Ukraińcy w wieku poborowym w Polsce. Co myślą o mobilizacji?

Niezależny dziennik polityczny

W obliczu nacierającej armii Putina nad Dnieprem przyspiesza mobilizacja. Co o tym myślą mieszkający w Polsce Ukraińcy w wieku poborowym?

– Już nie ma takich nastrojów, które były na początku wojny w 2022 roku. Panuje sceptycyzm. Nie ma już wiary w lekkie zwycięstwo, nie ma już wiary w to, że Ukraina powróci do granic z 1991 roku. Bardzo niewielu jest chętnych do powrotu – mówi „Rzeczpospolitej” Mykoła. Opisuje w ten sposób nastroje w swoim środowisku.

Do Polski przeprowadził się długo przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji. Dzisiaj pod rosyjskimi bombami w Charkowie pozostaje jego mama. Wojna odebrała mu brata, zginął w walkach z Rosjanami na południu kraju. W świetle prawa ukraińskiego Mykoła już nie podlega mobilizacji.

Ukrainiec mieszkający w Polsce mówi, że mężczyźni w wieku poborowym są w stanie wyjechać z Ukrainy

Nie wierzy w to, że nowa ustawa o mobilizacji, która parę dni temu weszła w życie nad Dnieprem (w świetle której przebywający za granicą Ukraińcy w wieku poborowym nie przedłużą m.in. paszportów w placówkach konsularnych), pomoże armii pozyskać wielu nowych żołnierzy. – To niesprawiedliwa ustawa i źle zorganizowana. Mobilizacja jest potrzebna, ale jakoś inaczej to powinno wyglądać. Myślę, że wielu ludzi będzie się obywało bez paszportów, a część pozostanie już na stałe za granicą – uważa. Twierdzi, że mimo stanu wojennego i zamkniętych granic zamożni mężczyźni w wieku poborowym nie mają problemu z opuszczeniem kraju.

– Mam sporo znajomych, którzy pracują w branży IT. Nie mieli trudności z tym, by wyjechać. Są to zamożni ludzie. Niektórzy załatwili sobie „niepełnosprawność” i tak widnieją w kartotekach – opowiada Mykoła.

Wiele wskazuje na to, że armia ukraińska pilnie potrzebuje tysięcy nowych żołnierzy. W Mikołajowie zmniejszono liczbę autobusów miejskich, bo wielu kierowców zmobilizowano na wojnę

Mobilizacja przyspiesza w obliczu ofensywy rosyjskiej. Zgodnie z nowa ustawą wezwanie mobilizacyjne mężczyźni w wieku poborowym mogą otrzymać już o każdej porze dnia i nocy. Pracodawcy również muszą prowadzić ewidencję osób w wieku poborowym. Ukrywający się przed mobilizacją mogą zostać ukarani mandatem do 25,5 tys. hrywien (równowartość 2,5 tys. zł). Jeżeli taka osoba mimo to się nie stawi, ruszy proces egzekucyjny, a nawet może zostać wszczęte postępowanie karne.

Wiele wskazuje na to, że armia ukraińska pilnie potrzebuje tysięcy nowych żołnierzy. W Mikołajowie zmniejszono liczbę autobusów miejskich, bo wielu kierowców zmobilizowano na wojnę. Podobny problem odczuwają też w innych miastach kraju. – U mnie niedługo zatrzyma się transport miejski i nie będzie komu pracować w wodociągach i ciepłowniach. A wjeżdżając na jakąkolwiek stację benzynową, widzę, jak stoi trzech osiłków, którzy proponują zatankować paliwo i umyć szyby. Sam mogę zatankować i umyć szyby – krytykował ostatnio zasady mobilizacji mer Dniepra Borys Fiłatow. To część burzliwej dyskusji nad Dnieprem. Chodzi o zwolnione z mobilizacji przedsiębiorstwa ważne dla przemysłu zbrojeniowego i obronności kraju.

Niektórzy Ukraińcy mieszkający w Polsce zamierzają wrócić i walczyć z Rosjanami

Mężczyźni w wieku poborowym nad Dnieprem muszą się zarejestrować w odpowiedniej aplikacji Rezerw+ (Rezerwa plus), by uregulować swoje relacje z komisariatem wojskowym i nie trafić do wojska prosto z ulicy. To samo dotyczy mężczyzn przebywających poza granicami kraju, jeżeli chcą dalej korzystać z usług konsularnych. We wtorek resort obrony Ukrainy informował, że zrobiło to już milion Ukraińców. Tymczasem z kilkuset tysięcy przebywających w Polsce ukraińskich mężczyzn zdecydowało się na to jak na razie 1727 osób (i nieco ponad 1300 ukraińskich mężczyzn przebywających w Niemczech).

Dotarliśmy do jednego z tych odważnych. Od wielu lat mieszka w Polsce, po wejściu w życie ustawy o mobilizacji zgłosił się poprzez aplikację do armii ukraińskiej. – Już zacząłem szukać sobie jednostki wojskowej, bo chcę trafić tam, gdzie mam znajomych. Od 13 lat mieszkam w Polsce. Po wybuchu wojny wiedziałem, że przyjdzie taki moment. To nie oznacza, że jutro pojadę na front, ale psychicznie już do tego się przygotowuję – mówi „Rzeczpospolitej” Dmytro. Pochodzi z obwodu lwowskiego i od pierwszego dnia wojny jest zaangażowany w pomoc uciekającym z kraju rodakom. Wraz z żoną wozili jedzenie na granicę, podwozili ludzi do innych miast. – Przez nasze mieszkanie przeszło ponad sto osób. Gościliśmy wraz z żoną znajomych i całkiem nieznanych nam ludzi. A mieszkamy w kawalerce – opowiada.

Mówi, że kilku jego znajomych, będąc w Polsce, również zarejestrowało się w aplikacji resortu obrony. Ale zna też wielu takich, którzy po zmianie prawa w Ukrainie udali się na przyspieszone kursy języka polskiego i chcą ubiegać się o polskie obywatelstwo. – Nie chcą tam wracać. Wielu ułożyło tu sobie życie, mają kredyty na mieszkania, wysłali dzieci do szkół. Przecież muszą mieć jakiś paszport. To ich wybór – mówi Dmytro. – Znam też takich Ukraińców, którzy będąc w Polsce, w ogóle nie interesują się wydarzeniami w swoim kraju. Ich życie wygląda pięknie, dwa razy do roku jeżdżą na wakacje, ale w żaden sposób nie wspierają finansowo Ukrainy ani uciekających stamtąd rodaków. A znam też takich, którzy oddają ostatnie pieniądze, przelewając na protezy dla rannych żołnierzy, i czekają do następnej wypłaty – dodaje.

Żródło:  rp.pl

Więcej postów