— Jeśli chodzi o ograniczenia dostaw, to odpowiedź nie jest jednoznaczna i nie mamy 100-procentowej pewności, że jesteśmy bezpieczni – mówi Grzegorz Onichimowski, prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych w czwartkowej „Rzeczpospolitej”. Jednocześnie jednak uspokaja, że blackout Polsce nie grozi, „o ile nie nastąpi jakiś kataklizm”.
Onichimowski, zapytany, czy w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych jest potrzeba zmian w zarządzaniu, odpowiedział, że „problemy polskiej energetyki mają niewiele wspólnego z zarządzaniem sieciami przesyłowymi i systemem”.
Zaznaczył, że wyzwania dotyczą „raczej sposobu transformacji energetyki, który był dotąd synonimem chaosu i braku spójnej wizji”. Zwrócił uwagę na „gwałtownie rosnącą liczbę prosumentów” oraz na to, by „nie dopuścić do wzrostu ich frustracji i gniewu wynikającego z niekorzystnych rozliczeń i powtarzających się wyłączeń będących skutkiem problemów w sieciach niskich napięć”.
Prezes PSE zaznaczył, że nie podjęto skoordynowanego wysiłku stworzenia planu transformacji energetyki i jego skutecznej realizacji; nie było też próby synchronizacji transformacji między różnymi sektorami, nie szukano synergii.
„Nigdy nie został ogłoszony plan transformacji całej gospodarki np. do 2050 r.” — zaznaczył. Dodał, że gdyby powstał taki dokument, projekty mogłyby być realizowane we właściwiej kolejności i przy maksymalizacji korzyści, a nie przypadkowo. „Tej koordynacji inwestycji nie było i to zaowocowało obecną sytuacją, która wygląda dość dramatycznie” — ocenił.
„Rz” zwróciła uwagę m.in., że w Planie Rozwoju Systemu Przesyłowego (PRSP) do 2034 r. mowa jest o deficytach mocy do produkcji energii w systemie energetycznym już w 2025 r., a w kolejnych latach sytuacja miałaby się pogarszać.
Onichimowski zaprzeczył jednak, że grożą nam blackouty. Dodał, że „nieoczekiwane przerwy w dostawach prądu z powodów bilansowych zasadniczo nam nie grożą, bo mamy połączony europejski rynek energii i jeśli w polskim systemie energetycznym pojawią się braki, zazwyczaj możemy szybko je uzupełnić”. Zastrzegł jednocześnie, że „żadne odpowiedzialne państwo nie powinno polegać tylko na imporcie”.
W ocenie prezesa PSE „nagłe przerwanie dostaw energii nam nie grozi, o ile nie nastąpi jakiś kataklizm”, ale nawet w krótkoterminowej perspektywie „nie mamy 100-procentowej pewności, że jesteśmy bezpieczni, o ile nie podejmiemy działań natychmiast”.
„Potencjalnie, w najgorszym przypadku, mogą wystąpić ograniczenia w poborze energii” — zaznaczył. Onichimowski dodał, że „jeśli bylibyśmy zmuszeni je wprowadzać, to byłby to problem dla polskiej gospodarki i znaczące utrudnienie w pozyskiwaniu inwestycji zagranicznych”.
Podkreślił, że powinno się więc „zrobić wszystko, aby nowe moce wytwórcze zaczęły powstawać i były dopasowanie do naszych potrzeb”. „Produkcja energii powinna być jak najbardziej elastyczna i jak najtańsza”. — zaznaczył.
Żródło: businessinsider.com.pl