Macierewicz poświęcił bardzo dużo energii, by rozmontować polski kontrwywiad. Dlaczego?

Niezależny dziennik polityczny

Pół wieku zastanawiających przypadków, luk w życiorysie, konfabulacji, ale wiceprezes PiS wciąż robi swoje. Może dlatego, że poświęcił bardzo dużo energii, by rozmontować polski kontrwywiad.

W 2015 r. poszedłem do Ewy Kopacz i przekonywałem, że trzeba powołać komisję śledczą do sprawy tej jednej osoby. Pokazałem analizy, informacje, pani premier powiedziała, że trzeba się tym zająć, ale potem były wybory, które Platforma przegrała – opowiada były poseł Andrzej Rozenek.

Donald Tusk przyznał ostatnio, że przez lata nikt nic z tym nie robił, a gdy niektórzy dziennikarze łączyli kropki, przyklejano im łatkę szaleńców. Rzeczywiście. Za rządów PO-PSL nie postawiono Macierewicza przed Trybunałem Stanu, choć Platforma przygotowywała wniosek. A przez osiem ostatnich lat w sposób oczywisty włos mu z głowy spaść nie mógł.

Prokuratura milczy

1 marca 2023 r. do prokuratury okręgowej w Warszawie trafił wniosek o stwierdzenie popełnienia przestępstwa przez pułkownika Krzysztofa Gaja. To wysoko postawiony człowiek Antoniego Macierewicza. Kiedy stał na czele resortu obrony, pułkownik trafił do Sztabu Generalnego. Dzisiaj Macierewicz twierdzi, że wyrzucił Gaja natychmiast, kiedy ten ujawnił się ze swoimi antyukraińskimi poglądami. Ale wystarczy spojrzeć na daty.

Artykuł pod wiele mówiącym tytułem „Faszyści u naszych bram” Gaj opublikował 22 października 2014 r. na portalu Kresy.pl, pełnym prorosyjskiej propagandy. Pół roku wcześniej Rosja zajęła Krym, a pułkownik pisał tak: „Nie jestem rusofilem, ale w tym miejscu doskonale rozumiem Putina – to są faszyści. I Putin ma zupełną rację, z nimi trzeba walczyć, bo Europę z ich przyczyny zaleje zupełna pożoga”.

Od artykułu chwalącego Putina minęło kilkanaście miesięcy i Gaj jest doradcą Macierewicza, wraca do służby czynnej, a minister awansuje go na pułkownika. I już w styczniu 2016 r. obejmuje stanowisko szefa Zarządu Organizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego WP. Do rezerwy kadrowej trafia dopiero pod koniec września po „ujawnieniu” jego zupełnie jawnych antyukraińskich wypowiedzi. Ale nie jest na bocznicy długo, bo w 2018 r. trafia jako doradca do Kancelarii Premiera, której szefem jest Michał Dworczyk. Tak się składa, że za czasów Macierewicza Dworczyk był wiceministrem obrony. I był Gaj w kancelarii aż do czerwca 2021 r., kiedy musiał się po cichu ewakuować, bo w tzw. mailach Dworczyka ujawnił tajemnicę wojskową: stan negocjacji w sprawie systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu o kryptonimie „Narew”. Były też w mailach uwagi pułkownika o naszym amerykańskim sojuszniku i o zakupionym w Stanach sprzęcie. Nie dość, że były to poufne informacje, to jeszcze przesyłane między prywatnymi skrzynkami.

Na pytanie, co Prokuratura Okręgowa w Warszawie zrobiła w tej sprawie przez 15 miesięcy od otrzymania wniosku, jej rzecznik nam nie odpowiedział. Jeden z ministrów rządu Tuska zapewnia nieoficjalnie, że jednak coś się dzieje, bo sprawa nie jest umorzona.

Rosyjska mafia w tle

Ale w historii płk. Gaja pojawia się jeszcze Narodowe Centrum Studiów Strategicznych i jego szef Jacek Kotas.

– Pan Kotas został przyjęty przez pana Sikorskiego i to pan Sikorski dał mu dostęp do najwyższych tajemnic państwowych – bardzo wzburzony krzyczał w Sejmie Antoni Macierewicz.

Ale znowu manipuluje datami. Kiedy Radosław Sikorski był szefem MON w latach 2005-2006, Kotas stał na czele Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. Wiceministrem obrony został tydzień po dymisji Sikorskiego, kiedy stanowisko zajął Aleksander Szczygło. Wtedy też uzyskał dostęp do tajemnic wojskowych. Macierewicz obsadził go na stanowisku szefa Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

Dlaczego to postać kontrowersyjna? „Gazeta Wyborcza” i „Polityka” pisały o jego związkach z rosyjską mafią, a kiedy Tomasz Piątek w swojej książce nazwał go rosyjskim łącznikiem, Kotas pozwał dziennikarza i oba procesy przegrał.

– Antoni Macierewicz denerwuje się, kiedy wspomina się Jacka Kotasa, bo doskonale wie, jakie mógł mieć powiązania, a powszechnie mówi się, że to on umieścił Kotasa na stanowisku wiceministra – mówi Marcin Kierwiński, jeszcze niedawno minister spraw wewnętrznych, który wylicza „zasługi” byłego szefa MON: faktycznie rozbroił kontrwywiad i zdewastował armię, zwalniając doświadczonych oficerów. – W czyim to robił interesie? – pyta poseł PO.

Nieszczęśliwa ręka

Macierewicz nie ma szczęścia do ludzi. Wiecznie otacza się takimi, którzy albo mają dziwne powiązania, albo wprost są współpracownikami służb.

Jego dziewczyna ze studiów okazała się współpracownicą SB i to dzięki jej donosom cała grupa studentów historii, razem z Macierewiczem, trafiła do więzienia na Rakowieckiej w marcu 1968 r. W IPN zachował się nawet „pamiętnik” Wandy Ł., bardzo szczegółowy opis zachowań i działań Macierewicza.

To jest inteligentny facet, nie ma takiej możliwości, żeby nie wiedział, jacy ludzie z nim współpracują. Nie wytłumaczył się z tych kontaktów, nie przeprosił za to, że ruskie ogony za sobą ciągnął – Andrzej Rozenek, były członek sejmowej komisji obrony narodowej

Dalej był Robert Luśnia, towarzysz Macierewicza od lat 80. Współpracownik SB o pseudonimie Nonparel. Antoni Macierewicz twierdził, że zaraz po ujawnieniu współpracy Luśni ze Służbą Bezpieczeństwa zerwali współpracę, ale wiele lat później wciąż zasiadali razem w radzie Fundacji „Głos”. „Głos” to pismo, które od czasów demokratycznej opozycji wydaje Antoni Macierewicz. To tam napisał swój najgłośniejszy chyba felieton, który wprawił w osłupienie większość przywódców Solidarności.

1,5 roku milczenia

– Szczególnie dziury w jego życiorysie są zaskakujące – zaczyna senator Grzegorz Schetyna. – Co robił po internowaniu, gdzie był, ukrywał się? Nie wiemy gdzie. Bardzo dużo znaków zapytania.

Trzeba cofnąć się do grudnia 1981 r. Macierewicz został internowany w stanie wojennym, tak jak większość aktywnych opozycjonistów. Trafia najpierw do Iławy, potem do Kielc, następne było Załęże, a na końcu Łupków, skąd zniknął.

I tu pojawiają się charakterystyczne dla jego biografii dwie wersje. Jedna budująca legendę bohatera, powielana przez samego Macierewicza i prawicowe media. Co ciekawe, potwierdzają ją przeważnie wyłącznie anonimowi rozmówcy. Otóż „Antoni” miał uciec karawanem, w konwoju, przebrany za pracownika domu pogrzebowego. Druga wersja, którą potwierdzają osadzeni razem z nim w Nowym Łukowie, brzmi tak: – Antoni trafił do szpitala, a że kontrola była już wtedy bardzo nikła, to po prostu z tego szpitala wyszedł i zniknął. Odnalazł się dopiero półtora roku później i bardzo chciał spotkać się z jednym z liderów opozycji Bogdanem Lisem.

– Spotkaliśmy się w konspiracyjnym mieszkaniu w Gdyni-Redłowie. Przekonywał, że Solidarność to już trup i trzeba ją pogrzebać. Namawiał, żebym się ujawnił. Mówił, że jedynym ratunkiem dla Polski jest porozumienie z władzą za wiedzą i zgodą ZSRR. „Jak oni nam zaufają, to dadzą więcej wolności”, tłumaczył. Dla mnie to był szok. Wyszedłem wściekły, bo uznałem, że to albo wariat, albo agent KGB – mówił w rozmowie z autorami książki „Macierewicz. Biografia nieautoryzowana”.

W tym samym czasie Macierewicz napisał też tekst, który tak wzburzył opozycję. Autorem formalnie był Ludwik Dorn, ale tezy pochodziły od Macierewicza. Chodziło w skrócie o to, żeby nawiązać sojusz między częścią środowisk solidarnościowych, Kościołem a Ludowym Wojskiem Polskim. „Zarówno PRL, jak i komunistyczne wojsko to instytucje polskie, należy więc podjąć próbę wykorzystania ich do »taktyki propaństwowej«” .

Tezy Macierewicza wywołały szok. W połączeniu z wystawionym mu swoistym „listem żelaznym” podpisanym przez generała Zdzisława Sarewicza. Ówczesny szef wywiadu napisał notatkę, z której wynika, że nie można Macierewiczowi postawić żadnych zarzutów i właściwie nie ma powodu go zatrzymywać. Należy jedynie obserwować.

Więcej pytań niż odpowiedzi

Pytania i wątpliwości ciągną się za Macierewiczem także w wolnej Polsce. Rok 1992 i początek lustracji. Uchwała przyjęta na wniosek Janusza Korwin-Mikkego i błyskawiczna akcja podjęta przez Antoniego Macierewicza. Lista 66 w sumie nazwisk polskich polityków współpracujących z aparatem PRL trafiła do opinii publicznej. Błędy popełnione przy tej bardzo szybkiej akcji mściły się przez lata i sprawiły, że porządna lustracja nigdy w Polsce nie została przeprowadzona. Wtedy pierwszy raz padło hasło Trybunału Stanu dla Macierewicza, ponieważ sąd umorzył proces o naruszenie tajemnicy państwowej właśnie dlatego, że jako minister Macierewicz mógł odpowiadać tylko przed TS.

15 lat później Platforma zapowiadała wniosek po likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych i ujawnieniu w raporcie nazwisk oficerów wywiadu. Zresztą do tej pory MON przeprasza za raport, ostatni raz takie przeprosiny musiał wydrukować w lutym tego roku.

I znowu wokół Macierewicza zaczęli kręcić się ludzie, o których dzisiaj wiemy, że współpracowali z rosyjskimi służbami. Tomasz L. zatrzymany dwa lata temu pod zarzutem szpiegostwa współpracował z nim właśnie przy likwidacji WSI. Miał wydane poświadczenie bezpieczeństwa.

Co jeszcze ciekawsze, Macierewicz zlecił przetłumaczenie go na rosyjski, zanim w ogóle raport się ukazał. A w zespole, który badał katastrofę smoleńską (zanim powstała podkomisja przy MON, był sejmowy zespół), pojawił się Chris Cieszewski, który pod koniec lat 80. wyjechał z Polski do Kanady, ale jeszcze jako Krzysztof został zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimie Nil. Po przejęciu władzy przez PiS doradzał ministerstwu środowiska.

Były też spotkania Macierewicza z politykami wprost prokremlowskimi. Tu najczęściej pada nazwisko amerykańskiego senatora Dany Rohrabachera, nazywanego „ulubionym kongresmanem Putina”. Szef MON w 2016 r. przyjmował go, a nawet ułatwił mu spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Na Nowogrodzką Rohrabacher przyjechał prosto z Moskwy, gdzie spotkał się z przedstawicielami Dumy i współpracownikami Putina.

– Rozpętywanie przez obecnie rządzących nagonki na jednego z posłów opozycji jest niewłaściwe, niegodne i nie na miejscu, jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo – komentuje były szef komisji spraw zagranicznych Radosław Fogiel z PiS. – Tworzenie chaosu, oskarżeń, sprowadzanie do absurdu samej idei zagrożenia ze strony Rosji, bo do tego prowadzi to kabaretowe przedstawianie przez obecnie rządzących tej sprawy, spowoduje, że nikt nie będzie tego brał poważnie. I to jest największy problem, a nie to, czy ktoś w swoim życiu publicznym spotkał się z takim czy innym demokratycznie wybranym amerykańskim politykiem.

Wariat czy agent

Kiedy nieoficjalnie rozmawia się z politykami, którzy od lat znają Macierewicza, zawsze w którymś momencie pada „wariat albo agent”. Od lat pojawia się też pytanie – czy to po prostu nieszczęśliwa ręka Antoniego, czy wokół niego funkcjonują nieustannie agenci wpływu, którzy stworzyli tak doskonały profil psychologiczny byłego szefa MON, że bez trudu sterują jego działaniami.

– To by była bardzo fajna opowieść, gdybyśmy zakładali, że Antoni Macierewicz jest kompletnym idiotą i nie rozumie, co się wokół niego dzieje – uśmiecha się Andrzej Rozenek. – Ale to jest inteligentny facet, nie ma takiej możliwości, żeby nie wiedział, jacy ludzie z nim współpracują, nie ma możliwości, żeby się nie dowiedział po fakcie, kim byli ci ludzie, a jak się dowiedział, to nie wyciągnął wniosków. Nie wytłumaczył się z tych kontaktów nigdy, nie przeprosił za to, że te ruskie ogony za sobą ciągnął.

Nie opisujemy tutaj roli Macierewicza w sprawie z Nangar Khel, nie wdajemy się w szczegóły likwidacji WSI i nie opisujemy, dlaczego Lech Kaczyński nie opublikował drugiej części raportu przez 5 lat, a Andrzej Duda przez 10, nie piszemy o młodych współpracownikach Macierewicza prowadzących wątpliwe interesy, nie opisujemy działań komisji smoleńskiej, która przez 10 lat skutecznie ośmieszała tragedię z 10 kwietnia, niczego nie wyjaśniając. I w końcu nie pochylamy się nad pospiesznym powrotem Antoniego Macierewicza ze Smoleńska tuż po tym, jak dowiedział się o katastrofie. Nie robimy tego wyłącznie dlatego, że te wszystkie sprawy to materiał na kolejną książkę albo na prace komisji śledczej.

Warto jednak zwrócić uwagę, że z tego, jak kontrowersyjną postacią jest Antoni Macierewicz, politycy PiS zdają sobie doskonale sprawę. W kampanii 2015 r., kiedy tylko pojawiła się informacja, że będzie ministrem obrony, Beata Szydło z kapelusza wyciągnęła Jarosława Gowina i twierdziła, że to on będzie nadzorował armię. Kiedy przyszedł nowy premier, Mateusz Morawiecki, Macierewicz został odwołany w ciągu pierwszego miesiąca. A o konflikcie między byłym i przyszłym ministrem, czyli Macierewiczem a Błaszczakiem, krążyły legendy. Brak współpracy zakończył się tym, że Błaszczak musiał ewakuować się do siedziby ministerstwa w Alei Niepodległości, a Macierewicz nadal okupował Klonową (teraz ta siedziba stoi pusta ze względu na bliskość ambasady rosyjskiej). Andrzej Duda w czasie spotkania z ludźmi na ulicy użył w stosunku do Macierewicza sformułowania „stosuje ubeckie metody”.

– Ktoś mu tę władzę dawał i był promotorem politycznym Macierewicza – mówi Grzegorz Schetyna. – I to zawsze był Jarosław Kaczyński. Wiele wskazuje na to, że relacje między Antonim Macierewiczem a Jarosławem Kaczyńskim też wymagałyby dokładnego przeanalizowania.

Borys Budka, były minister aktywów państwowych, ale co ważniejsze w tej sprawie, były minister sprawiedliwości w poprzednim rządzie PO, mówi, że prace komisji badającej rosyjskie wpływy mogą nawet doprowadzić do delegalizacji Prawa i Sprawiedliwości. Spodziewa się, że niektóre dokumenty mogą być porażające.

– Każdy scenariusz leży na stole. Nie przesądzając, co będzie po działaniach tej komisji, nie można wykluczyć również, że gdyby wnioski były porażające, to i taki los może spotkać tych, którzy Polsce szkodzili. Na dziś podejrzewam, że komisja może skończyć pracę wnioskami do prokuratury, a być może także wnioskami o Trybunał Stanu – mówi Budka i dodaje, że wierzy w to, że Antoni Macierewicz odpowie przed sądem. – To jest jeden z największych szkodników polskiej polityki, autor kłamstwa smoleńskiego, który sprzeniewierzył pieniądze podatników na te bzdury i rozbroił polską armię.

Jednak zdecydowana większość naszych rozmówców mówi: „Antoni Macierewicz może odpowiedzieć wyłącznie za działanie komisji smoleńskiej, reszta spraw po prostu pokaże, z kim przez 30 lat mamy do czynienia”.

Żródło:  onet.pl

Więcej postów

1 Komentarz

  1. Polska to dyktatura oparta na totalitaryźmiena będąca jednoczesnie amerykański protektoratem. Generał za własne zdanie niezgodne ze zdaniem totalitarnego systemu kontrrolowanego przez amerykańską agenture został odsunięty bo był antyukraiński czyli nie popierał wojny i zabijania ludzi sponsorowanego przez USA i jego wasali.

Komentowanie jest wyłączone.