W klubie Prawa i Sprawiedliwości panuje nerwowa atmosfera, ponieważ w ostatnich tygodniach co rusz wybuchają nowe kryzysy. Najpierw zawieszony został Krzysztof Jurgiel, na wylocie z PiS jest europoseł Grzegorz Tobiszowski, który po pijaku wulgarnie wyzywał swoją partnerkę. Ciemne chmury zbierają się też nad ziobrystami zamieszanymi w aferę w Funduszu Sprawiedliwości. Tym samym atmosfera na sejmowych korytarzach jest wśród członków partii bardzo napięta.
- — Ostatnio dostajemy same strzały. Dlatego atmosfera w klubie jest napięta — mówi nam anonimowo jeden z posłów PiS
- Politycy PiS nie chcą się tłumaczyć z afery w Funduszu Sprawiedliwości. Co oczywiste, muszą to robić działacze Suwerennej Polski
- — To są bzdury, bajki i kompletne brednie. Jesteśmy gotowi złożyć zeznania, można nas przesłuchiwać. Nie ma z tym żadnego problemu — podkreśla Michał Wójcik
- Przedstawiciele formacji Jarosława Kaczyńskiego niechętnie rozmawiają też o Grzegorzu Tobiszowskim, który pastwił się nad swoją partnerką. — Nie znam człowieka. Nie wiem, o co chodzi — odpowiada posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka
Strzał w ziobrystów
— Nie będę komentował sprawy Funduszu Sprawiedliwości. Mówił o tym już rzecznik prasowy — ucina rozmowę Radosław Fogiel, kiedy chcieliśmy z nim porozmawiać o Funduszu Sprawiedliwości.
Kilkoro innych posłów PiS nie chciało rozmawiać o aferze w Funduszu Sprawiedliwości. — Nic nie wiem, nie znam szczegółów — słyszeliśmy od polityków, którzy zazwyczaj chętnie udzielają wywiadów na każdy temat.
— Ostatnio dostajemy same strzały. Dlatego atmosfera w klubie jest napięta — mówi nam anonimowo jeden z posłów PiS.
Nic dziwnego. W środę w Sejmie na posiedzeniu nieformalnego zespołu KO ds. rozliczeń kierowanego przez Romana Giertycha pojawił się Tomasz Mraz, były dyrektor Funduszu Sprawiedliwości.
Były urzędnik jest głównym świadkiem w śledztwie dotyczącym wydawania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Ujawnił, że m.in. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro miał zlecać organizowanie konkursów pod wybrane, uprzedzone o tym podmioty, którym pomagano też pisać wnioski.
Jak ustaliliśmy, nie tylko jego zeznania staną się podstawą do wniosków o uchylenie immunitetu kilku posłom Suwerennej Polski. Nasi informatorzy twierdzą, że Mraz pomógł służbom zdobyć cenne dokumenty i nośniki danych.
Najbardziej rozmowny był Przemysław Czarnek: — Nie znam szczegółów sprawy. Nie znam sposobu funkcjonowania i metod wydawania środków z Funduszu Sprawiedliwości.
Potem były minister edukacji dodaje, że były dyrektor FS jest „mało wiarygodnym świadkiem”. Powód? Bo nie zareagował wcześniej. Na pytanie o immunitet Zbigniewa Ziobro odparł jedynie: — Walczy o życie i modlę się o niego, aby przeżył.
Nerwy i pot na konferencji prasowej
Najwięcej do powiedzenia mają — co oczywiste, ponieważ to najbardziej ich dotyczy — politycy Suwerennej Polski. Michał Wójcik uważa, że cała sprawa jest dęta.
— To są bzdury, bajki i kompletne brednie. Jesteśmy gotowi złożyć zeznania, można nas przesłuchiwać. Nie ma z tym żadnego problemu — podkreśla były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS.
W czwartek po południu na konferencji prasowej w Sejmie stawili się niemal wszyscy parlamentarzyście partii Zbigniewa Ziobro. Patryk Jaki przekonywał, że wszystkie tezy przedstawione przez Tomasza Mraza są wyssane z palca, a sam Mraz jest niewiarygodny.
Dopatruje się w tym zemsty obecnie rządzących. — Tusk chce zniszczyć środowisko Suwerennej Polski — uważa europoseł.
Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał Marcina Romanowskiego, kiedy ostatni raz rozmawiał z Tomaszem Mrazem, polityk Suwerennej Polski odpowiedział, że nie pamięta. Później dodał, że prawdopodobnie spotkał się z byłym dyrektorem w lutym lub marcu 2024 r. Czyli na kilka tygodni przed wybuchem afery w Funduszu Sprawiedliwości i wejściem służb do domów polityków Suwerennej Polski, m.in. Zbigniewa Ziobro.
Na tej samej konferencji prasowej wystąpił Michał Woś, któremu prokuratura chce uchylić immunitet za przekazanie 20 mln zł na zakup systemu Pegasus. Były wiceminister musiał być wyraźnie zdenerwowany, ponieważ kilka razy odwracał głowę, by zetrzeć pot z czoła.
Europoseł wylatuje z PiS
Za kolejny „strzał w PiS” posłowie uznają ujawnione przez Onet nagrania z pijackiej awantury europosła Grzegorza Tobiszowskiego.
— Sprawa była ewidentna. Są nagrania, on się tego nie wypierał. Kilka lat temu do Jarosława przyszła jego żona, która opowiedziała jaki naprawdę jest Tobiszowski. Kierownictwo wiedziało o jego zachowaniu — mówi nam jeden z polityków PiS.
Dlatego w partii nikt nie czekał na wyjaśnienia polityka PiS. Niemal natychmiast po ujawnieniu nagrań prezes Jarosław Kaczyński zawiesił go w prawach członka. Jednocześnie złożył wniosek o wykluczenie go z partii.
„Decyzja o nieumieszczaniu p. G. Tobiszowskiego na listach PiS do PE podyktowana była wieloma niepokojącymi informacjami jakie docierały do kierownictwa partii, a dotyczyły jego dalece niestosownego i kompletnie nieakceptowalnego zachowania. Wobec kolejnych, oburzających doniesień medialnych p. prezes J. Kaczyński podjął decyzję o zawieszeniu p. G. Tobiszowskiego w prawach członka partii i wystąpił do Rzecznika Dyscypliny Partyjnej z wnioskiem zmierzającym do jego wykluczenia ze struktur PiS” — napisał we wtorek wieczorem Rafał Bochenek w serwisie X.
Rzecznik dyscyplinarny PiS również nie zamierzał słuchać tłumaczeń byłego wiceministra energii. Dla niego sprawa jest jednoznaczna.
— Byłem na Nowogrodzkiej, zapoznałem się z materiałami, z nagraniami zamieszczonymi przez Onet. Podpisałem wniosek do Komitetu Politycznego o wykluczenie Grzegorza Tobiszowskiego z PiS. Komitet jeszcze nigdy nie odmówił takim moim wnioskom. Można powiedzieć, że członkostwo pana europosła praktycznie zostało zakończone — mówi nam prof. Karol Karski.
Formalności musi dopełnić jeszcze komitet polityczny PiS, który najprawdopodobniej zbierze się w najbliższych dniach.
„Zhańbił PiS i zszargał dobre imię Śląska”
Tymczasem Grzegorz Tobiszowski w ekspresowym tempie traci grono znajomych w partii, do której należy od 2005 r. I której był czołowym politykiem na Śląsku.
— Nic nie wiem o tej sprawie. Nie słyszałem żadnych nagrań — mówił nam w biegu Marek Suski, którego zapytaliśmy o sprawę Grzegorza Tobiszowskiego.
Zapytana przez nas na korytarzu sejmowym posłanka Mirosława Stachowiak-Różecka zdawała się pierwszy raz słyszeć nazwisko Tobiszowskiego. — Nie znam człowieka. Nie wiem, o co chodzi.
Sprawy Grzegorz Tobiszowskiego nie chcieli komentować też inni m.in. Ryszard Terlecki, Przemysław Czarnek oraz Magdalena Filipek-Sobczak. — Tobiszowski? Nie, o Tobiszowskim lepiej nie rozmawiajmy — słyszymy.
„Swoim zachowaniem Grzegorz Tobiszowski przekroczył wszelkie granice przyzwoitości. Zhańbił PiS i zszargał dobre imię Śląska, gdzie szacunek do kobiet jest wpisany w kulturowy kod regionu. Jako kobiecie, Ślązaczce i politykowi PiS jest mi za niego wstyd. Dla takich ludzi, w życiu publicznym nie może być miejsca” – napisała europosłanka PiS Izabela Kloc w rozesłanym do mediów oświadczeniu.
Zawieszony za zdradę
PiS musi borykać się również z wewnętrznymi konfliktami. Ofiarą wojny na Podlasiu jest Krzysztof Jurgiel, europoseł PiS, który nie wróci do Brukseli, ponieważ nie znalazł się na listach do europarlamentu. Jarosław Kaczyński osobiście podjął decyzję o zawieszeniu Jurgiela w partii.
Z informacji Onetu wynika, że to konsekwencja kłopotów, jakie PiS miał w ostatnim czasie na Podlasiu — przejścia dwóch radnych w sejmiku do koalicji KO-PSL i utraty władzy w regionie. To właśnie Jurgiel został w tej sytuacji „kozłem ofiarnym”.
Politykowi PiS nazbierało się w ostatnim czasie. — Nasza droga z Krzysztofem Jurgielem od dawna się rozchodziła. Nie przejawiał aktywności merytorycznej po stronie PiS w ostatniej kadencji PE. Wspierał inne ugrupowania polityczne w mediach, chwalił Marsz Miliona Serc PO. W swoim domu w Białymstoku dawał zgodę na wieszanie materiałów wyborczych kandydatów PO — wymienia Karol Karski.
— Wydaje się, że w sposób faktyczny sam już złożył rezygnację. Jeśli ktoś atakuje Jarosława Kaczyńskiego, to jest to akt rezygnacji, a nie utrzymanie członkostwa w PiS — dodaje rzecznik dyscyplinarny w partii.
Żródło: onet.pl