedy do publicznej wiadomości przedostają się informacje o projektowanym wydaniu tak wysokich kwot, pojawiają się pytania, czy stać Polskę na miliardowe wydatki na sprzęt wojskowy wtedy, gdy 10 milionów Polaków jest zagrożonych biedą, dwa i pół miliona młodych wyjechało z Polski za chlebem, trzy miliony żyje na granicy egzystencji biologicznej za 400 złotych miesięcznie, a przemysł leży w gruzach?
Niemiecka i francuska dyplomacja umiejętnie rozgrywa międzynarodowe napięcia. Nie rzuca nieprzemyślanych wyzwań, zawsze prezentuje takie sądy, by nie zaszkodzić swojemu państwu. Taka postawa nie jest egoizmem, lecz jest dowodem sprytu i mądrości; gdyż na pierwszym miejscu stawiane jest dobro swoich obywateli. Niemcy ze względu na swój pacyfizm, stronią od wojskowych konfliktów i dozbrajania się ponad rozsądny poziom. Francja, choć jest aktywna w wojskowych interwencjach, pokazuje, że umie robić interesy nawet w dobie kryzysów. Wycofała się z 1,2-miliardowego kontraktu na sprzedaż Rosji dwóch okrętów desantowych „mistral” dopiero wtedy, gdy miała w ręku kontrakt z Polską o wartości 2,5 miliarda euro! Co to znaczy? Że za polskie pieniądze Francja pokryje karę za wycofanie się z kontraktu z Rosją.
Francja pozbyła się problemu, a Polska, jak zwykle, wiele straci, żeby zaspokoić warunki polityki „wojny z Rosją”. Planując zakup śmigłowców, MON tak przygotowało warunki przetargu, żeby wyeliminować polskich konkurentów, czyli firmy produkujące śmigłowce na terenie Polski. Była to firma PZL-Mielec i firma PZLŚwidnik. Mielecka fabryka produkuje śmigłowiec wielozadaniowy — na tyle dobry, że kupuje go 28 krajów! Polska musiała mieć jednak coś „lepszego”, coś co mogła wyprodukować tylko fabryka z Francji. Odrzucenie polskich ofert jest rażącym przykładem krótkowzrocznego patrzenia naszych władz i kierowanie się racjami politycznymi, niezrozumiałych dla wielu. Prezes PZL-Świdnik uważa, że inwestycje zbrojeniowe warte wiele miliardów złotych, oprócz celów zapewnienia bezpieczeństwa państwa, powinny pełnić funkcję „funduszu rozwojowego gospodarki” i stymulować innowacyjny przemysł w Polsce. Powierzenie kontraktu śmigłowcowego firmie PZL-Świdnik dałoby 5,9 tysięcy miejsc pracy.
Tak się, niestety, nie stanie. Będzie wręcz przeciwnie: Polska da lukratywne miejsca pracy Francuzom i weźmie na siebie ciężar zaprojektowanego konfliktu z Rosją. W dziedzinie obronności, Polska popełniła już wcześniej wiele błędów. Bezmyślnie, za doradztwem fałszywych przyjaciół, zlikwidowała u siebie obowiązkową służbę wojskową. Zredukowała bazy wojskowe i praktycznie wyższe szkolnictwo wojskowe. System obronny terytorialnej kraju doprowadziła do ruiny i całkowitego zaniku. Ze szkół usunięto zajęcia przysposobienia obronnego. Mało kto umie się dzisiaj posługiwać bronią i nie ma pojęcia, co by miał robić w godzinie „W”. Ale armia, jak to się mówi „czuwa”; choć liczy obecnie zaledwie 98 tysięcy żołnierzy zawodowych — w tym tylko (!) 31 tysięcy szeregowców, z których większość w najbliższy czasie odejdzie do cywila.
Efekt naszej wieloletniej polityki obronnej jest taki, że na straży bezpieczeństwa Polski będą czuwać sami oficerowie wraz z rezerwistami, ekspresowo doszkolonymi, i garstką ochotników. Będą też czuwać wierzyciele miliardowych zobowiązań za sprzęt, który jeszcze długi czas nie pojawi się w Polsce. Dostawa amerykańskich ośmiu baterii rakiet Patriot nastąpi dopiero w 2022 roku, a francuskie śmigłowce dolecą do Polski dopiero w 2017 roku.
Rządzący Polską zapewne założyli, że sama przynależność do UE i NATO zapewni nam bezpieczeństwo po wsze czasy. Teraz dopiero, wobec rozwijającego się konfliktu na Ukrainie, MON nadrabia swoje wcześniejsze błędy. By zaspokoić potrzebę chwili, działa chaotycznie i nieekonomicznie. Żeby wywiązać się z miliardowych zobowiązań wobec dostawców uzbrojenia z USA, Francji i Niemiec, trzeba będzie poczynić drastyczne oszczędności w innych działach gospodarki. Jak sądzicie, kto padnie ofiarą kolejnej bezmyślności polskiego rządu? Zapewne okrojone będą kolejne wydatki socjalne. Kto by się liczył ze słabymi i biednymi? Biedny jest jak zwykle samotny, a głos jego cichy; chyba że kiedyś zorganizuje się wielka dywizja biedaków i desperatów. Ale akurat to przewidział nasz, na ogół, mało zapobiegliwy rząd. Pakiet bardzo drastycznych przepisów neutralizujących ewentualny bunt nieuzbrojonych obywateli, już jest i czeka na stosowną chwilę. Oby jej nigdy nie było.
Bogusław Jeznach