Polskie firmy mają chrapkę na miliardy przy budowie polskiego atomu. Widać ich potencjał, nawet doświadczenie, ale i problemy, które utrudniają budowę w Polsce łańcucha dostaw dla przemysłu jądrowego. Brakuje wiedzy oraz strategii PR, która by ten stan rzeczy zmieniła.
- – Z optymizmem patrzę na udział polskich firm w projekcie budowy polskiej elektrowni jądrowej – mówił podczas sesji „Rozmowy o polskim atomie” w czasie tegorocznego, XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego Bogdan Pilch, dyrektor generalny Izby Gospodarczej Energetyki i Ochrony Środowiska (IGEOS).
- – Jako największa grupa budowlana w Polsce mamy spory apetyt na udział w tym projekcie w każdym wymiarze, gdzie to będzie tylko możliwe – mówił Maciej Olek, członek zarządu Budimeksu.
- Zdaniem Piotra Kańtocha problemem w budowie local contentu przy projekcie jądrowym pozostaje obecnie kompletny brak PR-u atomu. – Inwestycja szacowana na 150 mld zł, a nikt o niej nic nie wie… Jak zbudować w Polsce łańcuch dostaw, gdy poddostawcy nie mają o nim zupełnie wiedzy? – wskazuje dyrektor ds. rozwoju Powen-Wafapomp.
Budowa elektrowni jądrowej w Polsce powinna być szansą dla polskich firm nie tylko na udział w kontraktach przy inwestycji już rozpoczętej. Może to być także szansa na trwałe włączenie ich w łańcuch poddostawców i wykonawców na europejskim rynku.
Inwestor i wykonawcy deklarują udział naszych przedsiębiorstw budowie atomu w przedziale 40 do nawet 70 proc. Czy te deklaracje są realne?
Polskie firmy mogą sporo zyskać na budowie pierwszej w kraju elektrowni jądrowej
– Udział polskich firm w budowie pierwszego bloku jądrowego na poziomie 40-50 proc. wydaje się jak najbardziej realny, zwłaszcza że – poza wyspą jądrową – praktycznie wszystkie etapy inwestycji są realizowane jak w przypadku budowy konwencjonalnej elektrowni. Jednak nawet w odniesieniu do wyspy jądrowej również istnieje prawdopodobieństwo dużego udziału polskich firm – mówił podczas sesji „Rozmowy o polskim atomie” Bogdan Pilch, dyrektor generalny Izby Gospodarczej Energetyki i Ochrony Środowiska (IGEOS).
Jak podkreślał, przygotowanie, by zostać kwalifikowanym poddostawcą czy podwykonawcą jest bardzo żmudnym procesem, dlatego Izba od wielu lat – przy współpracy z Departamentem Energii Jądrowej Ministerstwa Klimatu i Środowiska – przysposabiała firmy do tego procesu.
Po wyborze przez polski rząd partnera technologicznego do budowy pierwszej elektrowni jądrowej Izba rozpoczęła również współpracę z konsorcjum wybranych firm – Westinghouse i Bechtel. Organizowane były tzw. suppliers days, na których szczegółowo ukazywano kolejne kroki, jakie trzeba wykonać, by stać się kwalifikowanym poddostawcą. Dostępne były też szkolenia (dzięki współpracy z Instytutem Spawalnictwa z Gliwic i Wydziałem Budownictwa Politechniki Warszawskiej); wzięło w ich udział 500 firm i ok. 600 pracowników, którzy otrzymali certyfikaty kwalifikowanych podwykonawców.
– Z optymizmem patrzę na udział polskich firm w projekcie budowy polskiej elektrowni jądrowej. Oczywiście wciąż jest wiele wątpliwości, ale mamy jeszcze trochę czasu, żeby ten minimalny 40-procentowy udział osiągnąć – dodał Bogdan Pilch.
Polskie firmy deklarują gotowość do atomowych inwestycji
Polskie firmy deklarują gotowość do atomowych inwestycji. Budimex już w 2022 r. podpisał memorandum o potencjalnej współpracy przy budowie elektrowni jądrowej z amerykańską firmą Bechtel, wchodzącą w skład konsorcjum budującego pierwszą polską elektrownię jądrową.
Mostostal Kraków ma wyprodukować konstrukcje stalowe dla polskiej jądrówki
Spółka Mostostal Kraków, z grupy Budimeksu ma wyprodukować konstrukcje stalowe dla pierwszej polskiej elektrowni atomowej.
– Jako największa grupa budowlana w Polsce mamy spory apetyt na udział w tym projekcie – w każdym wymiarze, gdzie to będzie tylko możliwe. Jednak należy powiedzieć, że trzeba mieć do tego odpowiedni potencjał. To najbardziej skomplikowane inwestycje realizowane na lądzie i stworzenie organizacji, która będzie w stanie wykonać taki projekt, zarządzać ryzykami (przy zachowaniu wszelkich standardów bezpieczeństwa i jakości) to bardzo duże wyzwanie – mówił Maciej Olek, członek zarządu Budimeksu, dodając, że szkolenia – choć ważne – są tylko teorią.
Jak podkreślał, na udział w realizacji tego typu projektów liczą wszystkie firmy w Polsce, bo daje to szansę, by stać się elementem łańcucha dostaw przemysłu jądrowego w Europie i – być może – na całym świecie, co jest oczywiście kolosalną szansą w dobie renesansu atomu.
W Polsce brakuje PR-u atomu, potrzeba też wsparcia dla firm
Na udział w jądrowych kontraktach liczy też Powen-Wafapomp. Przedsiębiorstwo to już dwa lata temu podpisało porozumienie o długoterminowej współpracy z Westinghouse. Współpracuje również w dziedzinie energetyki jądrowej z EdF-em i koreańskim KHNP.
– Nasza historia jest ściśle związana z polską energetyką. Firma od początku istnienia, czyli od 1910 roku, dostarcza kluczowe technologie pompowe i naturalną kontynuacją tego jest energetyka jądrowa, o której myślimy od bardzo dawna – mówił Piotr Kańtoch, dyrektor ds. rozwoju Powen-Wafapomp.
Firma ponad 10 lat temu podjęła decyzję o rozbudowie zaplecza technicznego, umożliwiającego badanie pomp potrzebnych dla energetyki jądrowej; za 25 mln zł powstało laboratorium badawcze urządzeń dla sektora.
– Mamy ambicję, doświadczenie i możliwości, by wziąć udział w tym jądrowym projekcie. Projektowaliśmy pompy do elektrowni w Żarnowcu, zaprojektowaliśmy nawet pompę dla planowanej w latach 80. ubiegłego wieku elektrowni jądrowej Warta. Problem jednak jest gdzie indziej… Moim zdaniem w Polsce obecnie kompletnie brakuje PR-u dla projektu budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Inwestycja szacowana na 150 mld zł, a nikt o niej nic nie wie! Jak zbudować w Polsce łańcuch dostaw, gdy poddostawcy nie mają o nim zupełnie wiedzy? Nie ma – moim zdaniem – na poziomie rządowym i PEJ (Polskie Elektrownie Jądrowe – przyp. red.) pomysłu na to, jak wypromować ten projekt – oznajmił Piotr Kańtoch.
Zwrócił również uwagę na brak realnych rządowych programów wsparcia polskich firm w kontekście udziału w budowie elektrowni jądrowej.
– W Polskim Programie Energetyki Jądrowej na wsparcie polskiego przemysłu zostało zapisane 25 mln zł, czyli tyle, ile Powen-Wafapomp wydał na budowę laboratorium badawczego – wyliczał Piotr Kańtoch, podkreślając, że jeśli 50, 60 czy 70 proc. z planowanych 150 mld zł na polski atom trafi do naszych firm, to te pieniądze wrócą do krajowej gospodarki – i w ten sposób sfinansują także tę inwestycję.
– Kapitał ma narodowość, więc powinniśmy bronić tego, żeby ta największa i strategiczna inwestycja w kraju miała jednak źródła polskie – podsumował Piotr Kańtoch.
– W naszym najlepiej pojętym interesie jest, żeby jak największa część tego projektu została w Polsce – zarówno w wymiarze finansowym, jak i rozwoju kadr, polskich firm, zaplecza naukowo-badawczego, które też później będzie potrzebne w okresie eksploatacji, a także realizacji kolejnych tego typu projektów – powiedział Maciej Olek, członek zarządu Budimeksu.
Co – jego zdaniem – jest teraz potrzebne polskim firmom, by stanęły do rywalizacji o atomowe kontrakty? Z pewnością czytelne określenie wymagań, które będą musieli wykonawcy i dostawcy spełnić. Potrzebny jest też czas, by zdobyć te niezbędne kompetencje. Oczywiście konieczne są też pieniądze, żeby sfinansować cały proces przygotowań – i w tej mierze polskie przedsiębiorstwa też potrzebują wsparcia.
– Potrzebna jest wspólna praca wszystkich, aby ten projekt przyniósł efekty nie tylko w postaci czystej energii, ale też korzyści dla polskich firm na etapie realizacji – podsumował Maciej Olek.
Żródło: wnp.pl